"Niestety, każda z przyczyn wydawała się bez sensu. Tak jakby prawda chciała mi zajrzeć prosto w oczy, a mnie brakowało odwagi, żeby to spojrzenie odwzajemnić."
W uszach,
ciągle rozbrzmiewał dźwięk jego głosu, który był dla obolałego serca,
uśmierzeniem cierpienia. To niemożliwe, aby to był On. Wmawiała sobie, że to wyobraźnia
płatała jej figle, ponieważ nie chciała opuszczać Buenos Aires. Zignorowała
krzyk, który musiał być tylko omamem słuchowym. Ruszyła dalej, aby nie porzucić
swojego postanowienia o wyjeździe.
- Violetta!
Rozpaczliwy
krzyk, jakby nalegający, aby się zatrzymała, usłyszała ponownie. Czy jej
pragnienia o jego pojawieniu się tutaj, były tak silne, że oszalała?
- Violetta!
– usłyszała ponownie.
Zamarła.
Miała wrażenie, że osoba wypowiadająca jej imię, jest coraz bliżej. Dziewczynie
zrobiło się słabo. Stanęła z boku, aby śpieszący się ludzie jej nie stratowali.
Zakryła uszy dłońmi i mocno zacisnęła powieki. Łapczywie wdychała powietrze.
Traciła kontrole nad swoim ciałem. Zaczęła kołysać się w przód i w tył, aby
tętno się uspokoiło.
- Violetta – wypowiedział imię szatynki ze zmartwieniem.
Na ramionach
poczuła ciepły dotyk jego dłoni. Otworzyła niepewnie oczy i ujrzała przystojną twarz szatyna.
- Wynoś się
z mojej głowy! – wyjąkała zrozpaczona. Była przerażona tym co się z nią dzieje.
Nie chciała, żeby ludzie patrzyli na nią jak na wariatkę i wysłali w kaftanie
do szpitala. – Przecież… Nie, nie może cię tutaj być… Tak, zwariowałam – oznajmiła
przerażona i wybuchła płaczem.
- Jestem tutaj,
jestem – powtarzał zatroskany. Leon zbliżył się do dziewczyny i zamknął ją w
szczelnym uścisku swoich ramion. – Myślałaś, że pozwolę ci odejść? – spytał i
zaczął gładzić szatynkę po włosach, by choć trochę się uspokoiła. – Jesteś dla
mnie zbyt ważna i jeżeli chcesz, bym był szczęśliwy, musisz tutaj zostać –
złożył czuły pocałunek na jej czole.
- To… To
zbyt piękne, aby mogło być prawdą – uniosła lekko głowę, aby patrzeć w zielone
oczy chłopka.
- Co muszę
zrobić, żebyś uwierzyła? – uśmiechnął się smutno. Otarł kciukiem łzy płynące z
oczu Violetty.
Zadrżała pod
wpływem dotyku Meksykanina. Wpatrywała się w niego oczarowana.
- Naprawdę
tutaj jesteś? Ja… Ja nie zasługuje na to. Nie zasługuje na ciebie – spuściła
głowę smutna.
- Proszę,
nie mów tak. Niepotrzebnie się tak uniosłem. Wybacz mi – chwycił jej podbródek
i uniósł twarz dziewczyny, tak by brązowe tęczówki patrzyły na niego. – Nie
mogę znowu cię stracić. Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie zniósłbym tego
kolejny raz. Zostaniesz w Buenos Aires? – spytał z nadzieją.
- Leon, ja…
Już podjęłam decyzje – odpowiedziała i wyswobodziła się z jego ramion. –
Żegnaj… - wydusiła. Chłopak złapał jej nadgarstek, aby nie odchodziła. Szatynka
uwolniła się z jego uścisku i skierowała we wcześniej obranym kierunku. Tylko,
czy nie zrani go bardziej, gdy odejdzie? Odwróciła się. Popatrzyła na Leona.
