Jest tysiąc marzeń kolorowych
Nie ma lepszych, ani gorszych
Violetta - Ser Mejor
Kilka lat później
Rozpierała ją pozytywna energia. Myśl, że po
kilkumiesięcznej rozłące zobaczy bliskich, wprawiała szatynkę w doskonały nastrój.
Najbardziej cieszył ją fakt, że zobaczy zielonookiego szatyna. Nigdy już nie
chciała, aby byli osobno przez tak długi czas. Rozmowy przy których widziała
go wyłącznie na ekranie laptopa, były niczym w porównaniu z możliwością
dotknięcia jego skóry czy składania na jego ustach czułych pocałunków. Nigdy
nie przypuszczała, że życie ofiaruje jej osobę, dzięki której będzie taka
szczęśliwa. Wszystkie problemy - duże czy małe - za sprawą jego obecności nie
wydawały się jej już takie straszne. Świadomość, że zawsze mogła liczyć na wsparcie
ukochanego dodawało sił, aby walczyć o szczęście.
Violetta poprawiła czarne okulary, które
spoczywały na nosie. Nie lubiła ściągać na siebie uwagi. Ostatnimi czasy,
ludzie aż za nadto, interesowali się panną Castillo. To ją trochę krępowało.
Jeszcze nie była przyzwyczajona do tego, że ludzie śledzili każdy jej krok. Ona
po prostu robiła, to co kochała.
Wyścigi przez ostatnie lata były dla niej najważniejsze. Przez to trochę zaniedbywała Leona, rodzinę oraz przyjaciół. Bliscy byli bardzo wyrozumiali, a w szczególności - Meksykanin. Zaskakiwało ją to, jak wiele jest w stanie dla niej zrobić. Czasem nachodziły ją myśli, że wcale nie zasługuje na miłość, którą darzył ją Verdas. Musiała coś zmienić, aby nie czuć, że marnuje jego czas. Teraz nadszedł moment, w którym on będzie stawiany na pierwszym miejscu. Osiągnęła już to, czego od zawsze pragnęła. Brała udział w zawodach, sławnych na skale światową. Była jedną z nielicznych kobiet, które konkurowały w wyścigach, z płcią przeciwną. Wygrywała i przegrywała. Zdobywała trofea, zyskała grono wiernych fanów, którzy śledzili jej karierę. Nie przypuszczała, że te marzenia, mogą się kiedyś ziścić. Wszystko wydawało się Violettcie, pięknym snem, z którego nie chciała kiedykolwiek się obudzić. Była z siebie dumna. Pomimo tylu przeciwności została kierowcą. To była pasja dziewczyny. Cel, który obrała sobie już jako dziecko. Teraz jednak pragnęła czegoś zupełnie innego od swojego istnienia.
Człowiek idąc przez życie, wciąż się zmienia. Dojrzewa, zmienia swój punkt widzenia na różne sprawy. Jego marzenia, także ulegają zmianie. W poszczególnych etapach ziemskiej wędrówki, nasze pragnienia oraz oczekiwania, przekształcają się. Violetta, dokładała wszelkich starań, aby każde marzenie urzeczywistniało się. Siedząc z założonymi rękami, nic nie zdziałamy. Nie należy z góry zakładać, że nam się nie uda. Jeżeli tylko chcemy, jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. Lista priorytetów Argentynki, uległa zmianie. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na srebrny pierścionek, który spoczywał na serdecznym palcu. Bardzo chciała wreszcie wyjść za mąż. Oczywiście, za Leona Verdasa, do którego należało jej serce. Pragnęła stworzyć wraz z nim szczęśliwą rodzinę.
