„Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny:
Są one na kształt
prochu zatlonego,
Co, wystrzeliwszy,
gaśnie.”
Weszła do
domu. Rzuciła klucze na stół i usiadła na kanapie obok taty. Przez chwile patrzyła pusto w przestrzeń. Podjęła już
decyzje. Musiała zapomnieć o Leonie. Płomyk nadziei, który tlił się w jej
wnętrzu, powoli wygasał. Przychodzące zwątpienie, mogło go unicestwić już na
zawsze. Chłopak milczał. Uważała, że nie może liczyć na to, że się odezwie.
Gdyby była na jego miejscu, pewnie też byłaby zawiedziona. Westchnęła cicho.
- Violu?
Stało się coś? – spytał zmartwiony mężczyzna.
- Cc, co? –
potrząsnęła głową pozostawiając myśli. – Przepraszam tato, możesz powtórzyć? –
uśmiechnęła się smutno.
- Pytałem
czy coś się stało. Wyglądasz na przygnębioną.
- Nie,
wszystko okej… - skłamała. – Zastanawiałam się… - utkwiła wzrok w swoim
brzoskwiniowym lakierze. – Co byś powiedział, gdybym wyjechała do Madrytu?
Chciałam zobaczyć się z babcią – spojrzała na tatę chcąc zobaczyć jego
reakcje.
- To właśnie cię trapi? Boisz się, że się nie zgodzę? – Przytaknęła ruchem głowy. – Nie
mógłbym się nie zgodzić – posłał jej szeroki uśmiech.
- Dziękuje,
dziękuje – przytuliła go szczęśliwa.
- Dlaczego
tak nagle chcesz wyjechać? – uniósł pytająco brew.
- Eee… -
zająknęła się. – Po prostu okropnie się za nią stęskniłam.
- Powiedzmy,
że ci wierzę. Tylko jest jeden warunek. Po powrocie zaczniesz naukę w Studio.
- Dd,
dlaczego? – twarz szatynki lekko zbladła. Nie mogła przecież powiedzieć mu, że
nie planuje tutaj wracać. Kłamała, znowu. – Nie podoba mi się tam, a co powiesz
na jakąś inną szkołę muzyczną?
- Myślałem,
że pójdziesz w ślady mamy. Jednak, jeżeli nie czujesz się tam dobrze… To zgoda.
– ucałował jej czoło.
- Wiesz, że bardzo cię kocham tato? – zaśmiała się cicho i mocno uścisnęła mężczyznę.
- Ja też cię
kocham córeczko.
***
Czuła jakby
serce rozsypywało się na malutkie kawałeczki, a tylko jedna osoba byłaby
wstanie ponowie ułożyć je w spójną całość. Chwyciła do ręki długopis i zaczęła
pisać. Czynność utrudniały ciągle napływające do oczu łzy. Skapywały na kartkę
papieru i rozmazywały tusz przedmiotu do pisania. Szatynka postanowiła napisać
list do Leona. Nie mogła odejść bez słowa.
Moje słowa zasługują tylko na miejsce w
koszu, pośród innych mało ważnych rzeczy. Zanim jednak porwiesz tą kartkę na
kawałki, przeczytaj to co napisałam. Proszę, to dla mnie bardzo ważne.