Nie ruszył się z miejsca, stał smutny ze spuszczoną głową. Miała kierować się
głosem serca, a zupełnie go zignorowała. Nie mogła zostawić Verdasa. Nie
chciała więcej widzieć jego cierpienia. Potrząsnęła głową. Puściła się biegiem. Zatrzymała
się dopiero w objęciach chłopaka. Przylgnęła do niego całym ciałem. Słuchała głośno
bijącego serca Meksykanina. Odsunęła się odrobinę. Ujęła twarz chłopaka w
dłonie.
- Leon, już nigdy cię nie zostawię. Prawda
jest taka, że nie umiem już żyć bez ciebie – uniosła kąciki ust ku górze. Była
zaskoczona własną szczerością. Nie ugryzła się w porę w język, aby zatrzymać
słowa, które cisnęły się do ust.
- Tak, więc zostajesz?
– spytał dla pewności.
Violetta
pokiwała energicznie głową. Szczęśliwy chłopak objął ją w tali i podniósł do
góry, okręcił się wraz z nią wokół własnej osi.
- Leon –
pisnęła, a po chwili zaśmiała się rozradowana. Gdy, ponownie stanęła na swoich
nogach odsunęła się trochę od chłopaka, bo czuła, że jest niebezpiecznie blisko
niej.
- Kobieto,
ale żeby mnie tak straszyć? Chcesz, abym zszedł tutaj na zawał? – zażartował.
-
Oczywiście, że nie. Nie wiedziałam, że aż tak ci zależy – odparła, uciekając
przed nim wzrokiem.
- Nawet nie
zdajesz sobie sprawy jak bardzo – odgarnął niesforny kosmyk z jej twarzy,
ponownie się do niej przybliżając. Po ciele szatynki przebiegł przyjemny
dreszcz.
- Emm, Leon.
Naruszasz moją przestrzeń, nie pchaj się tak bo mi gorąco – powiedziała speszona.
- Nie
wiedziałem, wybacz – zaśmiał się. – Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Nie ma,
więc powodu, abyś czuła się nieswojo, kiedy jestem tak blisko. Chyba, że…
- Chyba, że
co? – spytała z ciekawością.
- Chyba, że
czujesz do mnie coś więcej.
- Jaa, jaa. –
wyjąkała zdenerwowana.
Czy, to było
aż tak widoczne? Chciała to ukryć. Miała dosyć zatajania prawdy, ale co jeśli
chłopak ją wyśmieje? Jeżeli nie czuje tego samego? Nie mogła powiedzieć, że jest w nim zakochana. To niedorzeczne, bo nie mogła poczuć czegoś do chłopaka z
którym była jej przyjaciółka. Nie mogła skrzywdzić Fran, nawet jeżeli nie są
sobie tak bliskie, jak kiedyś.
- Nagle
zamilkłaś – powiedział.
Był coraz
bliżej. Utkwiła wzrok w jego ustach, przypatrywała się im z pożądaniem. Czy
mogła na chwile o wszystkim zapomnieć i zasmakować pocałunku, którego tak
bardzo pragnęła? Szatyn pochylił się niepewnie nad szatynką i musnął delikatnie
jej usta. To było jednak dla niej za mało. Dziewczyna przesunęła dłonią po włosach Leona, aby przyciągnąć go jak najbliżej. Ich wargi złączyły się w jedność.
Drugi pocałunek był bardziej namiętny. Chcieli w nim przekazać jak wielkie jest
uczucie, którym siebie obdarzyli. Gdy się odsunęli, ich oczy się spotkały. Nie
były potrzebne żadne słowa. Kiedy, panienka Castillo uświadomiła sobie co
zrobili, jej twarz oblał rumieniec. Musiała jednak przerwać tą wyjątkową
chwile.
- Ll, Leon.
My nie możemy – złapała się za głowę, zdając sobie sprawę, z beznadziejności
sytuacji. – Fran… Nie mogę jej tego zrobić – zrobiła krok w tył, aby oddalić
się od Meksykanina na bezpieczną odległość.
- Violu,
przecież nie mamy wpływu na to, kogo darzymy uczuciem – złapał dłoń szatynki i
splótł ich palce razem.
- Najlepiej
będzie, kiedy zostaniemy tylko przyjaciółmi – zabrała swoją rękę. – Zapomnijmy
o tym co się stało.
