Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza
Becca Fitzpatrick – Cisza
Oczy chłopaka trzymającego ją w ramionach były
zbyt piękne, aby móc przestać się w nie wpatrywać. Jego dołeczki, gdy
delikatnie się do niej uśmiechał, jakby prosiły, aby musnąć je kciukiem. Włosy,
w których chciała zatopić palce, aby móc sprawdzić ich miękkość. Usta, które w
tej chwili, pragnęła dotknąć, swoimi. Nie wiedziała dlaczego wcześniej nie
dostrzegła jak bardzo przystojny jest Leon. Możliwe, że to jej urażona duma i
wspomnienia przeszłości, wciąż nie dopuszczały, żeby sobie to uświadomiła. Dawna
nienawiść, ustępowała miejsce dla innych uczuć. Były to z całą pewnością piękne
uczucia. Szatynka, jeszcze nie do końca umiała je zdefiniować. Ale sprawiały,
że serce pragnęło wyrwać się z piersi, od nadmiaru szczęścia.
Pierwszy pocałunek miał być tym, którego
nie zapomni do końca życia. Kiedy stała tak blisko chłopaka, czuła, że to ten
właściwy moment. Nie wymuszony, tak jak to było w przypadku, Diego.
Wystarczyło, że jasno zasygnalizuje, Verdasowi, że chce go pocałować. Mógł ją
odrzucić, albo wyrazić na to zgodę. Nie liczyła minut, które upłynęły, na
wpatrywaniu się w jego cudowne oczy. Gdy miała już dać się ponieść, tej pięknej
chwili, stało się coś czego chyba żadne z nich się nie spodziewało.
Violetta, zobaczyła przed sobą, wyłącznie
ciemność...
Kiedy odzyskiwała świadomość, czuła, że leży
na miękkiej powierzchni. Bardzo chciała, żeby to wszystko okazało się złym
snem. Począwszy od odkrycia zażyłych relacji, Gustavo i Angie, a skończywszy na
stanięciu przed drzwiami domu, Verdasa. Straciła przytomność czy po prostu
śniła? Przedłużała moment otwarcia oczu, ponieważ nie była pewna czy jest
gotowa na starcie, z rzeczywistością. Po chwili poczuła czyjś oddech, blisko
swojej twarzy. Przestraszona, nieudolnie, poderwała się z kanapy. Zbyt szybka
reakcja dziewczyny spowodowała, że walnęła czołem, o czoło chłopaka, który się
nad nią pochylał.
- Auć – jęknęła. Zaczęła
rozmasowywać obolałe miejsce. Chciała zapaść się pod ziemi, było jej wstyd. Zrobiła się cała czerwona i wolała nie podnosić wzroku – Przepraszam –
szepnęła, ze skruchą. W odpowiedzi dostała tylko cichy śmiech – Nie
powinnam była tu przychodzić. Jeszcze raz, przepraszam – Miała zamiar wstać i
jak najszybciej wyjść z miejsca zamieszkania, szatyna. Ale Leon, zręcznie powstrzymał
ją od wstania na nogi.
- Jeżeli myślisz, że ruszysz się z
miejsca, to muszę cię rozczarować. Nigdzie nie idziesz. Nie w takim stanie.
No tak, przecież, gdyby nie ramiona
Meksykanina, runęłaby na ziemię. Jednak nie mogła zdradzić dlaczego straciła
przytomność. Przecież nie powie mu, że to przez niego zapomniała jak się
oddycha. Był zbyt idealny, a ona musiała zapomnieć o tym jak bardzo korciło ją,
aby go pocałować. Może powinna udawać, że bardzo mocno rąbnęła się w głowę i
nic nie pamięta? Ta opcja nie wchodziła w grę. Już teraz był, aż nazbyt
przejęty. Mogła przemyśleć wcześniej, że nie powinna do niego przychodzić.
- Nic mi nie jest, serio –
próbowała mu wmówić. Tak, okłamuj go
dalej, idiotko! – skarciła siebie w myślach. Nie rozumiała, czego tak
naprawdę chciała. Z jednej strony pragnęła być bliżej niego, a z drugiej
trzymać bezpieczny dystans. Ale kiedy tak na nią patrzył, czuła przemiłe
dreszcze, które rozchodziły się po całym ciele – Twoi rodzice nie będą źli, że
siedzę tutaj o tak późnej porze? – zapytała, by odwrócić uwagę od swojego stanu.
