piątek, 17 kwietnia 2015

Capitulo 2

Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka linia.



 Wróg.

Cztery litery, tyle wystarczy, aby wzbudzić w naszym wnętrzu negatywne odczucia.
Osoba, która w jakiś sposób uraziła nasze uczucia. Sprawiła, że nasze szczęście na pewien czas się ulotniło.
Każdy z nas, na pewno znajdzie w swoich wspomnieniach, nieprzyjaciela. Człowieka dla którego życzyło się chwili smutku, w zamian za wszystko, co nam wyrządził.
Chcielibyśmy odpłacić się za trudne chwile, ale czy sztuką jest zrewanżować się za wszystko? 
Prawdziwą sztuką jest tak naprawdę przebaczyć.
Odegnać wszystko w zapomnienie i zostawić żal za ciężkie chwile.   
Co jeżeli nie byliśmy w stanie, dostrzec ukrytego motywu, w działaniach naszego wroga?  
Żaden człowiek, nie jest przeciwko nam, bez żadnego powodu.
Zamknijmy oczy.
Pomyślmy o osobie przez, którą było nam źle.
Wybaczmy.

 Szła ze spuszczoną głową i pogrążyła się w swoich myślach. Czuła się samotnie. Dlaczego? Miała przecież przy sobie bliskich, ale problem w tym, że nikt jej nie rozumiał. Nawet w Diego, którego znała od przedszkolnych lat, nie miała takiego oparcia jakie chciałaby w nim mieć. W jej obecnej sytuacji chyba tylko tata zdołałby pomóc. Gdyby był teraz przy niej, wszystko wyglądałoby inaczej. Dzieliła z nim pasje, o którą chciała walczyć. Nie mogła jednak zastanawiać się nad czymś, co było niemożliwe. Musiała walczyć, sama.
Dziewczyna porzuciła rozmyślania, gdy zobaczyła przed sobą widok, który spowodował, że zastygła w miejscu. Jej oczom ukazało się najpiękniejsze auto, jakie kiedykolwiek widziała w życiu. Porsche GT3? Była kiepska w rozpoznawaniu marek, więc nie miała pewności czy odgadła dobrze. Najważniejsza według niej w samochodzie, jest prędkość jaką może rozwinąć na drodze. Gdyby nie podeszła bliżej żałowałaby do końca życia. Rozejrzała się czy w pobliżu parkingu nikt się nie kręci. Kiedy natknęłaby się na właściciela auta, chyba umarłaby ze wstydu. Ciekawe co by sobie pomyślał? Może oskarżyłby ją o próbę kradzieży? Dziwni ludzie teraz chodzą po świecie, dlatego wolała być ostrożna. Nieśmiało podeszła bliżej i wpatrywała się w pojazd jak oczarowana. Chciałaby mieć kiedyś takie auto, ale na razie mogła sobie tylko o takim pomarzyć. Pochyliła się i starała odkryć jak wygląda od środka.