- Violetta,
ale ja cię k…
- Nie –
przerwała mu. – Proszę, nie kończ – oznajmiła wbrew sobie.
- Dobrze,
jak chcesz. Tyle, że ja nie poddam się tak łatwo – uśmiechnął się pod nosem.
***
Oboje szli w
przyjemnej ciszy. Violetta odpłynęła do krainy swoich myśli. Na jej usta sam
cisnął się uśmiech, kiedy przywoływała w umyśle wspomnienie dotyku warg Leona.
Sama nie mogła określić, jak wtedy się czuła. Po raz pierwszy od śmierci mamy,
była naprawdę szczęśliwa. Nie chciała odpychać od siebie chłopaka, ale nie
chciała również skrzywdzić dawnej przyjaciółki. Podczas ich ostatniej rozmowy w
końcu dostrzegła, że Fran może się zmienić, tylko musi jej w tym trochę pomóc.
Pragnęła usłyszeć od Leona, że ją kocha, lecz wiedziała, że wtedy trudniej
byłoby trzymać się na dystans. Spojrzała na niego kątem oka i znowu poczuła w
sercu to przyjemne uczucie. Musiała się przyznać przed samą sobą, że nieodwracalnie
zakochała się w nim. Myślała tylko o tym, że znowu chciałaby być blisko niego.
Poczuć słodki smak jego miękkich ust.
- Zamyśliłaś
się księżniczko – powiedział czule. Złapał jej dłoń, zamykając w uścisku
swojej.
- Leon –
wyjąkała. Było ciężko, a on bardziej utrudniał, by hamowała chęć dotykania
go. – Przyjaciele nie trzymają się za ręce.
- Skąd
wiesz? Nawet jeśli, to przecież nic do mnie nie czujesz i nie powinnaś się
krępować takich gestów, ze strony wyłącznie, przyjaciela – oznajmił chytrze. Ukazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
Wywróciła
oczami. Nie mogła się złamać, a miała ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że
cholernie jest w nim zakochana.
- Jesteśmy.
Znowu
znalazła się w tym wyjątkowym miejscu. Tutaj mogła poczuć, że na świecie jest
wyłącznie ona, szatyn i rozkoszna cisza, która koiła każdą niepewność.
- Skąd
możesz wiedzieć co czuje? – skrzyżowała ręce na piersi. Popatrzyła na iskrzące
się w świetle słońca, jezioro.
- Szczerze
mówiąc, to nie wiem. Wiem co ja czuję, tylko niegrzecznie mi przerwałaś, gdy
chciałem to powiedzieć. Violetta, czuję coś do ciebie i to nie są wyłącznie
uczucia, którymi darzy się przyjaciółkę.
- Leon…
- Nie
przerywaj mi, proszę. Prawda jest taka, że kocham cię Violetta. – Popatrzyła na
niego zaskoczona. Wypowiedział słowa, mające nieprawdopodobną moc. – Dobrze słyszałaś – uśmiechnął się szeroko. – Kocham Violette Castillo! – wykrzyczał.
- Ciii –
przytknęła palec do swoich ust. – Ktoś Cię usłyszy – rozglądała się
gorączkowo.
- Za cicho?
Mogę głośniej. Kocham Violette Castillo!
Z ust szatynki wydobył się perlisty śmiech. Wariat –
pomyślała. Rzuciła się na niego z impetem, aby zatkać usta chłopaka swoją dłonią. Nie
wyszło jednak tak jak chciała. Oboje runęli na trawę. Całą twarz Violetty oblał
rumieniec, bo teraz leżała na ciele chłopaka.
- Pp,
przepraszam – jęknęła zawstydzona. Chciała się jakoś podnieść, ale szatyn
uniemożliwił jej to.
- Nie
wywiniesz się teraz tak łatwo – zaśmiał się wesoło.
Chłopak
przekręcił szatynkę, tak, aby leżała na trawie. Objął twarz dziewczyny w dłonie
i przybliżył się. Ponownie tego dnia złożył na ustach Violetty gorący
pocałunek, który odwzajemniła.