Wyścigi przez ostatnie lata były dla niej najważniejsze. Przez to trochę zaniedbywała Leona, rodzinę oraz przyjaciół. Bliscy byli bardzo wyrozumiali, a w szczególności - Meksykanin. Zaskakiwało ją to, jak wiele jest w stanie dla niej zrobić. Czasem nachodziły ją myśli, że wcale nie zasługuje na miłość, którą darzył ją Verdas. Musiała coś zmienić, aby nie czuć, że marnuje jego czas. Teraz nadszedł moment, w którym on będzie stawiany na pierwszym miejscu. Osiągnęła już to, czego od zawsze pragnęła. Brała udział w zawodach, sławnych na skale światową. Była jedną z nielicznych kobiet, które konkurowały w wyścigach, z płcią przeciwną. Wygrywała i przegrywała. Zdobywała trofea, zyskała grono wiernych fanów, którzy śledzili jej karierę. Nie przypuszczała, że te marzenia, mogą się kiedyś ziścić. Wszystko wydawało się Violettcie, pięknym snem, z którego nie chciała kiedykolwiek się obudzić. Była z siebie dumna. Pomimo tylu przeciwności została kierowcą. To była pasja dziewczyny. Cel, który obrała sobie już jako dziecko. Teraz jednak pragnęła czegoś zupełnie innego od swojego istnienia.
Człowiek idąc przez życie, wciąż się zmienia. Dojrzewa, zmienia swój punkt widzenia na różne sprawy. Jego marzenia, także ulegają zmianie. W poszczególnych etapach ziemskiej wędrówki, nasze pragnienia oraz oczekiwania, przekształcają się. Violetta, dokładała wszelkich starań, aby każde marzenie urzeczywistniało się. Siedząc z założonymi rękami, nic nie zdziałamy. Nie należy z góry zakładać, że nam się nie uda. Jeżeli tylko chcemy, jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko. Lista priorytetów Argentynki, uległa zmianie. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na srebrny pierścionek, który spoczywał na serdecznym palcu. Bardzo chciała wreszcie wyjść za mąż. Oczywiście, za Leona Verdasa, do którego należało jej serce. Pragnęła stworzyć wraz z nim szczęśliwą rodzinę.
Przerwała swoje rozmyślania i weszła do
przytulnej kawiarni. Od razu dostrzegła swoją przyjaciółkę przy ich ulubionym
stoliku. Z uśmiechem na ustach, podeszła do Włoszki.
- Pani już zamawiała? – spytała,
starając się, żeby ton głosu brzmiał trochę inaczej. Kiedy Francesca uniosła swój
wzrok i rozpoznała przyjaciółkę, poderwała się z miejsca, aby ją wyściskać.
Próbowała przytulić Castillo, lecz wyszło to trochę nieudolnie, za sprawą już
dość dużego brzucha przyszłej mamy. Violetta roześmiała się radośnie. By było
prościej, pocałowała swoją towarzyszkę w policzek. Obie usiadły naprzeciwko
siebie. Szatynka zdjęła okulary, mając nadzieje, że nikt w pomieszczeniu, nie
zwróci na nią większej uwagi.
- Żartujesz, kochana? Czekałam na
ciebie, chociaż czuje, że mogłabym zjeść świnie z kopytami. Muszę jeść za
trzech. Moje dwa kochane szkrabki, to głodomory – uśmiechnęła się szeroko i z
czułością pogłaskała swój brzuch.
- Świnie, Fran? – zachichotała, nie
mogąc się powstrzymać. Uwielbiała to jak Włoszka, przekręcała powiedzenia –
Federico się postarał. Dwa maluchy za jednym razem.
- Tak, a niby co? To świnki są
najbardziej upasionymi zwierzętami. Mój mężulek jest pracowity jak waszka,
szczególnie w nocy – przewróciła zabawnie oczami, powodując, że Violetta nie
mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Zaskoczona spojrzała na roześmianą
przyjaciółkę, po czym dołączyła do niej – Dd, doobra – wydusiła, próbując
opanować śmiech – Przejdźmy do poważnych spraw. Powiedz, że zostaniesz, aż
zobaczysz swojego chrześniaka. Jak ja sobie bez ciebie poradzę?
- Franuś, nie martw się o to.
Nigdzie się nie wybieram. Tym razem, zostaje. Moja kariera musiała się kiedyś,
zakończyć – wyznała. Szatynka nie chciała ponownie być z dala od bliskich. Pragnęła,
aby jej życie, chociaż trochę, przypomniało to przyjaciółki. Marzyła, by zostać
panią Verdas, a pewnego dnia także mamą.
