My faith is shaking but
I Gotta keep trying
Gotta keep my head held high
Gotta keep my head held high
Miley Cyrus - The Climb
Już niedługo miała wsiąść na
miejsce kierowcy. Nie mogła w to uwierzyć. Czekała na tą chwile, już od dwóch
lat. Jednak nachodziło ją zwątpienie, że już nie umie prowadzić. Ale czy jazda
samochodem, nie jest taką samą umiejętnością jak jazda rowerem? Tego nie jest w
stanie się zapomnieć. Miała nadzieje, że informacja o prowadzeniu przez nią
auta na torze, nie dojdzie do uszu wujka. Gdyby się dowiedział… Chyba już nigdy
nie wypuściłby jej z domu.
- Violetta. – poczuła delikatny
uścisk chłopaka, na swoim nadgarstku. – Może to nie najlepszy pomysł… Wiesz, że
nie musisz niczego udowadniać, tym gnojkom. – wskazał ruchem głowy na stojących
niedaleko, młodych chłopców.
Dziewczyna w głosie Leona wyczuła
troskę. Jego dzisiejsze zachowanie, było dla niej czymś dziwnym. Przez myśl
przemknęło jej, że się o nią martwi, lecz to zniknęło szybciej niż się
pojawiło. To niemożliwe, że wróg, tak szybko stawał się przyjacielem. Ona mu
zaufa, a on to perfidnie wykorzysta przeciwko niej. Musiała mieć się na
baczności, aby potem nie cierpieć.
- Nie musisz się o mnie martwić. –
syknęła. Wyrwała swoją rękę i podeszła bliżej samochodu, nie spoglądając więcej
na Meksykanina.
Obejrzała maszynę, którą za chwile
miała mknąć po torze. Fascynacja samochodami, chyba nigdy jej nie przejdzie.
Trochę się bała, ale nie miała zamiaru, tak po prostu się poddać. Założyła kask
i wsiadła do samochodu. Kierownica, skrzynia biegów, pedał gazu. Czuła się
niczym małe dziecko, w sklepie pełnym zabawek.
- Powodzenia laluniu. Przyda Ci
się. – parsknął z kpiną, ciemnowłosy chłopak.
Violetta nie odpowiedziała na
zgryźliwy komentarz. Nic nie powinno ją teraz rozpraszać. Była zdeterminowana,
żeby pokazać swoje umiejętności i utrzeć nosa tym niedowiarkom. Ułożyła dłonie
na kierownicy. Wcisnęła gaz, aby rozgrzać silnik samochodu. Włączyła odpowiedni
bieg i puściła sprzęgło. Ruszyła z piskiem opon. Nawet się nie obejrzała, a już
mknęła przez tor z niesamowitą prędkością. Zdążyła już zapomnieć, jak czuła się
prowadząc samochód na torze. Ta adrenalina oraz wolność, są nie do opisania.
Trzeba to przeżyć, aby wiedzieć jakie to uczucie.
Była coraz bliżej zakończenia
okrążenia. Wszystko szło doskonale, dopóki nie wróciły wspomnienia tamtego
dnia…
Hałas.
Krzyki oraz wiwaty, aby jak najlepiej zdopingować zawodników.
Była dumna ze swojego ojca. Miał szansę zostać najlepszym
kierowcą w kraju. Wierzyła, że mu się uda. Posiadał ogromne umiejętności. Był
dla niej przykładem. Nigdy się nie poddawał, więc również teraz, osiągnie
obrany przez siebie cel.
Zaciskała mocno kciuki.
Tata dziewczyny prowadził. Był coraz bliżej mety. Nic nie
stało na przeszkodzie, żeby zakończył wyścig jako pierwszy.
Jednak życie ludzkie jest nieprzewidywalne. Nie było, żadnych
oznak tego, iż coś może pójść nie tak.
Trzask. Zgrzyt opon. Dźwięk rozbijanej szyby. Kłębek dymu.
Cała euforia tłumu, zniknęła wciągu sekundy. Wszyscy
wstrzymali oddech i zastygli w miejscu. Violetta panicznie rozglądała się, aby
móc dostrzec, czy tacie nic się nie stało. Przecież to nie mogło być jego auto.
