„Życie jest zmianą. Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć.”
Dzień w
Studio mijał szatynce dosyć spokojnie. Ludzie ignorowali jej obecność, czym
bardzo się ucieszyła. Kiedy Angie, w końcu odpuści, więcej jej nie zobaczą.
Leona unikała jak ognia. Kiedy widziała go w pobliżu chowała się, albo uciekała
jak najdalej. Wiedziała, że to bardzo dziecinne zachowanie, ale co miała
zrobić? Nie wiedziała nawet co miałaby mu powiedzieć. Nie zbliżaj się, bo nie
chcę żebyś cierpiał?
Violetta
poczuła w kieszeni spodni wibracje swojego telefonu. Spojrzała na ekran, a na
nim widniało imię Diego. Próbował się z nią połączyć już po raz dwudziesty, ale
ona nie miała ochoty z nim rozmawiać. Musiała to zakończyć. Ich związek nie
miał sensu. Pomiędzy nimi nigdy nie było prawdziwego uczucia. Miłość powinna
zmieniać człowieka, sprawiać, że staje się lepszy. Kolorować świat
najpiękniejszymi barwami. Tymczasem Diego pomagał dziewczynie
wykreować osobę, która wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście. Postanowiła
odebrać i zakończyć coś, co nie miało przyszłości już dawno temu.
- Diego. Nie
przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty na rozmowę? – bąknęła.
- Nie
gniewaj się malutka – wymruczał do słuchawki. – Gdzie jesteś? – zapytał.
- Nie
nazywaj mnie tak – wysyczała – W Studio On Beat, mówiłam ci. Zresztą, nie
ważne. Kończę za dwadzieścia minut. Możesz po mnie przyjść?
- Chcesz być
gwiazdą? – prychnął. – Nie chce mi się, ale niech ci będzie, przyjdę - wydukał niechętnie.
- Och, jaki zaszczyt. Książę się pofatyguje – powiedziała z ironią. – Wiesz… - przerwała,
ponieważ usłyszała w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. – Co za cham –
dopowiedziała.
***
Zirytowana
dziewczyna krążyła koło budynku. Dziesięć minut spóźnienia. Mogła się domyślić,
to przecież Diego. Nigdy nie był jakoś specjalnie punktualny. Zawsze to ona
musiała czekać na niego. Zabije go, jeżeli natknie się na Resto, albo gorzej... Leona. Chciała więcej o nim nie myśleć, ale nie mogła wyrzucić z głowy zielonookiego
szatyna. Pragnęła, żeby między nimi było tak jak kiedyś. W dzieciństwie byli
najlepszymi przyjaciółmi. Ona jednak zapomniała. Wyrzuciła z serca przyjaciela.
Była pewna, że nie zasługiwała na niego. Nigdy. Wolała uniknąć większego bólu,
bo gdyby dowiedział się kim jest… Z tym chyba nie byłaby w stanie sobie
poradzić. Nagle
szatynka zastygła w bezruchu.
- Kurcze –
szepnęła do siebie. Panicznie się rozglądała się, ale nie znalazła żadnej
drogi ucieczki. Było już za późno. Mogła tylko bezradnie patrzeć jak postać chłopaka znajduje się coraz bliżej.
- Czy ty
mnie unikasz? – zapytał rozbawiony chłopak.
- Ja? –
wskazała na siebie. – Nie, nie - pokręciła przecząco głową - Wydaje ci się, ale
już mówiłam, nie szukam przyjaciół - starała się jakoś go zbyć.
- Nie
wierzę. Nikt nie chce być sam - nie potrafił zrozumieć szatynki. Czasami jej zachowanie było dla niego zagadką, której nie dało się rozwiązać.
- Leon, czy ty oferujesz mi swoją przyjaźń? – prychnęła. – Nie mam ochoty mieć na głowie twojej zazdrosnej dziewczyny. Wolę żyć sobie spokojnie.
- Fran nie
zawsze była taka. Zagubiła się. Znamy się bardzo długo, a ja nie mógłbym
zostawić jej z tym wszystkim samej.
- Słuchaj, dlaczego
chcesz pomagać całemu światu? -
zapytała – Może nikt nie potrzebuje twojej pomocy? Mi ona jest zupełnie zbędna – odparła i odwróciła wzrok. Ujrzała zbliżającego się Hiszpana. Odetchnęła w
duchu i pierwszy raz, tak bardzo ucieszyła się widząc chłopaka – Nie jestem
sama. Mam chłopaka. – Niewiele myśląc przyciągnęła do siebie Diego i pocałowała go przelotnie
w usta. Kiedy przeniosła swój wzrok zobaczyła jak szatyn odchodzi bez słowa.