- Kocham
Cię – wyszeptała wprost do jego ust.
Rozdział tworzony w towarzystwie piosenki Love Me Like Do. Wkręciła mi się ta piosenka i nie mogę przestać jej słuchać *.* Trzy pocałunki w jednym rozdziale, zaszalałam xd
Dziękuje za wszystkie komentarze. Dają mi siłę i przynoszą wenę ;*
Mam dobry humor, więc dzisiaj nie krytykuje "tego czegoś" powyżej ;)
Buziaki,
Wasza Rachel ;*
Moje <3
OdpowiedzUsuńMoje ^^
OdpowiedzUsuńekstra
OdpowiedzUsuńdziękuje ;*
UsuńWrócę <3
OdpowiedzUsuńJeśli komentarz nie bedzie powalać to wybacz, ale jestem w wyjątkowo złym humorze....
UsuńNo i nareszcie nie krytykujesz tego cudeńka! Czy ja Ci już mówiłam jak wspaniale piszesz i że w przyszłości chciałabym przeczytać Twoją książkę? To w jaki sposób przekazujesz te wszystkie uczucia, emocje... Cudowne.
Widzę, że nie tylko ja kocham Love me Like you do <3
Trzy besos Leonetty w J E D N Y M rozdziale!
Jaram się <3
On ją kocha <3
Ona jego kocha <3
I prawidłowo!
Fran się w końcu zmieni! I będzie happy leonetta, chyba że ta Francesca namiesza... Nie ma prawa!
wiedziałam, że to Leon zatrzymał Violę!
Na początku nie chciała się zatrzymać, ale w końcu została <3
Leonowi tak na niej zależy <3
To jest takie słodkie!
Chciałabym umieć tak pisać, tylko pozazdrościć talentu <3
Nasz Lajon tak sprytnie podszedł V. I prawidłowo!
W końcu się przyznali co do swoich uczuć <3 a on nie ma jej nic za złe <3 soo cute!
Dobrze, mój humor jest już całkowicie zepsuty, więc kończę.
Liczę na szybki next!
I czekam aż mi odpowiesz (TWIERDZĄCO!) na moje pytanie w sprawie Twojego profesjonalnego pisania!
Czekam :-**
I zapraszam do siebie :-***
Besos,
Nathalia
Komentarz jest wspaniały ;*
UsuńDziękuje, że skomentowałaś mimo tego, że nie masz humoru ;*
Jestem zawstydzona. Te słowa... Nie jestem pewna czy na nie zasługuje ♥
Nie musisz mi zazdrościć, bo Ty również masz niesamowity talent. Jesteś bardziej utalentowana ode mnie ;*
Mam takie głupie marzenie, że kiedyś stworzę własnych bohaterów i ich świat ;) Mam zamiar doskonalić swoje umiejętności, ale nie wróżę sobie sukcesu ;)
Zajmuję!
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś mnie, więc jestem. I chyba zagoszczę tu na dłużej.
UsuńPisałaś ten rozdział w towarzystwie piosenki Love me like you do. Mnie tak wkręciła ta piosenka, że nie mogę bez niej normalnie funkcjonować. Ale mniejsza o to.
Rozdział bardzo mi się podoba, jest genialny.
3 pocałunki w jednym rozdziale, super!
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział ♥
I dodaj gdzieś tutaj zakładkę: Obserwatorzy, bo nie mam jak tutaj zaobserwować i muszę to zrobić przez bloggera.
Kocham,
Kylie ;*
Ciesze się, że wpadłaś ;*
UsuńDziękuje, te słowa wiele dla mnie znaczą ;*
Zakładka już dodana ;)
Boski :)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam Love me like you do <3
Pisałaś rozdział przy tej piosence :)
A co do rozdziału - wspaniały ;)
Trzy buziaki tylko w jednym rozdziale, bosko.
Czekam na kolejny rozdział
~Katy♥
Bardzo dziękuje ;*
UsuńAAAAA <3
OdpowiedzUsuńWspaniały ;*****
Koffam cię dziewczyno!!! Masz dar.!