Szary dym powoli opadał, ukazując powagę sytuacji. Jeden samochód był
dostrzętnie zniszczony. Ratownicy usiłowali wydostać kierowcę, z płonącego
pojazdu.
Młoda Castillo zostawiła skamieniałą matkę, która siedziała
obok. Musiała podejść bliżej i dowiedzieć się do kogo należy, roztrzaskana
maszyna. Gdy dostrzegła numer zakrwawionego zawodnika, opadła bezsilnie na
kolana. Z ust dziewczyny wydobył się rozpaczliwy krzyk. To był ojciec szatynki
i właśnie umierał na jej oczach.
Łzy rozmazywały ostrość widzenia. Nie dojdę do mety - stwierdziła nagle. Traciła
kontrole nad pojazdem. Strach zawładnął ciałem dziewczyny, która nie wiedziała
co robić. Starała się zahamować, szarpnęła hamulec awaryjny. Serce brązowookiej
biło jak oszalałe. Po kilku sekundach, które wydawały się wiecznością, samochód
w końcu ucichł i się zatrzymał. Po twarzy szatynki spływało tysiące łez,
łapczywie starała się złapać oddech. Wyskoczyła z auta jak oparzona. Żołądek wywrócił
się do góry nogami, a dzisiejszy posiłek podszedł do gardła. Prawie runęła na
ziemię, lecz czyjeś silne ramiona zdołały uchronić ją przed upadkiem.
- Cholera, Violetta. Dlaczego mnie
nie posłuchałaś? Wiesz co mogło się stać? Tak się bałem. – mówił z przejęciem.
– Myślałem, myślałem… Boże. Violetta mogłaś tam zginąć. – kontynuował, bliski płaczu.
Pod wpływem emocji, jego dłoń spoczęła na policzku dziewczyny. Przypatrywał się
dokładnie szatynce, chcąc upewnić się, że nic jej nie jest.
Po całym ciele przeszedł ją
dreszcz. Nie wiedziała czym był spowodowany. Tym, że jedna ręka chłopaka
oplatała ją w talii, ratując przed upadkiem, a druga delikatnie muskała
policzek. Czy nadal była w szoku, po nieprzyjemnej sytuacji na torze, sprzed
kilku minut? Cokolwiek to było, musiała oddalić się od Leona, na bezpieczną
odległość. Pozwoliła mu zdecydowanie, na zbyt dużo, ale z drugiej strony
wydawał się naprawdę przejęty. Emocje przejęły kontrole, nad zdrowym
rozsądkiem. Teraz musiała poczuć czyjąś bliskość. Nie wiele myśląc, rzuciła się
w objęcia chłopaka i wybuchła płaczem. Złość, porażka, smutek, strach. To
wytworzyło mieszankę uczuć, przez które nie mogła powstrzymywać słonych kropel.
- Już w porządku. Jesteś
bezpieczna. – szeptał jej czule. Zamknął ją w szczelnym uścisku, aby choć
trochę się uspokoiła.
Była słaba. Za długo trzymała w
sobie cały ból, a on wybrał nie najlepszy moment, aby wypłynąć na zewnątrz.
Przegrała, skompromitowała się, a w dodatku tkwiła w objęciach Leona i musiała
przyznać, że czuła się w nich bezpiecznie.
- Ooo… - przeciągnął z drwiną jeden
z chłopców, z którym się założyła. – Laleczka się popłakała. Leć do tatusia i
się poskarż.
Tata. Kiedy usłyszała to słowo,
jęknęła głośno. Nawet gdyby chciała, nie mogłaby tego zrobić. German nie żyje,
a wszystko wokół tylko boleśnie o tym przypominało. Nie mogła dłużej tam
zostać. Czuła jak mięśnie Leona się napięły. Musiała odejść z nim jak
najszybciej, zanim rzuciłby się na któregoś z nastolatków.
- Leon. – szepnęła, zanim zdążyłby
wykonać jakikolwiek ruch. – Zabierz mnie stąd. – poprosiła. Odsunęła się odrobinę
od chłopaka i popatrzyła w jego zielone tęczówki, zamglonymi od łez oczami.
Kiedy przeniósł na nią swój wzrok, złość odpłynęła z twarzy Meksykanina. Starł
płynącą, po policzku dziewczyny, łzę. Na co ona zareagowała uśmiechem, który
pojawił się niekontrolowanie.
