Stary part, więc mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali na jego liczne błędy ;*
Otworzyła
oczy. Tak jak każdego ranka, ujrzała ten sam frustrujący widok. Sala, w której
leżała była ponura. Wyblakła farba powodowała paskudny nastrój. Życie Violetty
stało się szare oraz pozbawione jakichkolwiek barw. Wyglądała jak cień
człowieka. Czuła jakby ktoś odebrał wszystko co posiadała i zostawił wyłącznie nieznośny
ból. W swoich myślach nie potrafiła niczego odnaleźć. Wciąż błądziła szukając
wspomnień w labiryncie umysłu. Jedyne co napotykała na tej drodze, to
przerażający krzyk i pisk opon samochodu. Obraz oraz dźwięki z tego zdarzenia
nawiedzały dziewczynę we śnie i na jawie. Ciemność, która towarzyszyła temu
jedynemu wspomnieniu, wprawiała całe ciało w drżenie. Pragnęła wyrzucić ten
strach ze swojego wnętrza, ponieważ z każdym dniem stawał się coraz bardziej
nie do zniesienia. Czarną barwę kojarzyła ze śmiercią, której jakimś cudem
udało jej się uniknąć. Nie pamiętała niczego. Swojej rodziny, przyjaciół oraz
tego kim była. Miała dosyć smutku malującego się na twarzach tych wszystkich
odwiedzających ją osób. Gryzło ją poczucie winy. W żaden sposób nie
mogła sobie nikogo z nich przypomnieć. Obawiała się, że jeśli jej się to nie
uda odejdą, a ona zostanie zupełnie sama. Nie życzyłaby nawet największemu
wrogowi, żeby znalazł się w takiej sytuacji jak ona. Nie pamiętać tego co się
lubiło, jakim się było człowiekiem, powoduje wszechogarniającą pustkę w środku,
której nic nie potrafi wypełnić.
Szatynka
uniosła się do pozycji siedzącej, sięgnęła po sweter leżący przy łóżku i powoli
wstała. Każdy krok stawiała ostrożnie, aby nie stracić równowagi. Nikt nie
pozwalał wstawać dziewczynie bez zgody lekarza, ale postawiła to tym razem
zignorować. Od paru tygodni nie była na świeżym powietrzu, więc w końcu chciała
ujrzeć świat, o którym tak nie wiele w tej chwili wiedziała. Pragnęła na nowo
odkrywać jego tajemnice kryjące się na każdym kroku. Wierzyła, że dzięki temu
poczuje się lepiej. Wymknęła się jakimś cudem niezauważona, popchnęła drzwi i
chłonęła wzrokiem każdy detal. Patrzyła na pacjentów siedzących na ławkach,
którzy pomimo swoich kontuzji wydawali się szczęśliwi. Promienie słońca padały
na budynek szpitala przez co nie sprawiał już wrażenia, aż tak ponurego. Szła powoli
obserwując piękno otoczenia. W pewnej chwili szczęście jakie czuła momentalnie
wyparowało. Poczuła na skórze lekki powiew wiatru, który spowodował napad
dreszczy oraz fale przykrych wspomnień.
***
Leon chwiejąc
się, przy pomocy kul dotarł przed budynek szpitala. Usiadł na ławce, aby zebrać
utracone siły. Miał już dość rehabilitacji, ale chciał odzyskać czucie w
swoich nogach. Tęsknił za swoimi pasjami, do których były mu niezbędne. Mimo
wszystko mógł śmiało powiedzieć, że nie żałuje. Nie potrafił pojąć tego jak
bardzo się zakochał, w tak młodym wieku. Dzień, w którym mógł stracić Violette, wciąż do niego powracał. Pamiętał rozpędzony samochód tak blisko jej kruchego
ciała. Kiedy rzucał się na ratunek dziewczynie nie myślał o tym co może mu się
stać. Życie szatynki było dla niego ważniejsze niż własne. Świat bez niej
stałby się obcy i pozbawiony radości. Był świadomy, że utraciła wspomnienia. Nie
pamięta każdej wspólnie spędzonej chwili, ale najważniejsze dla Leona było to,
że wciąż żyje. Pragnął być blisko niej, ale słyszał od przyjaciół jak bardzo
jest przestraszona i zamknięta w sobie. Nie chciał, aby jeszcze bardziej się
zadręczała, ponieważ jego również sobie nie przypominała. Brunet obserwował
twarze ludzi. Na każdej widoczny był blady uśmiech, spowodowany ciepłem
ogrzewającego słońca. Wśród tych wszystkich buzi, ujrzał tą na której
najbardziej mu zależało. Gdy zobaczył swoją miłość, kąciki ust uniosły się ku górze. Dla niego to ona była całym światem. Blask jej
osoby zawsze umiał odegnać burzowe chmury. Delikatny wiatr rozwiewał kosmyki kasztanowych
włosów. Podkrążone oczy tylko podkreślały jej kruchość. Widok Violetty, jak za
dotknięciem magicznej różdżki odegnał wszystkie zmartwienia.
