sobota, 28 marca 2015

Capitulo 1

„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”


 Marzenia.
Pragnienia, które posiada każdy człowiek.
Czasami odległe jak chmury na niebie, postrzegane jak coś niemożliwego do dotknięcia. Uważane przez niektórych ludzi, jako droga nieprowadząca do nawet namiastki szczęścia. 
Wątpliwości jednak rodzą się w nas samych. Strach przed porażką, niekiedy powstrzymuje za ich gonitwą. 
Nie łatwe do spełnienia, ale możliwe.
Potrzeba wiele trudu i walki, aby podążać ich drogą. Nawet, jeżeli okażą się niemożliwe do spełnienia, sprawiają że życie jest piękniejsze. Dają nadzieje, gdy nad naszym życiem zapada ciemność. Są jak gwiazdy, które rozświetlają drogę powrotną do szczęścia.

 Dziewczyna położyła dłoń na klamce, wahała się przez chwile czy wejść do pomieszczenia. Nabrała powietrza w płuca i głośno wypuściła je z nozdrzy. Uspokoiła oddech i otworzyła drzwi. Niepewnym krokiem weszła do pokoju. W jej oczach pojawiły się łzy. Usiadła na miękkim łóżku i chwyciła w dłonie fotografie, stojącą na szafce nocnej. Przedstawiała szczęśliwą, parę zakochanych. Oni byli przykładem na to, że prawdziwa miłość istnieje naprawdę. Nigdy nie widziała jeszcze ludzi, którzy kochaliby się bardziej niż oni. Swoją uwagę skupiła najbardziej na uśmiechniętym mężczyźnie. Delikatnie dotknęła opuszkami palców, chłodne szkło, które osłaniało zdjęcie. Pamiętała każdą niezwykłą chwile, spędzoną wraz z rodzicami. Ojca, który tak wiele ją nauczył. Bardzo za nim tęskniła, ale wiedziała, że więcej nie zobaczy go tutaj, na ziemi. Odszedł.  Niespodziewanie i boleśnie. Nieszczęśliwe jest to, iż jeden błąd może zakończyć życie ludzkie, na zawsze. Czy powinna cieszyć się, że odszedł tam, gdzie spędził połowę swojego życia? Tor był jego drugim domem. Kochał wyścigi i adrenalinę, która towarzyszyła mu przy każdej, szybkiej jeździe samochodem. Tą miłość zaszczepił również w jej sercu. Pasja, która płynęła w krwi rodziny Castillo, od pokoleń. Zawsze znaleźli się ludzie, którzy wytykali ją palcami. Głupie stereotypy, które postrzegały dziewczynę w świecie wyścigów, jak coś nienaturalnego i dziwnego. Każdy uważał ją za delikatną osóbkę, która się do tego nie nadaje. Ona jednak nigdy się nie poddawała, brała lekcje u człowieka, który był dla niej wzorem. German zawsze powtarzał, że należy walczyć o swoje marzenia, bez względu na to jak bardzo szalone były. Tylko wtedy będzie w pełni szczęśliwa. Nie poddawała się wtedy i nie podda się teraz. Musiała udowodnić mamie oraz wujkowi, że to jest jej życiowe powołanie. Nie mogła zajmować się tym, co nie dawało szczęścia. Została stworzona do szybkiej jazdy. Będzie walczyć, aby móc robić to co naprawdę kocha. Musiała dołożyć wszelkich starań, żeby wygrać walkę o swoje marzenie.



 Rozejrzała się chwile po otoczeniu. Ten widok chwilowo ją ranił, bo przypominał tylko o tym, że nie może rozwijać swoich zainteresowań. Niektórym może wydać się dziwne, iż warkot silników, który docierał do uszu dziewczyny, uspakajał ją. Często przychodziła w to miejsce wraz z tatą. Uwielbiała obserwować jego niezwykłe umiejętności. 
- Violetta? - usłyszała głos przyjaciela, który przywrócił ją do rzeczywistości. - Co Ty tu robisz? Gustavo by mnie zabił, gdybym teraz Cię stąd nie zabrał.
- Mam dość jego obsesji. - westchnęła. - Kazał Ci mnie śledzić? - zapytała smutna. 
- Wiesz, że boi się o Ciebie. Gdyby coś Ci się stało, nigdy by sobie tego nie wybaczył. 
- Jeżeli chce mojego dobra, to niech pozwoli mi żyć tak, jak tego pragnę. Naprawdę nie chce, żeby zachowywał się, jakby był moim ojcem. - westchnęła głośno. 
- German był jego bratem. Nie jest rzeczą dziwną, że się o Ciebie martwi. Chyba czuje się odpowiedzialny za Twoje bezpieczeństwo. 
- Diego... Czy Ty go teraz bronisz? Nie widzisz, że mnie ogranicza? - spuściła głowę, aby nie patrzeć na chłopaka. - Czasami czuje się, jak bezbronny ptak, uwięziony w klatce. Umiem o siebie zadbać, nie jestem już dzieckiem. On i mama nie dają mi swobody. - do oczu szatynki cisnęły się łzy. Zamrugała szybko, aby nie okazywać swojej słabości. - Zmuszają do zajęć, które nie dają mi tyle szczęścia, co szybka jazda samochodem. Rozumiem, że mogą się bać, ale chyba wiem co robię? Nie dali mi nawet szansy, a już przewidują, że dołączę do taty. Może wtedy byłoby lepiej. - odparła sfrustrowana. 
- Violetta, przecież nikt nie chce dla Ciebie źle. Nie uważasz, że może chcesz to robić, bo wciąż nie pogodziłaś się...
- Nie. - przerwała mu. - Nie chce mi się z Tobą gadać, Diego. - uniosła dłoń w geście, który oznaczał, żeby przestał już mówić. - Nie idź za mną, a jeżeli powiesz, że tutaj byłam, to nigdy Ci tego nie wybaczę. - oznajmiła i odwróciła się, aby jak najszybciej zostać sama. 
Dlaczego cały świat, postanowił być przeciwko niej? Czy to jednak ona była w błędzie? Może to o co chciała walczyć, nie miało najmniejszego sensu? Gdyby zwątpiła, wtedy na pewno nie kierowałaby się tym, czego nauczył ją tata. Próbowałaby oszukać własne serce, które zawsze wskazywało właściwą drogę. 



 Okejjj, nie wiem czy ktokolwiek, będzie chociaż odrobinę tym zainteresowany. Po takim czasie nieobecności, wstawiam coś mało wybitnego. Hyhyh ciekawe czy ktoś polubi Violkę w moim wykonaniu :D Nie pytajcie, jak wymyśliłam coś takiego, bo sama nie wiem ;) Możecie protestować, bo mam jeszcze jeden pomysł, albo zapytajcie co ja tu wgl. znowu robię, a wtedy zniknę sobie na zawsze xD