Powinna powiedzieć mu, żeby jej nie
dotykał. Tymczasem tego dnia, pozwoliła mu zbliżyć się do siebie, jak nigdy.
Objął ją ramieniem. Oboje odeszli,
ignorując krzyki młodych kierowców, którzy przypominali o zakładzie.
Szli w ciszy. Nie miała odwagi się
odezwać. Emocje powoli z niej uchodziły. Wlepiła wzrok w rękę Verdasa, która
spoczywała na jej ramieniu. Wyswobodziła się z uścisku chłopaka, nie dając mu
odczuć, że w końcu mu wybaczyła. Widziała jak spogląda na nią, ze smutkiem. Ale
co miała zrobić? Pozwolić mu zburzyć mur, za którym, za wszelką cenę chciała
się chronić? Nie mogła na to pozwolić. Było jeszcze za wcześnie, aby mogła
oznajmić mu, że zapomniała o przeszłości. Chociaż dzisiaj dostrzegała jak
zależy Leonowi, to starała się o tym zapomnieć. Była powoli przerażona, że
zaczynała dobrze czuć się, w jego towarzystwie.
Meksykanin w końcu się zatrzymał.
Stali obok samochodu, którego podziwiała na parkingu. Tego dnia w którym
dowiedziała się, że Leon Verdas, wrócił. Sama się sobie dziwiła, ale teraz
widok auta, w ogóle nie wprawiał jej, w doskonały nastrój.
- Zabiorę Cię do domu. – odezwał się,
w końcu szatyn. W jego głosie przebrzmiewała troska.
- Pójdę na piechotę, nie rób sobie
problemu. Dzię… Dziękuje. – wydusiła. – Wiesz dziękuje, za dzisiaj. Naprawdę. –
powiedziała. – Na razie mam dość tych maszyn. Nie wierzę, że mówię to ja…
Violetta Castillo. – pokręciła głową, nie wiedząc już co począć.
- Chyba nie myślisz, że puszczę Cię
samą, w takim stanie. Jeżeli nie chcesz jechać, to możemy iść. Idziemy razem. –
podkreślił. - Pewnie nie zachwyca Cię perspektywa, spędzenia większej ilości
czasu ze mną. Myślałem, że w naszej relacji poszło coś naprzód… Nieważne, to
nie Twoja wina. Błędnie coś zinterpretowałem. – spuścił głowę i wlepił wzrok w
swoje buty.
- Nie wymagaj ode mnie, rzeczy nie możliwych.
– przekręciła oczami. Była zła na siebie, że pokazała szatynowi, jaka jest
bezsilna. – To tak, jakby nagle Kopciuszek, zaprzyjaźnił się z macochą. –
uśmiechnęła się niewesoło, uświadamiając sobie idiotyzm własnych słów. – Nie wybiegaj
tak w przyszłość. Daj mi więcej czasu, a wtedy zobaczymy.
- Dobrze, ale i tak idę z Tobą. –
mrugnął do niej. Nie miał zamiaru przyjmować odmowy.
- Okeeej. – przeciągnęła, świadoma
tego, że nawet gdyby mu nie pozwoliła… On i tak poszedł by za nią. – Zgoda, ale
jak już nie będę miała siły, to mnie zaniesiesz do domu. – oznajmiła, nie
zdążywszy, ugryźć się wcześniej w język.
- Chyba nie powinnaś być, aż taka
ciężka. – zaśmiał się, cicho. – Chodźmy.
Spłonęła rumieńcem. Ruszyła wraz z
chłopakiem. Czekało ich czterdzieści minut, wspólnej wędrówki. Znowu miała
spędzić czas, wyłącznie z nim.