***
Violetta
opadła na najbliższą ławkę. Zamknęła oczy i zaczęła lekko się kołysać, aby nie
wydrzeć się przy tych wszystkich ludziach.
- Nie, nie,
nie – załkała, znowu czując się bezsilnie.
- Hej. Wszystko
w porządku? – usłyszała czyjś zmartwiony głos. Poczuła ciepły dotyk na swoim
ramieniu. Powoli otworzyła oczy i ujrzała zielone oczy szatyna. Wydawały się
tak znajome, ale nie miała pojęcia dlaczego. Coś w jej sercu drgnęło, ale
zignorowała to uczucie jak najprędzej.
- Tt, tak –
wyszeptała i strząsnęła rękę chłopaka. Była przerażona. W głowie układała
najgorsze scenariusze, bo nie ufała nikomu. Bała się każdego kto się do niej
zbliżył. – Nie powinnam była wychodzić – szybko poderwała się z miejsca i
odeszła.
Wróciła do
swojej sali w ekspresowym tempie. Na białej pościeli ujrzała fioletowy
notatnik. Ktoś na pewno tu był, ale nikogo nie powiadomił o zniknięciu
szatynki. Wzięła przedmiot w ręce i otworzyła go znajdującym się obok
kluczykiem. Poznała swoje pismo. Szybko wzięła się za czytanie. Na jednej ze
stron ujrzała rysunek chłopaka, bardzo przypominającego tego, którego przed
chwilą spotkała. Leon, gdy
przeczytała to imię poczuła ciepło w sercu. Zastanawiała się czy nieznajomy
zawitał w jej życiu przed wypadkiem. Musiała tam wrócić. Miała nadzieję, że
wciąż siedzi w tym samym miejscu. Zerwała się i rozejrzała nerwowo, aby nikt
nie zobaczył, że wychodzi z sali.
***
Wyszła na
świeże powietrze. Kiedy dostrzegła chłopaka, zebrała się w sobie i nieśmiało
podeszła.
- Przepraszam
za moją reakcje. Ostatnio w moim życiu nie dzieje się najlepiej, więc nie
jestem zbyt towarzyska – zobaczyła jak chłopak podnosi na nią wzrok. Ponownie
zatopiła oczy w jego hipnotyzującym spojrzeniu. – Sama nie wiem czemu ci to
mówię. Nie znamy się, ale dla mnie każda osoba jest kimś obcym – odwróciła
wzrok i usiadła jak najdalej od bruneta.
- To ja
powinienem cię przeprosić. Wydawałaś się przestraszona, chciałem jakoś pomóc – uśmiechnął się lekko do szatynki.
- I pomogłeś. Przestraszyłeś mnie, a dzięki temu strach odegnał złe wspomnienia – w odpowiedzi usłyszała
cichy śmiech, który był melodią dla jej uszu. Usta dziewczyny uniosły się do
góry. – Raczej nieznajomym nie ufam. Jednak ostatnimi czasy, nie mam z kim
szczerze porozmawiać. W twojej obecności pierwszy raz, od długiego czasu
poczułam się normalnie. Czuje się jak zepsuta zabawka, którą wszyscy na siłę
pragną naprawić – westchnęła.
- Cieszę się,
że jest jakaś pozytywna strona mojego zachowania. Chyba źle patrzysz na
to wszystko. Przecież możesz zacząć wszystko od nowa. Bliscy na pewno
zaakceptują cię taką jaką będziesz chciała być. Musisz uwierzyć. Wspomnienia
kiedyś wrócą, ale nie możesz szukać ich na siłę.
- Dziękuje –
ledwo wydusiła z siebie podziękowanie. Chłopak swoimi słowami sprawił, że poczuła
się lepiej. Musiała zadać mu wciąż jedno nurtujące pytanie: – Czy my poznaliśmy
się już wcześniej? – zapytała i zobaczyła jak zielone oczy uważnie jej się
przyglądają.
- Na pewno
chcesz poznać prawdę? Masz dość osób, którzy pragną, abyś sobie o nich
przypomniała. Nie chcę wywierać na tobie jeszcze większej presji. Przepraszam. Muszę już iść. Do zobaczenia – posłał jej swój piękny uśmiech. To co zobaczyła
potem, zamurowało ją. Chłopak wziął kule i odszedł lekko się chwiejąc.
Violettcie
zrobiło się przykro i głupio. On był tak radosny pomimo, że nie może chodzić o
własnych siłach. Ona narzekała na swój los. Wciąż się nad sobą użalała.
Nieznajomy otworzył oczy szatynce. Dostała tak wiele. Mogła leżeć przysypana
ziemią, ale życie zadecydowało inaczej. Pragnęła jeszcze go ujrzeć. Rozwikłać jego
tajemniczą odpowiedź.
***
Przez
następne dni codziennie przychodziła w to samo miejsce. Przesiadywała na ławce
w każdej wolnej chwili, lecz chłopak już się nie pojawił. Odliczała mijający
czas. Powoli traciła nadzieje na ich ponowne spotkanie. Nie mogła zapomnieć o
tym jak czuła się w jego obecności.