- Jakie cudo. – powiedziała do siebie z pełnym uznaniem.
- Tutaj też jest ciekawy widok. – usłyszała za sobą znajomy, męski głos.
Jej oczy powiększyły się, a ciało wyprostowało do pionu w ekspresowym tempie. Odwróciła twarz, aby spojrzeć na chłopaka.
- Gdzie Ty się patrzysz zboczeńcu?! – wykrzyczała zdenerwowana. – Typowy facet. – prychnęła.
- Chodziło mi o auto. – zaśmiał się pod nosem. – Mogłaś podziwiać je z tej odległości. Gdybym Cię w ogóle nie znał pomyślałbym, że chcesz zarysować lakier.
- Verdas. – syknęła. – Jeżeli wiedziałabym, że to Twoja własność, uwierz mi, zrobiłabym z nim o wiele gorsze rzeczy.
- Castillo. – kiwnął głową. – Tak witasz swojego kolegę, którego nie widziałaś już dobrych parę lat? – uśmiechnął się krzywo w kierunku szatynki.
- Kolegę? – zapytała zaskoczona. – Cieszyłam się, że nie muszę oglądać Twojej gęby. Nie wiem po co tutaj wróciłeś. Wracaj do Francji, zajadać ślimaki. – fuknęła.
- Co tak ostro Violetto? Nadal mi nie wybaczyłaś? – uniósł pytająco brwi.
- Zasłużyłeś sobie. Twoje żarty nie były w ogóle śmieszne, przynajmniej dla mnie. Lubiłeś robić ze mnie pośmiewisko. – zmrużyła oczy i założyła ręce na piersi. – Nie będę rozdrapywała starych ran, ale Ci nie ufam. Lepiej, żebyś trzymał się ode mnie z daleka.
- Ludzie się zmieniają Violetto, a poza tym… Zawsze możesz się zrewanżować za przeszłość. – oznajmił i podszedł bliżej dziewczyny.
- Nie jestem taka i nie mam talentu do robienia kawałów. Nie mamy już po dziesięć lat, a kartka z napisem kopnij mnie, byłaby na poziomie podstawówki.
- Uważam, że stać Cię na coś lepszego. – zaśmiał się cicho.
- Chcesz mojego odwetu? Poczekaj, skoczę tylko do spożywczego po jajka i rolkę papieru. Wszystko wyląduje na Twoim pięknym autku. – wykrzywiła usta w chytrym uśmieszku.
- O nieeee. – pokręcił głową, lekko przerażony. - Wszystko tylko nie samochód.
- To po co każesz mi się rewanżować? Mam lepsze rzeczy do roboty, niż prześladowanie Leona Verdasa. Szkoda mi czasu na Ciebie, kochaniutki. – powiedziała z przekąsem.
- Auć, zabolało. – ułożył swoją dłoń w miejscu, gdzie znajduje się serce. – Mój urok osobisty nie przekonuje Cię, żeby poświęcić mi odrobinę swojego czasu? – zapytał wesoły i stanął bardzo blisko szatynki. 
Ich czoła prawie się stykały. Violetta nie czuła się zbyt komfortowo. Nie wiedziała o co chodzi Verdasowi. Czy on próbował z nią flirtować? Była kiepska w kontaktach damsko-męskich. Nigdy jeszcze, tak naprawdę nie była zakochana. Nie wiedziała jakim uczuciem jest miłość. Czym się objawia? Kiedy poznać, gdy ktoś jest Tobą zainteresowany, tak na poważnie? Na jej policzkach pojawił się szkarłatny kolor. Zrobiło jej się gorąco, mogła dokładnie przyjrzeć się twarzy chłopaka. 
Jest przystojny – przemknęło jej przez myśl. Prędko tego pożałowała, nienawidzi tego człowieka od bardzo dawna. Chciał ją pewnie tylko omamić i zdekoncentrować. Ładna twarz, to nie wszystko.
- Nie licz na to. – powiedziała pewnie. – Czaruj sobie inne dziewczyny. – szepnęła mu do ucha. - Na mnie to nie działa. – oddaliła się na bezpieczną odległość. – Nie naruszaj mojej przestrzeni, bo następnym razem potraktuje Twoje oczy gazem pieprzowym. Do niezobaczenia, mam nadzieje. – spiorunowała Leona spojrzeniem i odwróciła się plecami, by jak najszybciej stamtąd odejść.


- Co jeżeli zależy mi wyłącznie na Tobie? – wyszeptał do siebie tak, aby dziewczyna nie zdołała go usłyszeć.


 Obserwował sylwetkę dziewczyny, dopóki nie zniknęła z zasięgu jego wzroku. Minęło tyle czasu, a ona działała na niego wciąż tak samo. Miał ochotę patrzeć cały czas w jej brązowe tęczówki. Dzisiaj, kiedy stała tak blisko niego… Pragnął objąć ją w tali, przyciągnąć jak najbliżej siebie i pocałować jej miękkie usta.
Ona jednak go nienawidzi, coś takiego nigdy się nie wydarzy. Musiał się z tym pogodzić, przestać żyć nadzieją, że kiedykolwiek ulegnie to zmianie. Popsuł wszystko, kiedy był jeszcze niedojrzałym dzieciakiem. Nie wiedział dlaczego myślał wtedy, że jeżeli będzie robił żarty dziewczynie, ona w końcu go zauważy. Stało się zupełnie odwrotnie, znienawidziła go. 
Na zawsze?
Chciał postarać się, aby zdobyć zaufanie Violetty. Udowodnić, że jego zamiary nie są złe. Zależało mu na niej, pragnął być blisko szatynki. Przed nim długa i ciężka droga, ale był ciekawy co czekało, na końcu wędrówki.

Szczęście?