Idiotko! Miałaś z nim zerwać, a tymczasem
co? Całujesz go! – krzyknęła do siebie w myślach.
- Mam ochotę
na więcej – szepcze jej nagle do ucha i zamyka w swoich objęciach.
- Nie –
odsuwa się – Muszę już iść.
- Co?!
Przechodzę pół miasta, a ty sobie idziesz? Wiedziałem, że jesteś tylko
rozpuszczonym bachorem – mówi zniesmaczony – Nie umiesz się bawić –
przybliża się i łapie szatynkę za ramiona – A może dzisiaj będzie tak jak ja
chcę? Hmmm? – zaczyna jeździć rękami po całym jej ciele.
- Puszczaj
mnie! Słyszysz?! Zabieraj te łapy! – odpycha go mocno od siebie i policzkuje –
Z nami koniec! – krzyczy.
- Skarbie –
chłopak rozmasowuje zaczerwieniony policzek - Nigdy cię nie kochałem – uśmiecha
się kpiąco.
***
Wpatrywała
się tępo w sufit, zastanawiając czy na świecie istnieje, ktoś kogo naprawdę by pokochała. Kogoś kto odwzajemniałby jej uczucie. Dobrze, że zakończyła tą
toksyczną znajomość z Hiszpanem. On przez cały ich "niby" związek, przebywał w
towarzystwie innych dziewczyn. Oczywiste było to, że nie spędzał z nimi czasu
przy filiżance zielonej herbaty. Na pocałunkach z pewnością się nie kończyło. Ona
tak samo jak on, nigdy nie żywiła do niego głębszych uczuć. Violetta wzdrygnęła się na
wspomnienie jego obślizgłych dłoni. Nie wiedziała dlaczego pocałowała Diego, w
obecności Leona. A tak, jestem durna.
Wolę odgrywać jakieś głupie teatrzyki, zamiast powiedzieć prawdę –
pomyślała. Rozmowa z przed kilku dni tak bardzo jej pomogła, a ona zamiast
podziękować, jest niemiła. Musiała z kimś porozmawiać. Cieszyła się, że
przyjdzie jej ciocia. Przy niej zawsze mogła zapomnieć o wszystkim. Angie jakby
czytając w myślach szatynki, pojawiła się w drzwiach pokoju. Violetta niewiele
myśląc znalazła się w ciepłym uścisku Angeles.
***
Po całym
pokoju ponownie rozniósł się ich dźwięczny śmiech. Wszystkie problemy jakby
nagle odeszły. Violetta ponownie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej
twarz była skrzywiona.
- Violetto Castillo, zdecydowanie, jeszcze nie jest gotowa na noszenie sukienek –
zachichotała widząc na sobie ubranie, które założyła.
- Co się stało, że nagle zdecydowała porzucić
czarne barwy? – spytała kobieta, posyłając dziewczynie promienny uśmiech.
- Angie… -
usiadła obok cioci. – Chcę zacząć coś zmieniać w swoim życiu. Ty otworzyłaś mi
w końcu oczy i… I ktoś jeszcze uzmysłowił mi pewne sprawy – dopowiedziała
uśmiechając się przy tym głupkowato.
- O matulko!
Poznałaś kogoś? Vilu! Nic nie powiedziałaś! Spodobał ci się – wskazała na nią
palcem – Widziałam ten uśmiech – powiedziała rozradowana.
- Co? Nie!
Nic z tych rzeczy! – zaczerwieniła się. Nawet nie dopuszczała do siebie myśli,
że zielonooki chłopak zawrócił jej w głowie. Owszem, kiedy była głupią, małą
dziewczynką była zauroczona przyjacielem. Ale to było dawno. Dawno i nieprawda. – Lepiej zmienimy temat. – wymigiwała się. – Zostaniesz na kolacji?
Twoja obecność doda mi otuchy. Mam kilka osób do przeproszenia. Włącznie z tobą
Angie – spuściła smutna swój wzrok.
- Violu.
Mnie za nic nie musisz przepraszać. Chodź do mnie kochana – przytuliła ją do
siebie. – Oczywiście, że zostanę – ucałowała siostrzenice w czoło.
- Dziękuje.
Za wszystko – po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
- Kochanie,
nie płacz. Bo zaraz ja się rozpłaczę – zachichotały cicho.– Idziemy?
- Daj mi
chwilę. Zaraz przyjdę. Muszę się przebrać w coś innego – wskazała na sukienkę,
którą miała na sobie.
