piątek, 9 stycznia 2015

Capitulo 9.

„Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć.”



Dzień w Studio mijał szatynce dosyć spokojnie. Ludzie ignorowali jej obecność, czym bardzo się ucieszyła. Kiedy Angie, w końcu odpuści, więcej jej nie zobaczą. Leona unikała jak ognia. Kiedy widziała go w pobliżu chowała się, albo uciekała jak najdalej. Wiedziała, że to bardzo dziecinne zachowanie, ale co miała zrobić? Nie wiedziała nawet co miałaby mu powiedzieć. Nie zbliżaj się, bo nie chcę żebyś cierpiał?
Violetta poczuła w kieszeni spodni wibracje swojego telefonu. Spojrzała na ekran, a na nim widniało imię Diego. Próbował się z nią połączyć już po raz dwudziesty, ale ona nie miała ochoty z nim rozmawiać. Musiała to zakończyć. Ich związek nie miał sensu. Pomiędzy nimi nigdy nie było prawdziwego uczucia. Miłość powinna zmieniać człowieka, sprawiać, że staje się lepszy. Kolorować świat najpiękniejszymi barwami. Tymczasem Diego pomagał dziewczynie wykreować osobę, która wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście. Postanowiła odebrać i zakończyć coś, co nie miało przyszłości już dawno temu.
- Diego. Nie przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty na rozmowę? – bąknęła.
- Nie gniewaj się malutka – wymruczał do słuchawki. – Gdzie jesteś? – zapytał.
- Nie nazywaj mnie tak – wysyczała – W Studio On Beat, mówiłam ci. Zresztą, nie ważne. Kończę za dwadzieścia minut. Możesz po mnie przyjść?
- Chcesz być gwiazdą? – prychnął. – Nie chce mi się, ale niech ci będzie, przyjdę - wydukał niechętnie. 
- Och, jaki zaszczyt. Książę się pofatyguje – powiedziała z ironią. – Wiesz… - przerwała, ponieważ usłyszała w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. – Co za cham – dopowiedziała.

***

Zirytowana dziewczyna krążyła koło budynku. Dziesięć minut spóźnienia. Mogła się domyślić, to przecież Diego. Nigdy nie był jakoś specjalnie punktualny. Zawsze to ona musiała czekać na niego. Zabije go, jeżeli natknie się na Resto, albo gorzej... Leona. Chciała więcej o nim nie myśleć, ale nie mogła wyrzucić z głowy zielonookiego szatyna. Pragnęła, żeby między nimi było tak jak kiedyś. W dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi. Ona jednak zapomniała. Wyrzuciła z serca przyjaciela. Była pewna, że nie zasługiwała na niego. Nigdy. Wolała uniknąć większego bólu, bo gdyby dowiedział się kim jest… Z tym chyba nie byłaby w stanie sobie poradzić. Nagle szatynka zastygła w bezruchu.
- Kurcze – szepnęła do siebie. Panicznie się rozglądała się, ale nie znalazła żadnej drogi ucieczki. Było już za późno. Mogła tylko bezradnie patrzeć jak postać chłopaka znajduje się coraz bliżej.
- Czy ty mnie unikasz? – zapytał rozbawiony chłopak.
- Ja? – wskazała na siebie. – Nie, nie - pokręciła przecząco głową - Wydaje ci się, ale już mówiłam, nie szukam przyjaciół - starała się jakoś go zbyć. 
- Nie wierzę. Nikt nie chce być sam - nie potrafił zrozumieć szatynki. Czasami jej zachowanie było dla niego zagadką, której nie dało się rozwiązać. 
- Leon, czy ty oferujesz mi swoją przyjaźń? – prychnęła. – Nie mam ochoty mieć na głowie twojej zazdrosnej dziewczyny. Wolę żyć sobie spokojnie.
- Fran nie zawsze była taka. Zagubiła się. Znamy się bardzo długo, a ja nie mógłbym zostawić jej z tym wszystkim samej.
- Słuchaj, dlaczego chcesz pomagać całemu światu?  - zapytała – Może nikt nie potrzebuje twojej pomocy? Mi ona jest zupełnie zbędna – odparła i odwróciła wzrok. Ujrzała zbliżającego się Hiszpana. Odetchnęła w duchu i pierwszy raz, tak bardzo ucieszyła się widząc chłopaka – Nie jestem sama. Mam chłopaka. – Niewiele myśląc przyciągnęła do siebie Diego i pocałowała go przelotnie w usta. Kiedy przeniosła swój wzrok zobaczyła jak szatyn odchodzi bez słowa.
Idiotko! Miałaś z nim zerwać, a tymczasem co? Całujesz go! – krzyknęła do siebie w myślach.
- Mam ochotę na więcej – szepcze jej nagle do ucha i zamyka w swoich objęciach.
- Nie – odsuwa się – Muszę już iść.
- Co?! Przechodzę pół miasta, a ty sobie idziesz? Wiedziałem, że jesteś tylko rozpuszczonym bachorem – mówi zniesmaczony – Nie umiesz się bawić – przybliża się i łapie szatynkę za ramiona – A może dzisiaj będzie tak jak ja chcę? Hmmm? – zaczyna jeździć rękami po całym jej ciele.
- Puszczaj mnie! Słyszysz?! Zabieraj te łapy! – odpycha go mocno od siebie i policzkuje – Z nami koniec! – krzyczy.
- Skarbie – chłopak rozmasowuje zaczerwieniony policzek - Nigdy cię nie kochałem – uśmiecha się kpiąco.
***