- Moich rodziców nie ma w domu.
Jest tylko babcia, która nie ma nic przeciwko – zapewnił. Staruszka nie miałaby
zastrzeżeń, gdyby Violetta chciała zostać u nich na zawsze. Chociaż miała już
swoje lata, widziała, że Leonowi bardzo zależy na szatynce. – Może pójdę po
telefon i zadzwonisz do swojej mamy? Nie powinnaś wracać do domu sama – On
chętnie zaniósłby ją tam na rękach, aby być pewnym, że dotarła tam cała i
zdrowa. Martwił się o nią. Był ciekawy dlaczego Violetta do niego przyszła. Nie miał jednak odwagi, aby o to spytać. Sam nie wiedział jak ma zachowywać się
względem, Argentynki. Bywało, że go odpychała, a potem traktowała jakby byli
przyjaciółmi i tak w kółko. Odwrócił się, miał zamiar iść po telefon lecz brązowooka
chwyciła jego dłoń i pociągnęła na kanapę. Usiadł obok dziewczyny. Spojrzał na
nią pytająco, cierpliwie czekając, aż coś powie.
- Nie – pokręciła głową i spuściła
ją nisko, patrząc na rękę chłopaka, którą wciąż trzymała w kurczowym uścisku –
Tylko nie ona – wydusiła, rozpaczliwie.
- Violetta – powiedział miękko.
Chwycił jej podbródek i uniósł tak, by mogła patrzeć w jego oczy – Ufasz mi? –
Przytaknęła. – Powiedz mi więc co się stało?
- Moje życie, to jedno wielkie
pasmo, rozczarowań i bólu – prychnęła. Odwróciła wzrok. Puściła dłoń Leona, gdy
uświadomiła sobie, że trzyma ją dłużej niż powinna – Kiedy wróciłam do domu…
- przerwała na moment, aby pozbyć się guli w gardle, przez którą za chwilę
znowu zaczęłaby, płakać – Zobaczyłam jak… Jak moja matka pieści się z bratem
mojego taty – skrzywiła się z odrazą wspominając tamtą chwile, gdy dowiedziała
się prawdy.
- Wolałabyś nadal o tym nie
wiedzieć?
- Ja… - zastanowiła się przez
chwilę – Sama nie wiem. Chyba dobrze, że się o tym dowiedziałam. Bo oni kiedy
odważyliby się do tego przyznać? W dniu swojego ślubu? Mimo wszystko sami powinni
mi o tym powiedzieć.
- Dowiedziałaś się o tym, w
najgorszy możliwy sposób – przyznał – Ale są twoją rodziną. Jestem pewien, że w końcu
zrozumieją błędy, które popełnili. Musisz usiąść z nimi na spokojnie i szczerze
porozmawiać. Jesteś silna, poradzisz sobie.
- Na razie nie mam ochoty na nich
patrzeć – westchnęła. Szatyn objął ją ramieniem, a ona wtuliła twarz w zagłębienie
jego szyi – Wcale nie jestem silna – zaśmiała się smutno – Dziękuje – dodała po
chwili. Odchyliła głowę i uśmiechnęła się do Meksykanina.
Reszta wieczoru przeminęła w przyjemnej
atmosferze. Babcia Verdasa, była przemiłą staruszką, poczęstowała
Violette, swoimi pysznymi, domowymi wypiekami. Pałała do szatynki, wielką
sympatią więc miała nadzieje, że jej wnuk się postara i sprawi, że dziewczyna
kiedyś dołączy do ich rodziny. Argentynka, postanowiła, że już więcej nie
będzie powracała do wspomnień, przeszłości. Chciała być blisko Leona. Miała
wrażenie, że jemu również na niej zależy. Przegadali większą część nocy i
dowiedzieli się o sobie więcej niż przez te wszystkie lata dzieciństwa. Nadal
nie wiedziała dlaczego chłopak kiedyś tak jej dokuczał, ale miała zamiar się tego dowiedzieć
się, z czystej ciekawości. Meksykanin, także nie miał łatwo w życiu. Większość
lat swojej nauki, spędził w szkole z internatem, z dala od bliskich. Rodzice chcieli sami pokierować życiem syna. Oczekiwali, że wybierze tą samą
drogę, co oni. Ona miała podobną sytuacje, w swoim domu.