Nigdy nie chciałam wywołać na Twojej twarzy
smutku, kocham Twój uśmiech. Mam świadomość tego, że nie mówiąc prawdy,
zraniłam Cię. Jednak, tak bardzo się bałam, że mnie nienawidzisz. Chciałam się
od Ciebie odsunąć, zanim dowiedziałbyś się prawdy. Tylko nie mogłam. Tak
naprawdę w ogóle nie chciałam. Przed ponownym spotkaniem Ciebie, byłam jak
usychający kwiat bez wody. Gdy się zjawiłeś, odzyskałam siłę by żyć dalej. Mój
świat był szary. Była tylko ciemność i nic poza tym. Leon, to Ty sprawiłeś, że
na nowo zagościły w nim barwy. Byłeś światłem, które rozproszyło noc, w której
żyłam każdego dnia. Myślałam, że wszechświat się na mnie uwziął i nie daje mi w
darze nic, prócz cierpienia. Byłam w
błędzie. Los ponownie skrzyżował nasze ścieżki. Dzięki Tobie znowu otworzyłam
swoje serce na muzykę. Słowo dziękuje to zdecydowanie za mało. Nigdy nie spłacę
długu wdzięczności, który u Ciebie mam. Może gdybym po śmierci mamy nie
odrzuciła Twojej przyjaźni, wszystko wyglądałoby inaczej? Nie mogę, jednak
myśleć o tym, co by było gdyby... Sama podejmowałam decyzje i teraz muszę pogodzić się z ich konsekwencjami. Choćbym bardzo chciała, nie mogę odmienić
przeszłości. Mogłabym prosić Cię, abyśmy zaczęli od nowa, ale nie zasługuje na
to. Właśnie dlatego postanowiłam zniknąć z Twojego życia, na zawsze. Przyrzekam
Ci, że już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. To trudne, lecz zrobię wszystko,
byś już nigdy ponownie przeze mnie nie cierpiał. Chciałabym walczyć, jednak na
to już chyba jest za późno… Nie chcę widzieć bólu, wywołanego wyłącznie przez
moją osobę.
Słowa płyną z głębi mojego serca. Piszę ten
list, ponieważ nie mogłabym Ci powiedzieć tego wszystkiego osobiście. Zależy mi
na Tobie i pragnę Twojego szczęścia. Odchodzę bo nigdy nie zasługiwałam na
Ciebie. Jesteś wspaniałym człowiekiem. W Twojej obecności czuje spokój i radość.
Kocham Twój dotyk, który powoduje, że po całym moim ciele rozchodzi się
przyjemne ciepło. Moje serce przyśpiesza, gdy Cię widzę. Uwielbiam Twoje
zielone oczy, w których głębi mogłabym tonąć wieki . Moje myśli wciąż
błądzą w kierunku Twojej osoby. Nie mogę jeść, nie mogę spać bo ciągle o
Tobie myślę. Kiedy przez dłuższy czas nie jesteś przy mnie, tęsknie. Czy
to możliwe, że jestem w Tobie zakochana? Nie wiem jak wytrzymam bez Ciebie.
Będę musiała nauczyć się żyć z tęsknotą. Sama sobie zgotowałam ten los.
Życzę Ci, aby Twoje życie ułożyło się jak
najlepiej. Zasługujesz na to jak nikt inny.
Bądź szczęśliwy!
Odłożyła długopis
i oparła łokcie na biurku. Starła łzy i ukryła twarz w dłoniach. Miała ochotę
krzyczeć. Czuła się okropnie. Ból pochłaniał każdą cząstkę ciała. Traciła
kolejną osobę, na której tak bardzo jej zależało. Panującą cisze przerwało
stukanie w drzwi pokoju.
- Pp…
Proszę – wyjąkała ochryple.
- Violu,
masz gościa – oznajmiła Olga.
Leon? – przemknęło jej przez myśl z
nadzieją. Zabrała dłonie z twarzy i skierowała ją w stronę drzwi. Do pomieszczenia
weszła ognistoruda dziewczyna.
- Vils? Nie
wiem czy mnie pamiętasz… - powiedziała niepewnie. – To ja, Camila. – wskazała na
siebie.
- Cami… -
oczy szatynki trochę się rozświetliły. Zerwała się z miejsca i podeszła do
przyjaciółki. Objęła ją ramionami i mocno się do niej wtuliła. Zaskoczona
Camila oddała uścisk. Potrzebowała kogoś z kim mogłaby teraz porozmawiać.
- Violu, udusisz
mnie – wydusiła i zaśmiała się radośnie.
- Ojej,
wybacz – odskoczyła od rudej, wyswobadzając ją z uścisku.