- Wyglądasz
pięknie. Powinnaś w niej zostać – posłała jej całusa i wyszła.
Violetta
okręciła się jeszcze raz przyglądając się swojemu odbiciu. Teraz nie poznawała
samej siebie, ale wiedziała, że potrzebuje tej zmiany. Sen, który nawiedził ją
niedawno, uzmysłowił szatynce, że mama nie byłaby zadowolona z jej zachowania. Nagle
uświadomiła sobie, że Maria nadal jest przy niej. Dlaczego wcześniej tego nie
dostrzegła? Promienny uśmiech, piękny śpiew, pozytywne nastawienie do świata
cechy należące do jej mamy, a tak bardzo charakterystyczne dla Angie. Odwaga,
siła do przezwyciężania trudności i dobre serce taty. Upartość cioci i ojca. To
wszystko kojarzyło jej się z mamą. Może za długo dała się pochłaniać rozpaczy
związanej z utartą najbliższej osoby, aby wcześniej sobie to uświadomić? W
lustrze widziała smutną dziewczynę, ale nie cierpiącą już tak bardzo. Szarość
otaczającego świata zaczęła nabierać kolorów.
Szatynka
zamknęła oczy. Wzięła głęboki wdech, a po chwili wpuściła powoli powietrze.
Była trochę przerażona, ale wiedziała, że pokrzepiający uśmiech cioci doda jej
otuchy. Lata nie siedziała razem przy stole z resztą domowników. W końcu wyszła
z pokoju i zeszła powoli po schodach. Widziała przygarbionego i smutnego
Germana. Angie próbowała nawiązać z nim jakąś rozmowę, ale on nadal milczał.
Była pewna, że to ona doprowadziła ojca do takiego stanu. Teraz musiała zrobić
coś, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Podeszła do
stołu i zajęła miejsce obok cioci. Zamyślony German, nie zauważył
przybycia córki. Nie wiedziała jak zacząć. Była sfrustrowana panującą ciszą.
Otworzyła usta i już miała coś powiedzieć, gdy przerwał jej dźwięk rozbijanego
szkła. Wszyscy nagle poderwali się, aby pomóc Oldze w pozbieraniu odłamków naczynia. Ona
tylko machnęła ręką i utkwiła wzrok w Violettcie. Oczy ojca również spoczęły na
jej osobie. Gosposia oraz German wpatrywali się w nią zaskoczeni.
- Co się
stało? – przerwała milczenie – Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha –
zaśmiała się nerwowo.
- Violu. To
sen czy twój kolejny żart prowadzący do kłótni?
- Nie –
wyszeptała i podeszła do rozbitych odłamków talerzy, żeby nie ukazywać, że
znowu zaczyna płakać. Uklęknęła i zaczęła zbierać szkło. – Chciałam… Przeprosić.
Jestem okropna. Wiem, że każdemu byłoby lepiej gdybym to ja umarła, a nie mama.
– Nie zwracała uwagi, że kaleczy swoje dłonie. Uważała, że zasługuje na gorsze
cierpienie. – Nie zasługuje na was – nie zdołała się powstrzymać, wybuchła głośnym płaczem – Tato, tatusiu... Tak bardzo przepraszam, przepraszam. - Kiedy
skończyła mówić poczuła jak silne ramiona taty zamykają ją w swoim uścisku.
- Córeczko.
Przecież wiesz, że jesteś największym skarbem jaki dostałem ja i twoja mama –
zaczął kołysać ją w swoich ramionach, aby trochę się uspokoiła. – Bez względu
na wszystko zawsze cię kochałem i kochać będę. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
- Ja też cię
kocham tato – wychlipała. – Mam wielkie szczęście, że jesteście przy mnie.
Dziękuje za cudowne komentarze ;* Jesteście kochani <3
żadne nudy to jest bardzo fajne
OdpowiedzUsuńdziękuje ;*
UsuńWitoj!!! (nie wiem,co ostatnio mam z tą gwarą góralską XD)
OdpowiedzUsuńAniu,pamiętasz może jak popisałam się jednym z najszczerszych komentarzy (w moim życiu) pod ostatnim One Shotem?!
Pamiętasz,prawda?
Już tłumaczę do czego zmierzam.
Otóż wyraziłam w nim wszystko,co myślę o Twoich rozdziałach i wiedz,że zawsze i o wszystkich będę tak sądzić.Powiem trochę o fabule,żeby nie było,że nie jestem dokładna ;-p
Violka...Och,Violka!