Wpatrywała się tępo w sufit, zastanawiając czy na świecie istnieje, ktoś kogo naprawdę by pokochała. Kogoś kto odwzajemniałby jej uczucie. Dobrze, że zakończyła tą toksyczną znajomość z Hiszpanem. On przez cały ich "niby" związek, przebywał w towarzystwie innych dziewczyn. Oczywiste było to, że nie spędzał z nimi czasu przy filiżance zielonej herbaty. Na pocałunkach z pewnością się nie kończyło. Ona tak samo jak on, nigdy nie żywiła do niego głębszych uczuć. Violetta wzdrygnęła się na wspomnienie jego obślizgłych dłoni. Nie wiedziała dlaczego pocałowała Diego, w obecności Leona. A tak, jestem durna. Wolę odgrywać jakieś głupie teatrzyki, zamiast powiedzieć prawdę – pomyślała. Rozmowa z przed kilku dni tak bardzo jej pomogła, a ona zamiast podziękować, jest niemiła. Musiała z kimś porozmawiać. Cieszyła się, że przyjdzie jej ciocia. Przy niej zawsze mogła zapomnieć o wszystkim. Angie jakby czytając w myślach szatynki, pojawiła się w drzwiach pokoju. Violetta niewiele myśląc znalazła się w ciepłym uścisku Angeles.