- Żaaaaartujesz?! – krząknęła, tak
głośno, aż wszyscy zwrócili swój wzrok w kierunku, kruczoczarnej – Tak bardzo
się cieszę. Podskoczyłabym, ale wiesz, nie bardzo mam jak – bardzo cieszyła
się, że przyjaciółka będzie przy niej. Kiedy Violetta wyjeżdżała, strasznie za
nią tęskniła. Zresztą, nie ona jedyna.
- Mówię całkowicie szczerze –
oznajmiła – Mam nadzieje, że Leon się ucieszy. Nie pisnęłaś mu słówkiem, o moim
przyjeździe? – uniosła pytająco brwi. Zastanawiała się czy Francesca się nie
wygadała. Czasami Włoszce, ciężko było trzymać język za zębami. Ale wiedziała, że w takiej sprawie jej nie zawiedzie. Już nie mogła się doczekać, kiedy ujrzy ukochanego.
- Oczywiście, że nie. Chciałaś mu
zrobić niespodziankę? A więc będzie miał niespodziankę. Umówiliśmy się, że
będzie tutaj o siedemnastej. Mamy trochę czasu, żeby pogadać o babskich
sprawach, ale najpierw muszę zjeść porządny kawałek cista.
- Dziękuje. To na co masz ochotę? –
sięgnęła po kartę oferowanych wypieków i prześledziła ją wzrokiem. Nie powinna
obżerać się słodkościami lecz miała słabość do pysznych ciast. Ich smak
powodował, że przypominało jej się dzieciństwo. Czas spędzony w towarzystwie
rodziców, właśnie w tym miejscu.
- Wiesz, chętnie spróbowałabym
wszystkiego – jęknęła, kiedy patrzyła na zdjęcia przedstawiające smakołyki –
Tak w ogóle, masz pozdrowienia od Diego i Lary. Ostatnio udało mi się
porozmawiać z naszym amigo. Akurat byli we Francji. Próbowali ślimaków, fuj –
skrzywiła się, powstrzymując odruch wymiotny – Przepraszam cię na chwilę. Jakoś
tak... Niedobrze mi się zrobiło. Zaraz wracam – wstała od stolika, kierując się w
stronę toalety.
Violetta, odprowadziła koleżankę, wzrokiem.
Chyba nigdy nie zrozumie zmienności, kobiet w ciąży. Może, gdy kiedyś sama
będzie w ich sytuacji, spojrzy na to z innego punktu widzenia.
Pues
amor es lo que siento.
Eres todo para mi
-
Przecież
miłość jest tym co czuję
Jesteś wszystkim dla mnie
Violetta
- Nuestro camino
Z niecierpliwością oczekiwała przybycia,
ukochanego. Trochę niegrzeczne z jej strony było ciągłe spoglądanie na zegarek,
ale Francesce, to nie przeszkadzało. Rozumiała, że Violetta, stęskniła się za
Leonem. Ona niecierpliwiła się, kiedy Federico, zostawiał ją na kilka godzin.
- Violu – wskazała na osobę, która
właśnie weszła do lokalu. Nie musiała już nic więcej dodawać.
Szatynka, przywołała na ustach
szeroki uśmiech. Poderwała się tak szybko, że krzesło na którym siedziała,
upadło z hukiem na podłogę. Nie przejęła się tym zbytnio. Najważniejsze było to,
że zielone oczy Verdasa, skrzyżowały się z jej czekoladowymi tęczówkami. Podbiegła do Leona, trafiając prosto w jego
ciepłe ramiona. Meksykanin, początkowo był oszołomiony, nie dowierzał, że
trzyma ją w swoich objęciach. Gdy po chwili uświadomił sobie, że to nie sen,
jego ręce spoczęły na talii dziewczyny. Przyciągnął ją jak najbliżej było to
możliwe. Ujął twarz Violetty i odgarnął za ucho, niesforny kosmyk. Zatonął w tęczówkach dziewczyny, przypatrując im się z uwielbieniem. Nachylił się i złączył ich usta
w namiętnym pocałunku. Zacisnął dłonie na biodrach, szatynki. Tak jakby już
nigdy więcej nie zamierzał jej wypuścić.
- Kocham cię – szepnęła, na moment
odrywając się od jego kuszących warg.