Kurcze. Trochę mnie nie było, ale
jakoś tak wyszło, że trochę mi zajęło wzięcie się za rozdział. Chciałam
skończyć historię w ciągu wakacji, ale coś słabo mi idzie :D
Mam
nadzieje, że jest w miarę okej :D Opinia w waszych rękach ;*
Dziękuje. Dziękuje. Jeszcze raz
dziękuje ;* Wasze komentarze, dodają mi sił ;*
Violka nie wygrała. Kto się tego
spodziewał? :D Jej przegraną miałam w planach już dawno temu. Wiem. Jestem dla
niej okrutna :D Ale gdyby nie przegrała, to by się tak nie obściskiwała z
Verdasem. Teraz czeka ich czterdzieści minut, sam na sam. Hahaha xD O czym będą
rozmawiać? Czy dojdzie do bójki? Może Violetta nie wytrzyma i znowu zacznie się
kłócić? Nic nie mówię, zobaczycie czytając następny rozdział ;* Postaram się
napisać go, szybciej :D
Kto ma znowu zaległości w
komentowaniu? Tak, Rachel. Staram się to nadrobić ;*
Pozdrawiam ;*
Miejsce dla mojego Romeo ;*
OdpowiedzUsuńPoprosiłaś mnie ładnie, a więc proszę bardzo :D
Twoja Julka xD
Wrócę niebawem, gdy wyczyszczę zabłocone trzewiczki xD
UsuńCzyszczenie trzewiczków się przedłużyło, bo wezwano mnie na służbę. No, więc ten tak...
UsuńWitaj, Aneczko :D
Przepraszam, że późno powracam do Ciebie. Romansowałam o takim jednym mężczyźnie. Ty wiesz, hyhy. Mniejsza, przechodzę od razu do rozdziału. Po obejrzeniu filmu sensacyjnego pobudziłam swoją wyobraźnię i coś tam wykraczę. Violetta straciła kogoś bliskiego, w tym przypadku tatę. To normalne, że nie może o nim zapomnieć. Przeceniła swoje umiejętności. Myślała, że poradzi sobie z okrążeniem jednego kółka. Do czego zmierzam? Nie poddała się, mimo przeszkodom i błaganiami Lajona. W życiu tak bywa, za dużo targamy na swoje barki, a potem odpadamy z sił. Verdas, pjontka. Ukazałeś troskę, ale Violki nie udało Ci się już przekonać do zrezygnowania z jazdy autem xD
Ten komentarz jest beznadziejny. Wybacz za to pierwsze i za to drugie, czyli moje użalanie się nad sobą. Myślałam, że mogę więcej. Hyhy :D
Dziękuję za miejsce, Julietko. Zapamiętam ten znaczący gest, do następnego rozdziału ;*
Gissele "Monsz" Romeo ;*
Dziękuje bardzo, za Twoją opinię ♥
UsuńWiem, wiem. Taki mężczyzna, że ciężko jest przestać o nim myśleć, hyhy :D
Ten komentarz jest wspaniały i znaczy dla mnie, naprawdę dużo :*
Nie dziękuj, nie masz za co dziękować <3
Wrócę, postaram się jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńWitaj, Aniu!
UsuńUdało mi się i jeszcze tego samego dnia, powróciłam do Ciebie.
Twoje opowiadanie, śledzę już od bardzo dawna,ale często dopada mnie leń i nie komentowałam. Chciałaby, Ci również podziękować za wspaniały komentarz u mnie. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, ale dziękuję bardzo.
Kochana, nigdy nie wątp w swój talent, dobrze? Posiadasz do tego talent, naprawdę. Twoje opowiadanie, mnie zachwyciło.
Fanką Leonetty, przestałam być w drugim sezonie, kiedy zostali zniszczeni i stracili swój urok, z pierwszego sezonu. O 3 już nie wspomnę, bo to cyrk na kółkach, ale jak powtarzam, nie ocenia się książki po okładce. I fajnie też trafić na opowiadanie, które nie opiera się na książce o Greyu. Wreszcie coś, co przekazuje uczucia. A nie mówi tylko o bogatym facecie, który ma niepokolei w główce. Twoja historia, to taka perełka.
Violi jest trudno, nie ma co się dziwić, musi żyć ze świadomością, że straciła tatę. Człowieka, który dawał jej szczęście, ale musi też pamiętać, że nie jest sama. Są osoby, które ją kochają. Tak wiele osób. Nie jest sama. Ja rozumiem, że chciałaby podążać własną ścieżką, robić to co kocha, ale powinna też chociaż w niewielkim stopniu zrozumieć mamę i wujka - stracili Germana. Nie chcą stracić jej. Dlatego, tak bardzo na nią chuchają, Nie znieśliby kolejnej straty. Jedni i drudzy muszą zrozumieć swoje potrzeby i troski. Potrzebują rozmowy. Rozmowy, dzięki której sobie wszystko wyjaśnią. Nie mogą się oddalać od siebie. Bo potrzebują siebie nawzajem. Cała trójka.