Rozmawiali tak długo, że nawet nie
zorientowała się, że zasnęła w objęciach, Leona.
Gdy się obudziła nie poczuła pod
swoją głową miękkiej poduszki, tylko coś nieco twardszego. Przeniosła się do
krainy morfeusza, wtulona w tors, szatyna. Do tego w jego pokoju. To było nieco
zawstydzające, ale w jego obecności, czuła się coraz bardziej swobodnie. Tak
jakby byli przyjaciółmi, od lat. Podparła głowę na łokciu i obserwowała jak
śpi. Wyglądał tak niewinnie, tak słodko, że znowu nachodziła ją jakaś
przedziwna ochota, zatopienia ust w jego wargach. Chciała dać sobie w twarz, by
wyzbyć się takich myśli. Czy to normalne, że zaczynała czuć coś do chłopaka?
Uśmiechnęła się pod nosem i postanowiła go obudzić.
- Leon – szepnęła mu, wprost do
ucha – Już nie śpimy – złożyła na jego policzku, delikatny pocałunek. Meksykanin, w
odpowiedzi mruknął coś niezrozumiałego. Stwierdziła, że odpuści i da się
wyspać, szatynowi. Zaśmiała się cicho i ostrożnie wstała z łóżka, tak, aby nie
przerywać snu, Leonowi. Nieśmiało rozejrzała się po pokoju, Verdasa. Wzrok,
szatynki przykuła fotografia, stojąca na biurku. Podeszła do mebla i wzięła do ręki
zdjęcie. Nie rozumiała dlaczego akurat, to zdjęcie stoi oprawione w ramkę.
Przedstawiało czasy, w których wraz z Meksykaninem, chodzili do jednej klasy.
Od momentu wykonania fotografii, minęło już dziewięć lat więc jaki był powód,
trzymania go na biurku, a nie upchniętego w albumie pod stosem innych zdjęć?
- Violetta, nie śpisz już? –
Usłyszała zaspany głos, szatyna. Wzdrygnęła się, przyłapana na gorącym uczynku.
- Serio? Dlaczego akurat, to? –
zapytała, nie odpowiadając na pytanie zadane przez chłopaka. Uśmiechnięta,
odwróciła się w jego kierunku i wskazała na ramkę, trzymaną w dłoni.
Zaskoczony Leon, nie wiedział, co
powiedzieć. Raczej nie powinien, wyznawać teraz, że to jedyne zdjęcie na którym
jest ona dlatego trzyma go w miejscu, gdzie zawsze może na nie popatrzeć.
- Dziwne. Myślałam, że już dawno,
dorysowałeś mi na nim rogi i wąsy – zachichotała.
- Brzmi, jakbyś ty tak, zrobiła? – uniósł
kąciki ust ku górze. Podszedł do dziewczyny i chwycił fotografię, odstawiając
ją na miejsce.
- Możliwe, że tak zrobiłam –
wydusiła, nadal cicho się śmiejąc – Powiedz mi, Leonie. Dlaczego tak mi
dokuczałeś, a jednak nie oszpeciłeś na tym zdjęciu? – spytała, z szerokim
uśmiechem na ustach.
- Myślę, że nie jesteś gotowa na
moją odpowiedź – rzekł, z nutką tajemniczości.
- Nie bądź taki – zrobiła minę
obrażonego dziecka – Leon, a czy ty mi ufasz? – zadała mu to samo pytanie,
które on zadał jej wczorajszego, wieczoru.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? –
Pokiwała głową. – Myślisz, że cię nienawidziłem? Mylisz się, nawet nie wiesz
jak bardzo... – Po chwili wahania, ułożył dłoń na policzku dziewczyny. Zatopił
wzrok w jej brązowych tęczówkach. Lubił się w nie wpatrywać – Chciałem zwrócić
na siebie twoją uwagę. Pokochałem cię tak mocno jak może pokochać dziewczynę,
dziesięciolatek. Jeżeli mam być już całkowicie szczery… Uczucie do ciebie,
nigdy nie opuściło mojego serca. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień, coraz
bardziej rosło.