Jakoś dobrnęłam do końca. Mam nadzieje, że nie będzie wam się tego, tak ciężko czytało, jak mi to pisało :D Już od świąt, staram się dociągnąć do końca, ten rozdział. Udało się, w końcu. Okaże się z jakim efektem ;)
Nie wiem kiedy ukaże się następny rozdział. W połowie maja dopiero? Jeżeli mam być szczera, to nie wiem czy w ogóle się pojawi :D Zastawiam się czy nie przyszedł na mnie czas… Może należy odejść wcześniej, niż to planowałam. Chyba czas się pogodzić z tym, że w blogowym świecie nie dokonam, niczego więcej. Nie mam zamiaru się tutaj użalać :D Powinnam przestać gadać i po prostu spakować manatki xD

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

One shot Leonetta - „Możesz przeżyć całe życie, nie dostrzegając, że to, czego szukasz jest tuż przed Tobą!’’

„Możesz przeżyć całe życie, nie dostrzegając, że to, czego szukasz jest tuż przed Tobą!’’



Wszedł do salonu i usiadł przy mahoniowym stole. Sięgnął po przezroczysty trunek znajdujący się w kieliszku i upił łyka. Starał się zagłuszyć czymś smutek, który towarzyszył mu każdego dnia. Nic mu jednak już nie pomagało. Wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Wychudzone ciało, przygarbiona postawa ciała i martwe oczy. Był cieniem człowieka. Codziennie wykonywał te same czynności, jakby był zaprogramowanym robotem. Odciął się od bliskich i czekał, aż rozpacz wyniszczy go do reszty. Nie mógł pogodzić się z utratą osoby, która zawładnęła jego sercem na zawsze. Nie rozumiał dlaczego los zadecydował o tak szybkim odejściu ukochanej, do niebiańskiej krainy. Bez niej, nie potrafił normalnie funkcjonować. Kiedy odeszła, zniknęło wszystko. Szczęście, wszystkie barwy, które rozświetlały każdy dzień. Świat stał się w jego oczach czarno-białą, bezkształtną plamą. Codziennie musiał zmagać się z bólem. Rana, która pojawiła się w sercu, w ogóle nie chciała się goić. Było mu ciężko zmagać się z pustką, powstałą po śmierci Violetty. Czas stał się jego wrogiem. Każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Tykanie zegara rozbrzmiewało w jego uszach i tylko przypominało, że życie płynie bez niej. Przy istnieniu trzymały go jedynie wspomnienia. Tylko w myślach mógł ją ponownie spotkać i przypomnieć jaka w dotyku była jej delikatna skóra, miękkie usta. Pamiętał każdą wspólnie spędzoną chwilę.
Z jego ust wydobył się rozpaczliwy szloch.

Pierwsza łza.