Postanowiła
posłuchać nieznajomego i zacząć życie na nowo. Bardzo żałowała, że nie doszło do
ich ponownego spotkania, ale cieszyła się z jednego powodu. Mogła w końcu
opuścić szpital. Nie wiedziała czy odzyska utracone wspomnienia, ale pragnęła
odkryć siebie. Nie stać z założonymi rękami czekając, aż pamięć wróci. Kiedy
wróciła do domu od razu skierowała się do parku. Musiała znaleźć miejsce, które
w swoim pamiętniku określiła mianem niesamowitego i magicznego. Miała nadzieje
spotkać tam Leona, którego imię pojawiało się na każdej stronie notatnika.
Błądziła wzrokiem nie mogąc odszukać wzrokiem ławki, która idealnie pasowałaby
do opisu. Gdy miała już się poddać usłyszała melodie. Zamknęła oczy i
rozkoszowała się cudownym brzmieniem. Był też głos, który natychmiast chciała
odszukać. Ruszyła idąc za dźwiękami muzyki. W chwili kiedy była już dobrze
słyszalna, ujrzała Jego. To był ten chłopak, którego spotkała w szpitalnym
ogrodzie. Nie wiedziała nawet kiedy jej głos dołączył do jego. Zaskoczony
podniósł na nią wzrok, lecz kontynuował piosenkę. Gdy skończyli usiadła obok
i promiennie się uśmiechnęła.
- Znam to,
ale nie mam pojęcia skąd – zmarszczyła brwi, potarła skronie, żeby sobie coś
przypomnieć.
- Podemos –
wyszeptał cicho i odłożył gitarę.
W sercu
dziewczyny coś drgnęło. Wzrok zatopiła w ustach chłopaka, które nie wiedzieć
dlaczego, zapragnęła jak najprędzej dotknąć swoimi. Nie wiele myśląc,
przybliżyła się do niego powoli. Przełknęła głośno ślinę i momentalnie odsunęła
się, uświadamiając sobie co chciała zrobić. Poderwała się z miejsca i chciała
uciec.
- Nie
odchodź, proszę – oznajmił błagalnie i złapał ją za nadgarstek, aby nie zdążyła
mu uciec.
- Dlaczego
wciąż o tobie myślę? – zapytała i zabrała swoją dłoń. – Znaliśmy się już
wcześniej, prawda?
- My… -
westchnął cicho. – Tak, nasza znajomość trwa już trzy lata – powiedział zgodnie
z prawdą. Wstał i stanął niebezpiecznie blisko dziewczyny – Nie umiem bez ciebie żyć. Próbowałem, ale nie mogę znieść tego, że nie jesteś obok mnie –
oznajmił z desperacją. Odgarnął niesforne kosmyki z twarzy szatynki, przybliżył
się i złączył niepewnie ich wargi w delikatnym pocałunku.
Castillo nie odrzuciła chłopaka. Czując jego
bliskość i ciepły oddech, stało się coś niesamowitego. W głowie dziewczyny
pojawiały się różne obrazy. Miała wrażenie jakby oglądała film całego swojego
życia. Violetta była poruszona siłą miłości do Leona. Wiedziała, że tylko jego
uczucie obdarzy ją szczęściem.
- Leon – wyszeptała przez łzy.
-
Przypomniałaś sobie? – spytał nie dowierzając. Violetta energicznie
pokiwała głową i rzuciła się w objęcia ukochanego.
Szczęście
zakochanej w sobie dwójki było niedopisania. Chwilowa utrata utwierdziła ich
tylko w tym jak bardzo są sobie potrzebni.
Rozdział przewiduje dodać jutro ;)
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam ;* Końcówka mogłaby być lepsza. Wyszła trochę kiczowata, ale cóż... ;d
Wrócę ;*
OdpowiedzUsuńPo za tym kolejny raz nie masz racji,kochana ;*
Witaj,słoneczko ;*
OdpowiedzUsuńNa początek dodam,że nie masz racji.
Dobrze wiesz,co sądzę o Twoich opowiadaniach.
Żadnych błędów nie wyhaczyłam,a jakość jest profesjonalna.
Zakończenie jest w sam raz.
Zaśmiałam się z wzruszenia,gdy Violetta podczas wyjątkowego pocałunku wszystko sobie przypomniała.Według mnie ten wątek jest najbardziej niezwykły.
Pozwól,że na dziś to wszystko ;*
Późno już ;))
Spotkamy się jeszcze,pamiętaj ;*
Zawsze wrócę i będę tu nawet,jeżeli mnie diabli wezmą ;D
Pamiętasz,nie? ;)
Musiałaś pisać ten Shot z mnóstwem weny i natchnienia,czyż nie?
Kocham ;*
Do następnęgo,Aniu ;*
Ściskam.Teczka12
Dziękuje kochana ♥
UsuńPamiętam ;*
Kiedyś miałam więcej chęci do pisania, a teraz coś takiego jak wena rzadko się zdarza ;d
kocham ;*
Całuje,
Rachel ;*
WSPANIAŁY!
OdpowiedzUsuńdziękuje ;*
Usuń