- Trochę
czasu minęło – uśmiechnęła się.
- Tak… -
odwróciła wzrok zmieszana. – Jesteś zła? Nie chcesz mnie znać?
- Gdybym
była zła, to nie byłoby mnie tutaj – trąciła szatynkę delikatnie w ramie. –
Stęskniłam się.
- Naprawdę? –
spytała zaskoczona. – Nie zasługuje na twoje przebaczenie.
- Vils, byłaś
dla mnie jak siostra. Zależy mi na tobie, więc nie wiem jak mogłabym postąpić
inaczej.
- Dziękuje –
uścisnęła ją.
- To co było
puśćmy w niepamięć – uniosła kąciki ust ku górze. – Lepiej powiedz mi szybko
co się dzieje. Źle wyglądasz – zmarszczyła brwi zmartwiona.
- Byłaś
dzisiaj w Studio? – ruda skinęła głową. – Tak, więc mniej więcej wiesz co się
stało. Straciłam Leona, na zawsze – wyszeptała.
- Jestem
pewna, że wszystko się ułoży – uścisnęła ramię Castillo, aby dodać jej otuchy.
– Zależy mu, więc ci wybaczy.
- Nie jestem
tego taka pewna. Najlepiej będzie, kiedy zostawię go w spokoju. Wyjeżdżam z Buenos
Aires, jak ostatni tchórz – oznajmiła i usiadła na skrawku swojego łóżka.
- Jesteś
pewna, że tego właśnie chcesz? – spytała i usadowiła się obok przyjaciółki. –
Strach, to najgorszy wróg. Najlepiej postarać się go odrzucić, aby nie przejął
kontroli nad twoim życiem. Przez niego możesz na zawsze go stracić.
- Ja już go
straciłam – upierała się. – Cami, nie przekonasz mnie. Podjęłam decyzje. Już wystarczająco
dużo przeze mnie wycierpieliście – spojrzała w smutne oczy koleżanki.
- Och, Vils
jesteś taka uparta – zachichotała niewesoło.
- Przynajmniej
to się nie zmieniło. Cami…
- Tak?
- Możesz mu
coś przekazać? – wstała i podeszła do biurka. Sięgnęła po leżącą tam kartkę i
schowała do koperty, podała ją koleżance.
- Tak,
oczywiście – chwyciła kopertę w swoje dłonie.
- Będę bardzo
wdzięczna, kiedy dopilnujesz by to przeczytał.
Przed waszymi oczami, trzynastka. Czy okazała się pechowa? Opinie pozostawiam w waszych rękach ;*
Kto się spodziewał tak szybko kolejnego rozdziału? Na pewno nie ja ;) Jakiś przypływ chęci na pisanie mnie dopadł. Postanowiłam skorzystać z tego przedziwnego zjawiska, który rzadko się zdarza.
Trochę dłuższy niż poprzedni, ale i tak nie jestem do końca zadowolona. Żadna nowość, prawda? ♥
Okej, nie męczę was więcej ;*
Pozwól, że zaraz wrócę :*
OdpowiedzUsuńHejaszka ;*
UsuńOdbiło mi,więc komentarz będzie bezsensowny.
Uwierz w siebie Aniu i walcz.Bo walka czyni mistrza(?).
Trzynastka zawsze jest pechowa..Nie ma co ściemniać i już!
Wrzucaj następny rozdzialiczek...Hue hue hue hue...
Ależ my z Kaśką głupie jesteśmy...Och my gat!!!
Pozdrawiam c:
No heeej ;*
UsuńCieszę się, że jest Ci wesoło ♥
Ciągle walczę z moją samokrytyką. Toczy się emocjonujące starcie na ringu. Bilety już w sprzedaży na www.cośzemnanietak.pl xd
Aa następny rozdział jeszcze nie napisany ;*
Hah! Jaram się i nie mogę przestać chcichotać.Twoje suchary są powalające.Starcie toczy się na ringu.Samokrytyka zadaje Ani kolejny cios.Jednak ona się nie poddaje i stawia kolejny krok,by się temu sprzeciwić-taką chcę Cię widzieć :*
UsuńOj, kochana, kochana...