Czekam <3
# By Rox xy
Dziękuje z całego serca ;*
Usuńhaha, ale Ty tak na serio? ♥
Z tym darem, to bym się do końca nie zgodziła ;*
Cześć, moje słoneczko ♥
OdpowiedzUsuńW sumie nawet nie wiem od czego zacznę, bo muszę Ci tyyyyyle napisać.
Już po raz kolejny piszę ten głupi komentarz, niedługo wyrzucę ten zacofany komputer przez okno. Bożee, niech ten komputerek się w końcu ogarnie, bo mu strzele, jak Boga kocham... Kolejny dzień z rzędu to samo, rany!
Jak tu cię nie kochać, co? Piszesz tak wyśmienicie, ze normalnie umieram, wiesz?
Fenomen rozdziału 15? Zdecydowanie Violcia i Leoś. I to bardzo! Kurde, oni są wspaniali, cudowni, najlepsi wprost. Jezu, jak dobrze, że on za nią tam poleciał na te lotnisko, przecież jej by już nie było... Violka jest mu przeznaczona. Oni razem tworzą w pewien sposób jakieś dopełnienie. Razem tworzą jedno, wystarczy skleić, a gdzie ten cholerny klej? Klejem jest miłość. Hahahah ♥
Oni mają się tak strasznie ku sobie. Wszystko wyszło Ci tak idealnie. Wszystko zapięłaś na ostatni guzik. Spojrzenia, gesty, słowa. Leon u Ciebie jest taki idealny. Jak ty to robisz? Jaaaaaaaaak?
A pan Verdas i pani Franeczka to już przeszłość. Moje karty wywróżyły im rozstanie. Jam jest wróżbita Kaasia, wierz mi co mówię. Hahaahhah ♥
A Violka to jest jakaś głupia. Wiadomo, że ma być z Leonem, a nie znowu jakieś podchody urządza. Ale sądzę, że to chwilowe zaćmienie - przejdzie jej.
Dobra, nie napisałam nic inteligentnego. Ale piszesz tak wspaniale, że się nie da! Jesteś niesamowita, a ja Cię podziwiam. Takie arcydzieła tu tworzysz, że normalnie brak słów. Też bym tak chciała, a nie jakieś tam gnioty tworzę xd
Czekam, czekałam i czekać będę na książkę twojego autorstwa. Jesteś tak niesamowita. Ale nie tylko jako pisarka, ale jako człowiek. Masz ogromne serducho, a Bóg Ci to kiedyś wynagrodzi. ♥
Wybacz za ten cały komentarz na górze, zasługujesz na coś lepszego, a nie na takie miernoty - ale wiem, że to kochasz. Hahahahah ♥
Koooooooooooooooooocham cię tak bardzo, bardzo mocno! Strasznie, okropnie wręcz. ♥ Pozdrawiam Cię jak najcieplej, zacna niewiasto. ♥
P.S. Dodałam nowy szablon u siebie na blogu, wpadnij :*
P.S.2 Jeśli to przeczytałaś to jesteś jeszcze większym mistrzem niż dotychczas byłaś. Aj lof JU Mi Amor ♥
Kasiu ;*
UsuńCiesze się, że przybyłaś i zostawiłaś ten wspaniały komentarz, który powoduje przyjemne ciepełko na moim sercu ;*
haha tylko niech ludzie uważają na głowy ;*
Dziękuje, ale nie zasługuje na takie pochwały ;*
Nosz kurde! ;) Kiedy w końcu dostrzeżesz swój przeogromny talent? ;*
Książka mojego autorstwa? Czasami marzę, aby stworzyć coś swojego, ale to tylko głupie marzenia ;)
Jeszcze raz przeogromnie Ci dziękuje skarbie ;*
kooocham ♥
Już pędzę, by zobaczyć ;*
Witaj Aniu!
OdpowiedzUsuńKomentarz może nie będzie powalający...wiem,wiem.Powtarzam się za każdym razem,ale sama nie wiem co się ze mną dzieje.Wrócę w wolnej chwili...No widzisz,piszę przed przeczytaniem..Rany!!! Co ze mnie za łamaga :/