czwartek, 15 stycznia 2015

One Shot Leonetta - Utracone wspomnienia





Stary part, więc mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali na jego liczne błędy  ;*



Otworzyła oczy. Tak jak każdego ranka, ujrzała ten sam frustrujący widok. Sala, w której leżała była ponura. Wyblakła farba powodowała paskudny nastrój. Życie Violetty stało się szare oraz  pozbawione jakichkolwiek barw. Wyglądała jak cień człowieka. Czuła jakby ktoś odebrał wszystko co posiadała i zostawił wyłącznie nieznośny ból. W swoich myślach nie potrafiła niczego odnaleźć. Wciąż błądziła szukając wspomnień w labiryncie umysłu. Jedyne co napotykała na tej drodze, to przerażający krzyk i pisk opon samochodu. Obraz oraz dźwięki z tego zdarzenia nawiedzały dziewczynę we śnie i na jawie. Ciemność, która towarzyszyła temu jedynemu wspomnieniu, wprawiała całe ciało w drżenie. Pragnęła wyrzucić ten strach ze swojego wnętrza, ponieważ z każdym dniem stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Czarną barwę kojarzyła ze śmiercią, której jakimś cudem udało jej się uniknąć. Nie pamiętała niczego. Swojej rodziny, przyjaciół oraz tego kim była. Miała dosyć smutku malującego się na twarzach tych wszystkich odwiedzających ją osób.  Gryzło ją  poczucie winy. W żaden sposób nie mogła sobie nikogo z nich przypomnieć. Obawiała się, że jeśli jej się to nie uda odejdą, a ona zostanie zupełnie sama. Nie życzyłaby nawet największemu wrogowi, żeby znalazł się w takiej sytuacji jak ona. Nie pamiętać tego co się lubiło, jakim się było człowiekiem, powoduje wszechogarniającą pustkę w środku, której nic nie potrafi wypełnić.
 Szatynka uniosła się do pozycji siedzącej, sięgnęła po sweter leżący przy łóżku i powoli wstała. Każdy krok stawiała ostrożnie, aby nie stracić równowagi. Nikt nie pozwalał wstawać dziewczynie bez zgody lekarza, ale postawiła to tym razem zignorować. Od paru tygodni nie była na świeżym powietrzu, więc w końcu chciała ujrzeć świat, o którym tak nie wiele w tej chwili wiedziała. Pragnęła na nowo odkrywać jego tajemnice kryjące się na każdym kroku. Wierzyła, że dzięki temu poczuje się lepiej. Wymknęła się jakimś cudem niezauważona, popchnęła drzwi i chłonęła wzrokiem każdy detal. Patrzyła na pacjentów siedzących na ławkach, którzy pomimo swoich kontuzji wydawali się szczęśliwi. Promienie słońca padały na budynek szpitala przez co nie sprawiał już wrażenia, aż tak ponurego. Szła powoli obserwując piękno otoczenia. W pewnej chwili szczęście jakie czuła momentalnie wyparowało. Poczuła na skórze lekki powiew wiatru, który spowodował napad dreszczy oraz fale przykrych wspomnień.

***

Leon chwiejąc się, przy pomocy kul dotarł przed budynek szpitala. Usiadł na ławce, aby zebrać utracone siły. Miał już dość rehabilitacji, ale chciał odzyskać czucie w swoich nogach. Tęsknił za swoimi pasjami, do których były mu niezbędne. Mimo wszystko mógł śmiało powiedzieć, że nie żałuje. Nie potrafił pojąć tego jak bardzo się zakochał, w tak młodym wieku. Dzień, w którym mógł stracić Violette, wciąż do niego powracał. Pamiętał rozpędzony samochód tak blisko jej kruchego ciała. Kiedy rzucał się na ratunek dziewczynie nie myślał o tym co może mu się stać. Życie szatynki było dla niego ważniejsze niż własne.  Świat bez niej stałby się obcy i pozbawiony radości. Był świadomy, że utraciła wspomnienia. Nie pamięta każdej wspólnie spędzonej chwili, ale najważniejsze dla Leona było to, że wciąż żyje. Pragnął być blisko niej, ale słyszał od przyjaciół jak bardzo jest przestraszona i zamknięta w sobie. Nie chciał, aby jeszcze bardziej się zadręczała, ponieważ jego również sobie nie przypominała. Brunet obserwował twarze ludzi. Na każdej widoczny był blady uśmiech, spowodowany ciepłem ogrzewającego słońca. Wśród tych wszystkich buzi, ujrzał tą na której najbardziej mu zależało. Gdy zobaczył swoją miłość, kąciki ust uniosły się ku górze. Dla niego to ona była całym światem. Blask jej osoby zawsze umiał odegnać burzowe chmury. Delikatny wiatr rozwiewał kosmyki kasztanowych włosów. Podkrążone oczy tylko podkreślały jej kruchość. Widok Violetty, jak za dotknięciem magicznej różdżki odegnał wszystkie zmartwienia.