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć?
Zastanów się, co ja teraz myślę...
Myśl, myśl, myśl...
Myślę, że Ty myślisz, że mogłabyś napisać to lepiej.
Weszłam na Twojego bloga z nikłą nadzieją, że może coś dodałaś, a jednak!
Dawno nie płakałam, a raczej nie. Płakałam jakieś 10 minut temu kiedy weszłam na bloga Agaty, a teraz płaczę po raz kolejny. To miała być szczęśliwa trzynastka, a tu raczej tak pechowa, aż się płakać chce. Aniołku, chciałabym zostawić po sobie ślad. Nie potrafię napisać nic sensownego, wszystkie słowa tak jakby umarły. Ania, wiesz, że jesteś mistrzynią? Nie wiesz, bo wmawiasz sobie coś innego. No to ja ci mówię po raz enty, że jesteś. I koniec, wiem lepiej, od tego momentu nie chcę słuchać protestów. Jesteś naprawdę wybitną pisarką, która z niewiadomych przyczyn nie chce uwierzyć w swoje ogromne umiejętności. Jak mam cię do tego przekonać? Masz uwierzyć, i tyle! Nie każ mi myśleć, nie jest to moją mocną stroną. A przy tym ten wspaniały, niepowtarzalny styl, taki no - tylko Twój! Że aż chce się czytać jeszcze raz, i jeszcze. I tak do końca. Zdradzę Ci, że kiedy w końcu napiszę ten mój bezsensowny komentarz zwykle czytam kila, a nie raz nawet się zdarza po kilkanaście razy to arcydzieło, które mam skomentować.
Violetta i Leon, Leon i Violetta, skupmy się na tej dwójce. Pięknie opisałaś ich historię, uwierz. Wykreowałaś te postacie w dość nietuzinkowy sposób, który oczywiście przypadł mi do gustu. Kocham Violettę u Ciebie w Twojej historii, bo tak szczerze mówiąc to w serialu działa mi na nerwy, nieistotne… Kocham również Leona, zresztą go nie da się nie kochać, ale jeszcze bardziej kocham ich oboje razem. I znowu płaczę, jeszcze bardziej niż przed chwilą.
Dlaczego Violka zawsze próbuje uciekać, sądząc, że tak będzie dla wszystkich lepiej. Ach no tak, zapomniałam! Ona myśli, że zbawi cały świat, ale nie było jeszcze takiej osoby co dogodzi każdemu. Ale tak swoją drogą jeśli by wyjechała może Verdas w końcu uderzy po rozum do tej swojej pięknej główki i zacznie działać? Rany to wszystko jest zbyt skomplikowane… Ale po burzy wyjdzie słońce, prawda?
Pozdrawiam, kocham, podziwiam, czekam na rozdział. Twoja głupia Kaśka.
Oo kochana skąd wiedziałaś? Czytasz w moich myślach? ;) Albo jestem za bardzo przewidywalna ;)
UsuńKasiu, nie płacz ;*
Jestem bardzo wdzięczna, dziękuje ♥ Wielbię Twoje cudowne komentarze ;* Dodają siły na dalsze pisanie ;* Bardzo mnie uszczęśliwiają ;*
super rozdział
OdpowiedzUsuńdziękuje ;*
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny :)
Na pewno 13 rozdział nie jest pechowy, bo napisany naprawdę dobrze.
Nie kłamię !
Czekam na kolejne rozdziały i postaram się wpadać jak najczęściej!
http://timewillshowff.blogspot.com/
dziękuje ;*
UsuńNa pewno wpadnę ;)
Zajmuję xd P.S wrócę ^^
OdpowiedzUsuńOkej, czekam <3
Usuń