- A ja kocham ciebie – uniósł kąciki
ust ku górze. Złożył jeszcze jeden, delikatny pocałunek na ustach, ukochanej.
Z trudem odsunęli się od siebie.
Violetta, chwyciła rękę chłopaka i splotła ich place razem. Spojrzeli na siebie
ukradkowo. Wrócili razem do stolika, przy którym, obok Francesci
siedział już Federico. Mieli jeszcze dużo czasu, żeby spędzić go w swoim
towarzystwie. Szatynka, już niedługo miała wyjawić, Meksykaninowi, swoje plany
dotyczące ich wspólnej przyszłości. Miała nadzieje, że będą razem już na
zawsze.
Było mnóstwo marzeń, które mogły się spełnić. Trzeba był tylko wierzyć, że jest to możliwe.
Było mnóstwo marzeń, które mogły się spełnić. Trzeba był tylko wierzyć, że jest to możliwe.
Czytałeś, ale nie komentowałeś? To idealny moment, żeby się ujawnić.
Wystarczy przecinek, kropka, cokolwiek :D
Witam was wszystkich <3
Tak o to, tym dość obszernym epilogiem, kończy się moje
opowiadanie. Ktoś jest zaskoczony? Miało być więcej rozdziałów, ale jak to w
moim przypadku bywa, nie wyszło. Były lepsze i gorsze chwile. Chociaż teraz
najczęściej zdarzają się te gorsze. Uważam, że nawet było to widać po jakości
rozdziałów. Nie trudno było czasem zauważyć, że pisane były bardziej na siłę,
niż z przyjemnością. Chciałam mieszać, komplikować i jeszcze bardziej utrudniać
życie bohaterom lecz mój czas tutaj, dobiega końca. Tak wgl. epilog miał mieć
depresyjny charakter. Jak widać powstrzymałam się, mam słabość do szczęśliwych
zakończeń. Pierwotny pomysł przedstawiał się następująco – Violka po wypadku, w
śpiączce i bez większych szans na wybudzenie. Sami ocenicie, które zakończenie
lepsze ;)
It's time to say goodbye
Coś się wypaliło.
Chęci zniknęły i nic już nie wychodzi przyzwoicie. Nie mam pojęcia czy jeszcze
coś się tutaj pojawi. Może jakiś shot czy miniaturka? Nie wykluczam tego, ale
jestem pewna, że nowego opowiadania, nie będzie. W dalekiej przyszłości? Tego
akurat nie potrafię przewidzieć. Chociaż nie wiem czy do tego czasu, ktoś
jeszcze tutaj będzie. Moja decyzja nie jest pochopna. Już od jakiś trzech
miesięcy rozmyślam nad tym. Na początku lipca doszłam do wniosku, że ten etap w
moim życiu, pewnego dnia będzie musiał się zakończyć. Odejście, nie jest wcale
łatwe, uwierzcie. Te dwa lata, które spędziłam na blogspocie. Czytając,
komentując czy później nawet pisząc, na pewno będą niezapomniane. Miałam okazje
przeczytać mnóstwo perełek, o moich ulubionych bohaterach z Violetty. Uczyłam
się tego jak lepiej pisać, być bardziej kreatywną i pomysłową. Co bardzo
przydało mi się na lekcjach języka polskiego :D Otrzymałam od was wiele
motywacji oraz ciepłych słów, które podbudowywały moją wiarę, we własne
możliwości. Poznałam fantastycznych ludzi, którzy również uwielbiają pisać :*
To wam w szczególności chciałabym podziękować. Moi kochani
czytelnicy :*
Za waszą obecność, motywacje, wsparcie, komentarze,
wyświetlenia, +1 i za to, co akurat teraz nie przychodzi mi do głowy :P
Szczególnie
chciałabym podziękować, dwóm skarbom, które miałam okazje poznać :
- Agata ♥ - Mój kochany, Romeito :* Osoba, bez której prawdopodobnie, nie
byłoby mnie już dawno, na tym blogu. Dokładnie pamiętam dzień, w którym
zyskałam pierwszą, prawdziwą czytelniczkę. To był czas, w którym myślałam, że
prowadzenie bloga nie ma sensu. Kochana, Twoje pojawienie się, zmieniło
wszystko. Zawsze będę wdzięczna losowi, że skierował Cię, akurat tutaj. Byłaś
wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałam, wsparcia. Nie opuściłaś mnie, po jednym
komentarzu. Zostałaś i dzięki Tobie zyskałam, zastrzyk energii, na pisanie
dalszych rozdziałów. W tamtym momencie, nawet nie wyobrażałam sobie, że osiągnę
tak dużo. Nie marzyłam o tym, że pojawi się tutaj więcej, osób. Gdyby nie Ty,
chyba nigdy nie wróciłabym, do napisania kontynuacji, pierwszej historii.