***

Violetta opadła na najbliższą ławkę. Zamknęła oczy i zaczęła lekko się kołysać, aby nie wydrzeć się przy tych wszystkich ludziach.
- Nie, nie, nie – załkała, znowu czując się bezsilnie.
- Hej. Wszystko w porządku? – usłyszała czyjś zmartwiony głos. Poczuła ciepły dotyk na swoim ramieniu. Powoli otworzyła oczy i ujrzała zielone oczy szatyna. Wydawały się tak znajome, ale nie miała pojęcia dlaczego. Coś w jej sercu drgnęło, ale zignorowała to uczucie jak najprędzej.
- Tt, tak – wyszeptała i strząsnęła rękę chłopaka. Była przerażona. W głowie układała najgorsze scenariusze, bo nie ufała nikomu. Bała się każdego kto się do niej zbliżył. – Nie powinnam była wychodzić – szybko poderwała się z miejsca i odeszła.
Wróciła do swojej sali w ekspresowym tempie. Na białej pościeli ujrzała fioletowy notatnik. Ktoś na pewno tu był, ale nikogo nie powiadomił o zniknięciu szatynki. Wzięła przedmiot w ręce i otworzyła go znajdującym się obok kluczykiem. Poznała swoje pismo. Szybko wzięła się za czytanie. Na jednej ze stron ujrzała rysunek chłopaka, bardzo przypominającego tego, którego przed chwilą spotkała. Leon, gdy przeczytała to imię poczuła ciepło w sercu. Zastanawiała się czy nieznajomy zawitał w jej życiu przed wypadkiem. Musiała tam wrócić. Miała nadzieję, że wciąż siedzi w tym samym miejscu. Zerwała się i rozejrzała nerwowo, aby nikt nie zobaczył, że wychodzi z sali.

***

Wyszła na świeże powietrze. Kiedy dostrzegła chłopaka, zebrała się w sobie i nieśmiało podeszła.
- Przepraszam za moją reakcje. Ostatnio w moim życiu nie dzieje się najlepiej, więc nie jestem zbyt towarzyska – zobaczyła jak chłopak podnosi na nią wzrok. Ponownie zatopiła oczy w jego hipnotyzującym spojrzeniu. – Sama nie wiem czemu ci to mówię. Nie znamy się, ale dla mnie każda osoba jest kimś obcym – odwróciła wzrok i usiadła jak najdalej od bruneta.
- To ja powinienem cię przeprosić. Wydawałaś się przestraszona, chciałem jakoś pomóc – uśmiechnął się lekko do szatynki.
- I pomogłeś. Przestraszyłeś mnie, a dzięki temu strach odegnał złe wspomnienia – w odpowiedzi usłyszała cichy śmiech, który był melodią dla jej uszu. Usta dziewczyny uniosły się do góry. – Raczej nieznajomym nie ufam. Jednak ostatnimi czasy, nie mam z kim szczerze porozmawiać. W twojej obecności pierwszy raz, od długiego czasu poczułam się normalnie. Czuje się jak zepsuta zabawka, którą wszyscy na siłę pragną naprawić – westchnęła.
- Cieszę się, że jest jakaś pozytywna strona mojego zachowania.  Chyba źle patrzysz na to wszystko. Przecież możesz zacząć wszystko od nowa. Bliscy na pewno zaakceptują cię taką jaką będziesz chciała być. Musisz uwierzyć. Wspomnienia kiedyś wrócą, ale nie możesz szukać ich na siłę. 
- Dziękuje – ledwo wydusiła z siebie podziękowanie. Chłopak swoimi słowami sprawił, że poczuła się lepiej. Musiała zadać mu wciąż jedno nurtujące pytanie: – Czy my poznaliśmy się już wcześniej? – zapytała i zobaczyła jak zielone oczy uważnie jej się przyglądają.
- Na pewno chcesz poznać prawdę? Masz dość osób, którzy pragną, abyś sobie o nich przypomniała. Nie chcę wywierać na tobie jeszcze większej presji. Przepraszam. Muszę już iść. Do zobaczenia – posłał jej swój piękny uśmiech. To co zobaczyła potem, zamurowało ją. Chłopak wziął kule i odszedł lekko się chwiejąc.
Violettcie zrobiło się przykro i głupio. On był tak radosny pomimo, że nie może chodzić o własnych siłach. Ona narzekała na swój los. Wciąż się nad sobą użalała. Nieznajomy otworzył oczy szatynce. Dostała tak wiele. Mogła leżeć przysypana ziemią, ale życie zadecydowało inaczej. Pragnęła jeszcze go ujrzeć. Rozwikłać jego tajemniczą odpowiedź.