***

Po całym pokoju ponownie rozniósł się ich dźwięczny śmiech. Wszystkie problemy jakby nagle odeszły. Violetta ponownie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej twarz była skrzywiona.
- Violetto Castillo, zdecydowanie, jeszcze nie jest gotowa na noszenie sukienek – zachichotała widząc na sobie ubranie, które założyła.
 - Co się stało, że nagle zdecydowała porzucić czarne barwy? – spytała kobieta, posyłając dziewczynie promienny uśmiech.
- Angie… - usiadła obok cioci. – Chcę zacząć coś zmieniać w swoim życiu. Ty otworzyłaś mi w końcu oczy i… I ktoś jeszcze uzmysłowił mi pewne sprawy – dopowiedziała uśmiechając się przy tym głupkowato.
- O matulko! Poznałaś kogoś? Vilu! Nic nie powiedziałaś! Spodobał ci się – wskazała na nią palcem – Widziałam ten uśmiech – powiedziała rozradowana.
- Co? Nie! Nic z tych rzeczy! – zaczerwieniła się. Nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że zielonooki chłopak zawrócił jej w głowie. Owszem, kiedy była głupią, małą dziewczynką była zauroczona przyjacielem. Ale to było dawno. Dawno i nieprawda. – Lepiej zmienimy temat. – wymigiwała się. – Zostaniesz na kolacji? Twoja obecność doda mi otuchy. Mam kilka osób do przeproszenia. Włącznie z tobą Angie – spuściła smutna swój wzrok.
- Violu. Mnie za nic nie musisz przepraszać. Chodź do mnie kochana – przytuliła ją do siebie. – Oczywiście, że zostanę – ucałowała siostrzenice w czoło.
- Dziękuje. Za wszystko – po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
- Kochanie, nie płacz. Bo zaraz ja się rozpłaczę – zachichotały cicho.– Idziemy?
- Daj mi chwilę. Zaraz przyjdę. Muszę się przebrać w coś innego – wskazała na sukienkę, którą miała na sobie.
- Wyglądasz pięknie. Powinnaś w niej zostać – posłała jej całusa i wyszła.
Violetta okręciła się jeszcze raz przyglądając się swojemu odbiciu. Teraz nie poznawała samej siebie, ale wiedziała, że potrzebuje tej zmiany. Sen, który nawiedził ją niedawno, uzmysłowił szatynce, że mama nie byłaby zadowolona z jej zachowania. Nagle uświadomiła sobie, że Maria nadal jest przy niej. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegła? Promienny uśmiech, piękny śpiew, pozytywne nastawienie do świata cechy należące do jej mamy, a tak bardzo charakterystyczne dla Angie. Odwaga, siła do przezwyciężania trudności i dobre serce taty. Upartość cioci i ojca. To wszystko kojarzyło jej się z mamą. Może za długo dała się pochłaniać rozpaczy związanej z utartą najbliższej osoby, aby wcześniej sobie to uświadomić? W lustrze widziała smutną dziewczynę, ale nie cierpiącą już tak bardzo. Szarość otaczającego świata zaczęła nabierać kolorów.
Szatynka zamknęła oczy. Wzięła głęboki wdech, a po chwili wpuściła powoli powietrze. Była trochę przerażona, ale wiedziała, że pokrzepiający uśmiech cioci doda jej otuchy. Lata nie siedziała razem przy stole z resztą domowników. W końcu wyszła z pokoju i zeszła powoli po schodach. Widziała przygarbionego i smutnego Germana. Angie próbowała nawiązać z nim jakąś rozmowę, ale on nadal milczał. Była pewna, że to ona doprowadziła ojca do takiego stanu. Teraz musiała zrobić coś, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Podeszła do stołu i zajęła miejsce obok cioci. Zamyślony German, nie zauważył przybycia córki. Nie wiedziała jak zacząć. Była sfrustrowana panującą ciszą. Otworzyła usta i już miała coś powiedzieć, gdy przerwał jej dźwięk rozbijanego szkła. Wszyscy nagle poderwali się, aby pomóc Oldze w pozbieraniu odłamków naczynia. Ona tylko machnęła ręką i utkwiła wzrok w Violettcie. Oczy ojca również spoczęły na jej osobie. Gosposia oraz German wpatrywali się w nią zaskoczeni.
- Co się stało? – przerwała milczenie – Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha – zaśmiała się nerwowo.
- Violu. To sen czy twój kolejny żart prowadzący do kłótni?
- Nie – wyszeptała i podeszła do rozbitych odłamków talerzy, żeby nie ukazywać, że znowu zaczyna płakać. Uklęknęła i zaczęła zbierać szkło. – Chciałam… Przeprosić. Jestem okropna. Wiem, że każdemu byłoby lepiej gdybym to ja umarła, a nie mama. – Nie zwracała uwagi, że kaleczy swoje dłonie. Uważała, że zasługuje na gorsze cierpienie. – Nie zasługuje na was  – nie zdołała się powstrzymać, wybuchła głośnym płaczem – Tato, tatusiu... Tak bardzo przepraszam, przepraszam. - Kiedy skończyła mówić poczuła jak silne ramiona taty zamykają ją w swoim uścisku.
- Córeczko. Przecież wiesz, że jesteś największym skarbem jaki dostałem ja i twoja mama – zaczął kołysać ją w swoich ramionach, aby trochę się uspokoiła. – Bez względu na wszystko zawsze cię kochałem i kochać będę. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
- Ja też cię kocham tato – wychlipała. – Mam wielkie szczęście, że jesteście przy mnie.


Dziękuje za cudowne komentarze ;* Jesteście kochani <3

7 komentarzy:

  1. Witoj!!! (nie wiem,co ostatnio mam z tą gwarą góralską XD)

    Aniu,pamiętasz może jak popisałam się jednym z najszczerszych komentarzy (w moim życiu) pod ostatnim One Shotem?!
    Pamiętasz,prawda?
    Już tłumaczę do czego zmierzam.
    Otóż wyraziłam w nim wszystko,co myślę o Twoich rozdziałach i wiedz,że zawsze i o wszystkich będę tak sądzić.Powiem trochę o fabule,żeby nie było,że nie jestem dokładna ;-p

    Violka...Och,Violka!
    Co my się z tobą mamy.
    Co rodzina się z tobą ma.
    Co Diego się z tobą ma (miał).
    A najważniejsze,co León się z tobą ma!
    Za to,co zrobiłaś przy Verdasie powinnam ci ścisnąć ten rozumek i to pożądnie Panno Castillo,zrozumiano?
    DIEGO<3
    I tak go wielbię. ^o^
    VIOLETTA<3
    Jestem dumna z twojej postawy do samej siebie,naprawdę.
    Nareszcie zrozumiałaś,że powinnaś coś w sobie zmienić.
    Pamiętaj,że zawsze wszystko można zacząć od nowa!