Dziękuje :* Takie zwykłe i banalne słowo, nie wyrazi mojej wdzięczności. Cieszę
się, że mam przy sobie, tak wspaniałą czytelniczkę. Jestem również szczęśliwa,
że mogłam Cię poznać :* Nigdy nie zapomnę, o naszych długich rozmowach. Ja nie
wiem, jak udało Ci się znosić moje gadanie, o własnej beznadziejności? Nie
reagowałaś złością, wręcz przeciwnie, miałaś do mnie dużo, cierpliwości. Wciąż
powtarzałaś, żebym w siebie uwierzyła. Agaciu, dziękuje Ci za wszystkie rozmowy
♥ Za te poważne i te zabawne, kiedy czasem nie mogłam powstrzymać, śmiechu :D Za
to, że po prostu przy mnie byłaś ♥ Oczywiście mogłabym bardziej się rozpisać,
ale już i tak za długie, to wszystko. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś
porozmawiamy :* Te quiero.
- Kasia ♥ - W Twoim przypadku, chyba też nigdy nie zrozumiem, jakim cudem
teraz tutaj jesteś :* Właściwie, to jak to się stało, że zjawiłaś się na moim
blogu? Ale czy to ważne? Chyba nie. To był zaszczyt, że taka utalentowana
osóbka, w ogóle chciała czytać moje wypocinki. Ofiarowałaś mi tyle pięknych
komentarzy. Nie raz dzięki nim, doprowadzałaś mnie do wzruszenia. Dziękuje
kochana ♥ Za nasze rozmowy przy których czas, nie wiadomo, kiedy płynie. Za
Twoje wsparcie, w chwilach zwątpienia. Za znoszenie moich humorów i paplaniny,
bez sensu xD Za to, że byłaś, jesteś i mam nadzieje, będziesz ♥ Ale czy słowo,
dziękuje jest wystarczające? Chyba nigdy nie będzie. Jesteś wspaniałą
przyjaciółką, na którą zawsze mogę liczyć. Moje szczęście, że udało nam się
poznać, nie opiszą słowa. Pierwszy raz spotkałam osobę, z którą mam tyle
wspólnego. Mam nadzieje, że nasz kontakt się nie urwie, siostro :* Te quiero.
Z całego serca dziękuje również, tym, którzy się tutaj
pojawili :
- Kerry ♥
- Maggie ♥
- Lea Vázquez ♥
- Rosee ♥
- Teddy ♥
- Sydney ♥
- Caroline M ♥
- Gall Anonim ♥
- Blake ♥
- Julson ♥
- Crazy D ♥
- Patty ♥
- Blueberry
Bubblegum ♥
- Victoria ♥
- Werkaaa Blanco ♥
- Silaaa a ♥
- Madzia Vilovers ♥
- marcela wesley ♥
- Chloe ♥
- Hana ♥
- Królik Królik ♥
- Kylie ♥
- Olivie ♥
- Mellon Mell ♥
- Nikola Stoessel ♥
- LilDevil ♥
- Keira ♥
- Blake Blake ♥
- Leah ♥
- Honey ♥
- Setka Jorgistas ♥
- Lili ferro ♥
- Bella ♥
- Heaven ♥
- Madinne ♥
- Rosie ♥
- Beauty ♥
- JuLiett HS ♥
- A. ♥
- Podziękowania
dla wszystkich czytelników oraz obserwatorów ♥
Za bardzo się rozpisałam, wybaczcie.
Przesyłam buziaki i pozdrowienia <3
Trzymajcie się,
Rachel ;*