Co my się z tobą mamy.
Co rodzina się z tobą ma.
Co Diego się z tobą ma (miał).
A najważniejsze,co León się z tobą ma!
Za to,co zrobiłaś przy Verdasie powinnam ci ścisnąć ten rozumek i to pożądnie Panno Castillo,zrozumiano?
DIEGO<3
I tak go wielbię. ^o^
VIOLETTA<3
Jestem dumna z twojej postawy do samej siebie,naprawdę.
Nareszcie zrozumiałaś,że powinnaś coś w sobie zmienić.
Pamiętaj,że zawsze wszystko można zacząć od nowa!
Teraz trochę do Ciebie,kochana ;))))
Odpowiedz mi na jedno pytanie:
Dlaczego ciągle nie jesteś z siebie zadowolona?
Człowiek z natury należy do istoty,której podobają się chociaż niektóre jego rzeczy.
A co jest z Tobą,kochanie....
Coś w życiu sprawiło,że przestałaś wierzyć w siebie?
Mam wrażenie,że tak po prostu nie mogłaś przestać być z siebie zadowolona.Zawsze [nie zawsze] musi być na to racjonalne wytłumaczenie ;))
Mówię to i mogę tak Tobie powtarzać nawet,jak będziemy mieć po 20 lat...
UWIERZ W SIEBIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie patrz na innych i nie myśl co ktoś pomyśli o Twojej osobie!
Nie odwracaj się za siebie i idź przed siebie!
"Idź pewnym krokiem w kierunku swoich marzeń."
-cytat: Sekretnik 3 z Violetty
Z doświadczenia wiem,że to nie jest wcale takie proste,ale spróbuj......
Spróbuj w jakiejś chwili swojego życia zamknąć oczy i znaleźć się w swojej podświadomości.
Wytłumaczyć sobie,że to co robię może być piękne i doskonałe
(oczywiście nie przesadzajmy).
Zapomnieć o tych rzeczach,które były porażką i poszukać nowych,które mogą spodobać się mi samej.
Teraz zacytuję taki fragment z mojego podręcznika od Polaka ;-D
"(...) Najsilniejszymi są nie zawsze ci,którzy wygrywają lecz ci,którzy nie dają się przeciwnością losu."
Jestem z Tobą i zostanę do końca,nawet jeżeli mnie diabli wezmą.
~a tak mi się wymyśliło. ^.^
Złotko,to wszystko pisałam najszczerzej jak potrafiłam i włożyłam w to tyle serca,ile miałam.
NASZA ZASADA
Nie dziękuj i uwierz we własne możliwości. *o*
Czekam.Całuję i ściskam ;****
Twoja wierna czytelniczka.
Teczka12
Ach...I kofffam ;***
UsuńWitoj ;* haha ;*
UsuńOczywiście, że pamiętam ;* Te słowa zostaną w moim sercu na zawsze ;*
Violka najpierw robi, potem myśli ;p Właśnie, pewne zmiany w życiu są potrzebne ;)
Nie jestem z siebie zadowolona bo jestem pełna kompleksów ;) Nie wiem czemu, jest jakiś problem ze mną ;) Ludzie wokół mnie mówią o mnie tyle pozytywnych rzeczy, a ja uparcie stoje przy swoim. Jednak pracuje nad sobą ;) Będę starać się już tak nie krytykować ;)
Będę dziękować, bo jak inaczej okazać wdzięczność za Twoje słowa? ;* Słowa, które tyle dla mnie znaczą i pomagają mi uwierzyć w siebie ;**
ja Ciebie też kocham ;*
Pozdrawiam,
Rachel ;*
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale zgubiłam link do bloga ^.^
OdpowiedzUsuńCudo, cudeńko...nawet to za mało !!!
Czysta perfekcja, pełen profesjonalizm...♥♥♥♥♥
Uwielbiam styl, jakim piszesz.
Tak realistycznie opisujesz każdą sytuacje, wszystkie emocje !!!
Można się wczuć w bohatera ♥♥♥♥♥
LEOŚ LEOŚ LEOŚ Taki IDEALNY a Viola go unika :D
Nie ładnie xD
Jeee Vilu zerwała z Diego :P
To teraz chcę Leonettkę (Ale pewnie będę musiała poczekać)
Fajnie, że Violetta się zmienia !!!!
Jestem oczarowana twoimi zdolnościami, więc ty uwierz mi na słowo, że jesteś ŚWIETNA !!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kocham i przesyłam buziaki :*
~Kinga
Dziękuje ♥
Usuń