    Teraz trochę do Ciebie,kochana ;))))
    Odpowiedz mi na jedno pytanie:
    Dlaczego ciągle nie jesteś z siebie zadowolona?
    Człowiek z natury należy do istoty,której podobają się chociaż niektóre jego rzeczy.
    A co jest z Tobą,kochanie....
    Coś w życiu sprawiło,że przestałaś wierzyć w siebie?
    Mam wrażenie,że tak po prostu nie mogłaś przestać być z siebie zadowolona.Zawsze [nie zawsze] musi być na to racjonalne wytłumaczenie ;))
    Mówię to i mogę tak Tobie powtarzać nawet,jak będziemy mieć po 20 lat...
    UWIERZ W SIEBIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie patrz na innych i nie myśl co ktoś pomyśli o Twojej osobie!
    Nie odwracaj się za siebie i idź przed siebie!
    "Idź pewnym krokiem w kierunku swoich marzeń."
    -cytat: Sekretnik 3 z Violetty
    Z doświadczenia wiem,że to nie jest wcale takie proste,ale spróbuj......
    Spróbuj w jakiejś chwili swojego życia zamknąć oczy i znaleźć się w swojej podświadomości.
    Wytłumaczyć sobie,że to co robię może być piękne i doskonałe
    (oczywiście nie przesadzajmy).
    Zapomnieć o tych rzeczach,które były porażką i poszukać nowych,które mogą spodobać się mi samej.
    Teraz zacytuję taki fragment z mojego podręcznika od Polaka ;-D

    "(...) Najsilniejszymi są nie zawsze ci,którzy wygrywają lecz ci,którzy nie dają się przeciwnością losu."

    Jestem z Tobą i zostanę do końca,nawet jeżeli mnie diabli wezmą.
    ~a tak mi się wymyśliło. ^.^
    Złotko,to wszystko pisałam najszczerzej jak potrafiłam i włożyłam w to tyle serca,ile miałam.
    NASZA ZASADA
    Nie dziękuj i uwierz we własne możliwości. *o*

    Czekam.Całuję i ściskam ;****

    Twoja wierna czytelniczka.

    Teczka12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach...I kofffam ;***

      Usuń
    2. Witoj ;* haha ;*
      Oczywiście, że pamiętam ;* Te słowa zostaną w moim sercu na zawsze ;*

      Violka najpierw robi, potem myśli ;p Właśnie, pewne zmiany w życiu są potrzebne ;)

      Nie jestem z siebie zadowolona bo jestem pełna kompleksów ;) Nie wiem czemu, jest jakiś problem ze mną ;) Ludzie wokół mnie mówią o mnie tyle pozytywnych rzeczy, a ja uparcie stoje przy swoim. Jednak pracuje nad sobą ;) Będę starać się już tak nie krytykować ;)
      Będę dziękować, bo jak inaczej okazać wdzięczność za Twoje słowa? ;* Słowa, które tyle dla mnie znaczą i pomagają mi uwierzyć w siebie ;**
      ja Ciebie też kocham ;*

      Pozdrawiam,
      Rachel ;*

      Usuń
  2. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale zgubiłam link do bloga ^.^
    Cudo, cudeńko...nawet to za mało !!!
    Czysta perfekcja, pełen profesjonalizm...♥♥♥♥♥
    Uwielbiam styl, jakim piszesz.
    Tak realistycznie opisujesz każdą sytuacje, wszystkie emocje !!!
    Można się wczuć w bohatera ♥♥♥♥♥
    LEOŚ LEOŚ LEOŚ Taki IDEALNY a Viola go unika :D
    Nie ładnie xD
    Jeee Vilu zerwała z Diego :P
    To teraz chcę Leonettkę (Ale pewnie będę musiała poczekać)
    Fajnie, że Violetta się zmienia !!!!
    Jestem oczarowana twoimi zdolnościami, więc ty uwierz mi na słowo, że jesteś ŚWIETNA !!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Kocham i przesyłam buziaki :*
    ~Kinga

    OdpowiedzUsuń