Omg. Co to za końcówka? Sama
nie wiem, naprawdę :D Wgl. nie wiem co ja tutaj wstawiam. Problem w tym, że ja
już chyba nie potrafię pisać. Nic mi ostatnio nie idzie. Staram się
przyspieszyć zakończenie historii. Postaram się dokończyć, to co zaczęłam, ale ostatnio
jest coraz gorzej. Przepraszam, że tak zaniedbuje komentowanie waszych blogów.
Staram się nadrobić te zaległości. Wypalam się i tyle. Nie męczę was więcej.
Zapraszam do czytania ;*
Maggie :*
OdpowiedzUsuńRosee :*
OdpowiedzUsuńWrócę ;**
UsuńKerry :*
OdpowiedzUsuńKochanie! ;*
UsuńWybacz, ale wrócić mogę dopiero w weekend :c
Kerry
Moje!
OdpowiedzUsuńWrócę w weekend :*
UsuńCudeńko!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńWrócę, choć nie mam pojęcia - kiedy.
OdpowiedzUsuńJulietta! ♥
Witaj, Aniu.
OdpowiedzUsuńPrzybywam do Ciebie po bardzo długiej nieobecności. Przepraszam Cię bardzo, że jestem u Ciebie, dopiero teraz. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje spóźnienie. Byłabym wcześniej, ale kompletny brak czasu mu na to nie pozwolił, ale już jestem i zamierzam, skomentować Twój rozdział.
Aniu, czemu Ty tak narzekasz, co? Słoneczko, więcej wiary w siebie, dobrze? Zapamiętaj, że nikt nie jest perfekcyjny. Każdy z nas popełnia błędy. Ale coś Ci powiem, a raczej napiszę. Błędy, błędami (oczywiście nie sugeruję, że u Ciebie takowe są), niedociągnięcia, niedociągnięciami, ale najważniejsze, abyś czerpała z tego radość, bo to jest najważniejsza. Nie ma nic wspanialszego, kiedy robimy to, co kochamy. Wiem, co mówię. A mi się wydaję, że Ty kochasz pisać., Tylko po prostu, nie wierzysz w siebie. Może pora, zacząć to zmieniać, co?
A co do rozdziału.
Podobał mi się, naprawdę. I to bardzo. Widzę, że Violetta dostrzega w Leonie, coraz więcej pozytywów. a cala nienawiść do niego już wyparowała, bo gdyby tak nie było, nie chciała by go pocałować, prawda? Myślałam, że się pocałują, ale jednak, jeszcze do tego nie doszło. Ale coś mi się wydaje, że ten pocałunek wisi w powietrzu i jest naprawdę bardzo blisko. Mogę, jednak się mylić. Biedna Viola. Leon ją tak zaczarował, że biedna dziewczyna, aż zemdlała. Oczywiście, bohaterski Leon ją złapał, uratował przed wypadkiem i później się nią zaopiekował. W sumie, trochę dziwię się, że Viola nie dostrzegła, że Leon jest w niej po uszy zakochany, ale kobiety już tak mają, że czasami po prostu są ślepe i nie dostrzegają pewnych rzeczy.
I nadszedł ten wyczekiwany moment, Leon wreszcie wyznał Violi, co czuje. Przestał ukrywać przed nią swoje prawdziwe uczucia. I bardzo dobrze. Tylko pytanie, jak zareaguje Viola. Ucieknie, czy może się ucieszy, że taki przystojniak, jak Leon zakochał się w niej, a raczej kocha ją od kilku lat. Na pewno będzie w szoku, ale co będzie dalej? Zobaczymy.
Mam nadzieję, że wszystkiego dowiemy się w kolejnym rozdziale. Aniu, Słoneczko. Czekam na kolejny rozdział, już nie mogę się go doczekać.
I pamiętaj, więcej wiary w siebie!
Pozdrawiam Cię cieplutko, L <3
Nic nie szkodzi. Ważne, że tutaj jesteś :*
UsuńStaram się bardziej w siebie wierzyć, ale na razie kiepsko mi to idzie :D
Dziękuje z całego serduszka za ten piękny i motywujący komentarz ♥