Otworzył oczy i przetarł je dłonią. Chciał unieść swoje ciało do pozycji siedzącej, ale jak najprędzej tego pożałował. Okropnie bolała go głowa. Wczorajszy wieczór pamiętał jak przez mgłę. Zdecydowanie przesadził z ilością alkoholu. Ponownie opadł na poduszki i spostrzegł, że jego łóżko zajmuje jeszcze jedna osoba. Wpatrywał się z zaskoczeniem, na szatynkę śpiącą obok niego. Nie mógł sobie przypomnieć jak znalazła się w jego pokoju. Sam nie wiedział, jak udało mu się tutaj dotrzeć. Kiedy dziewczyna się obudzi będzie niezręcznie, ponieważ nie wiedział co robili tutaj razem. Czy do czegoś doszło? Chyba by pamiętał, a poza tym wszystkie części garderoby były na swoim miejscu. Zauważył, że nieznajoma powoli budzi się ze snu. Może ona będzie coś pamiętała? Otworzyła oczy, a gdy spostrzegła chłopaka leżącego obok niej, zerwała się. Skutkiem szybkiej reakcji był upadek z łóżka.
- Aaau – jęknęła.
- Wszystko w porządku? – wydusił, próbując powstrzymać śmiech. Wstał i obszedł łóżko, aby pomóc podnieść się dziewczynie z podłogi.
- Dzięki – wyszeptała zawstydzona.
- Emm… - zająknął się – Może ty pamiętasz coś z poprzedniego wieczoru? – zapytał w końcu.
- Tak. Ty nie pamiętasz kochanie? Przecież mi się oświadczyłeś – oznajmiła oburzona.
- Cc, co?! – wykrzyknął zaskoczony. Jego twarz momentalnie zbladła. Zrobiło mu się słabo. Wstrzymał oddech. Nigdy więcej picia – pomyślał.
-  Żartowałam! – powiedziała i wybuchła śmiechem.
- Kobieto, chcesz, żebym zawału dostał? Z takich rzeczy się nie żartuje – wypuścił powoli powietrze z nosa.
- O matko. Przepraszam – zachichotała. – Pamiętam, że zaczęliśmy rozmawiać, a potem… Potem urwał mi się film. Za dużo drinków – uśmiechnęła się szeroko.
- Nawet na kacu masz taki dobry humor? – zaśmiał się. – To dla mnie nowość. Dziewczyna w moim łóżku, w ubraniu?
- Mogę sobie wmówić, że jestem wyjątkowa. Skoro nie dostarczyłeś mi żadnej rozrywki dzisiejszej nocy… - urwała i ponownie zachichotała. – Chyba coś mi się należy, tak? Wiem, że się nie znamy, ale co powiesz na przyjaźń? Musisz wiedzieć, że jeżeli nie jestem ustatkowana z chłopakiem, to nie ląduje w jego pościeli – zażartowała.
- Leon – uśmiechnął się.
- Violetta.
W tej dziewczynie było coś co sprawiało, że nie mógł przestać się do niej szczerzyć. Była taka radosna, że jej szczęście zarażało drugiego człowieka. Z niewiadomych przyczyn, czuł w głębi duszy, że ta znajomość będzie na całe życie.

Druga łza.

Przez te kilka lat wiele zdążyło się wydarzyć w jego życiu. Ciągłe zmiany i wiele błędnych decyzji. Niezmienna była jedynie jego przyjaźń z Violettą. Zawsze umiała go podnieść na duchu, nawet kiedy sytuacja wydawała się, zupełnie bez wyjścia. Przez to, że dał się ponieść emocjom, ich przyjaźń stanęła pod znakiem zapytania. Krążył teraz przy wejściu do jej domu i czekał, aż się pojawi. Musiał ratować tą znajomość. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Nie wiedział, dlaczego wcześniej nie dostrzegł uczuć jakimi ją darzył. Może bał się zniszczyć ich przyjaźń?
- Violetta.
- Leon, proszę – wyjąkała. – Daj mi spokój. Zostaw mnie samą.
- Wysłuchaj mnie, błagam – powiedział zrozpaczony.
- Masz minutę – westchnęła. – Ani sekundy dłużej.
- Tamta noc dla mnie… Ona miała znaczenie.
- Nie. Leon. Zostawiła cię narzeczona. Okazało się, że nosi dziecko innego mężczyzny. Chciałeś jakoś odreagować, a ja… Ja akurat byłam pod ręką – spuściła głowę i utkwiła wzrok w swoich czarnych szpilkach.
- Nawet tak nie mów – pokręcił głową. – Prawda jest taka, że… Kocham Cię Violetto – podszedł do niej i uniósł jej podbródek. Patrzyła na niego zaskoczona. Przybliżył się i złożył na ustach szatynki namiętny pocałunek.

Potrząsnął głową i znowu znajdował się w świecie bez niej. Jego tęsknota za Violettą, była nie do zniesienia. Otarł łzy z policzków i podniósł się z krzesła. Zarzucił na siebie garnitur i wyszedł z domu. Codziennie przemierzał tą samą trasę. Odwiedzał najbliższą kwiaciarnię i kupował bukiet fiołków – ulubione kwiaty swojej narzeczonej. Potem szedł na cmentarz i krótko rozmawiał z ukochaną. Zawsze mówił jak bardzo ją kocha. Następnie kierował się do pracy, a potem wracał do domu. Jego dzień zawsze wyglądał tak samo.

Leon zatrzymał się na chwilę i spojrzał w niebo.
- Tęsknie za Tobą najdroższa. Kiedyś jeszcze się spotkamy.




Zamiast rozdziału, wstawiam shota :D Dziwne, że zajął 3 miejsce w konkursie xD 
Nie zdążyłam dokończyć rozdziału, ale myślę, że pojawi się jakoś w weekend :D 
Dziękuje, jeszcze raz, za wszystkie komentarze  ;* Jesteście wspaniali <3