***

Przez następne dni codziennie przychodziła w to samo miejsce. Przesiadywała na ławce w każdej wolnej chwili, lecz chłopak już się nie pojawił. Odliczała mijający czas. Powoli traciła nadzieje na ich ponowne spotkanie. Nie mogła zapomnieć o tym jak czuła się w jego obecności.
Postanowiła posłuchać nieznajomego i zacząć życie na nowo. Bardzo żałowała, że nie doszło do ich ponownego spotkania, ale cieszyła się z jednego powodu. Mogła w końcu opuścić szpital. Nie wiedziała czy odzyska utracone wspomnienia, ale pragnęła odkryć siebie. Nie stać z założonymi rękami czekając, aż pamięć wróci. Kiedy wróciła do domu od razu skierowała się do parku. Musiała znaleźć miejsce, które w swoim pamiętniku określiła mianem niesamowitego i magicznego. Miała nadzieje spotkać tam Leona, którego imię pojawiało się na każdej stronie notatnika. Błądziła wzrokiem nie mogąc odszukać wzrokiem ławki, która idealnie pasowałaby do opisu. Gdy miała już się poddać usłyszała melodie. Zamknęła oczy i rozkoszowała się cudownym brzmieniem. Był też głos, który natychmiast chciała odszukać. Ruszyła idąc za dźwiękami muzyki. W chwili kiedy była już dobrze słyszalna, ujrzała Jego. To był ten chłopak, którego spotkała w szpitalnym ogrodzie. Nie wiedziała nawet kiedy jej głos dołączył do jego. Zaskoczony podniósł na nią wzrok, lecz kontynuował piosenkę. Gdy skończyli usiadła obok  i promiennie się uśmiechnęła.
- Znam to, ale nie mam pojęcia skąd – zmarszczyła brwi, potarła skronie, żeby sobie coś przypomnieć.
- Podemos – wyszeptał cicho i odłożył gitarę.
W sercu dziewczyny coś drgnęło. Wzrok zatopiła w ustach chłopaka, które nie wiedzieć dlaczego, zapragnęła jak najprędzej dotknąć swoimi. Nie wiele myśląc, przybliżyła się do niego powoli. Przełknęła głośno ślinę i momentalnie odsunęła się, uświadamiając sobie co chciała zrobić. Poderwała się z miejsca i chciała uciec.
- Nie odchodź, proszę – oznajmił błagalnie i złapał ją za nadgarstek, aby nie zdążyła mu uciec.
- Dlaczego wciąż o tobie myślę? – zapytała i zabrała swoją dłoń. – Znaliśmy się już wcześniej, prawda?
- My… - westchnął cicho. – Tak, nasza znajomość trwa już trzy lata – powiedział zgodnie z prawdą. Wstał i stanął niebezpiecznie blisko dziewczyny – Nie umiem bez ciebie żyć. Próbowałem, ale nie mogę znieść tego, że nie jesteś obok mnie – oznajmił z desperacją. Odgarnął niesforne kosmyki z twarzy szatynki, przybliżył się i złączył niepewnie ich wargi w delikatnym pocałunku.
Castillo nie odrzuciła chłopaka. Czując jego bliskość i ciepły oddech, stało się coś niesamowitego. W głowie dziewczyny pojawiały się różne obrazy. Miała wrażenie jakby oglądała film całego swojego życia. Violetta była poruszona siłą miłości do Leona. Wiedziała, że tylko jego uczucie obdarzy ją szczęściem.
 - Leon – wyszeptała przez łzy.
- Przypomniałaś sobie? – spytał nie dowierzając. Violetta energicznie pokiwała głową i rzuciła się w objęcia ukochanego.

Szczęście zakochanej w sobie dwójki było niedopisania. Chwilowa utrata utwierdziła ich tylko w tym jak bardzo są sobie potrzebni.


Rozdział przewiduje dodać jutro ;)
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam ;* Końcówka mogłaby być lepsza. Wyszła trochę kiczowata, ale cóż... ;d 

5 komentarzy:

  1. Wrócę ;*
    Po za tym kolejny raz nie masz racji,kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,słoneczko ;*
    Na początek dodam,że nie masz racji.
    Dobrze wiesz,co sądzę o Twoich opowiadaniach.
    Żadnych błędów nie wyhaczyłam,a jakość jest profesjonalna.
    Zakończenie jest w sam raz.
    Zaśmiałam się z wzruszenia,gdy Violetta podczas wyjątkowego pocałunku wszystko sobie przypomniała.Według mnie ten wątek jest najbardziej niezwykły.
    Pozwól,że na dziś to wszystko ;*
    Późno już ;))
    Spotkamy się jeszcze,pamiętaj ;*
    Zawsze wrócę i będę tu nawet,jeżeli mnie diabli wezmą ;D
    Pamiętasz,nie? ;)
    Musiałaś pisać ten Shot z mnóstwem weny i natchnienia,czyż nie?

    Kocham ;*
    Do następnęgo,Aniu ;*

    Ściskam.Teczka12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje kochana ♥
      Pamiętam ;*
      Kiedyś miałam więcej chęci do pisania, a teraz coś takiego jak wena rzadko się zdarza ;d

      kocham ;*

      Całuje,
      Rachel ;*

      Usuń