Viola ma też wspaniałych przyjaciół. Fran i Diego, którzy za każdym razem, kiedy upada, pomagają jej wstać.To skarb, jest mieć takich przyjaciół. Ich też powinna zrozumieć, że się o nią martwią. Lepiej, że są nadopiekuńczy niż mieliby ją mieć w nosie.
I na deser - Verdas. Oj, chłopie, chłopie. Za głupotę się płac i Leon jest na to, doskonałym dowodem. Może gdyby w przeszłości w inny sposób, pokazywał Violi, że mu na niej zalezy, to teraz droga do jej serce byłaby łatwiejsza, a tak to przed nim trudne wyzwanie, bo jeszcze minie trochę czasu za nim Viola się do niego przekona, ale chyba powoli mu się udaje, Sytuacja po wyścigu tylko pokazała Violi, że Leon potrafi być czuły i opiekuńczy, ale czy to sprawi, że Violetta całkowicie zmieni swoje zachowanie względem Verdasa? Wątpię. Pewnie jeszcze nie raz się pokłócą, a Viola obrzuci Leona wyzwiskami.
Ale jak powiedziała Lara, zamiast siedzieć na tyłku niech Leon bierze się do roboty i walczy o dziewczynę, na której mu zalezy. Inaczej ona nie przekona się do niego. Ale jeśli mu się uda, to po jakimś czasie, zobaczy, że było warto.
Kochana, co ja Ci mogę na sam koniec napisać?
Życzę Ci weny i wiary we własne umiejętności. Nie poddawaj się i pisz! Masz do tego talent, naprawdę.
Pozdrawiam cieplutko, L.
Jeju! Ty tutaj? *.*
UsuńCzytasz moje wypocinki? :D
Jestem mile zaskoczona. Musisz mnie uszczypnąć bo nie wierzę :*
Dziękuje za ten wspaniały komentarz ♥
Ty dziękujesz mi? Naprawdę nie masz za co. Cieszę się, że Ci się spodobał komentarz w moim wykonaniu na Twoim blogu <3
Podziwiam Twój talent, więc to zaszczyt gościć Ciebie tutaj ;*
Moje <3
OdpowiedzUsuńJaki śliczny rozdział *.*
UsuńTak mi się spodobał :D
I już wiadomo kto ma tutaj talent :*
Rachel ♥
Zachwyciłaś mnie tym rozdziałem ! :))
Aż nie mogę się doczekać kolejnej perełki ^^
Verdas co ty robisz z tą Violą? :P
Dziewczyna przez ciebie oszaleje.
Trzymam kciuki za Vilu, musi wytrzymać 40 minut z Verdasem :))
Czekam na next i życzę weny ! ♥
Dziękuje bardzo ♥
UsuńKto? Chyba jednak nie ja, hyhy :D
Takie towarzystwo Verdasa, to wyłącznie przyjemność xD
*-*
OdpowiedzUsuńHa! Teraz skomentuję o czasie.
Tak szczerze to myślałam, że Violetta wygra :/ Ale może to i lepiej, że przegrała hihi xD Leon, bohater *-*
Gdyby nie wspomnienie(!) to by pewnie wygrała! Teddy to wie, bo Teddy to geniusz czytania xD
40 min w obecności Verdasa. Biedna Violetta. Jak ona to zniesie? :D Yghhh, znowu kończysz w takim momencie, to nie fair wgl., żal, chlip ;(
CO SIĘ STANIE
#JestemUzależnionaOdTegoOpowiadania
To porównanie Kopciuszka i macochy *-* Ale macocha nie podkochiwała sie w Kopciuszku
RACZEJ
Leon jest super. Koniec tematu xD
Czekam na 7. ;)
Dziękuje bardzo :*
UsuńJa uwielbiam kończyć w takich chwilach xD
Jejuuu! Ty uzależniona, od mojego opowiadania? Ty tak na poważnie? To bardzo miłe :*
Chyba nie mam innego wyjścia, jak brać się za pisanie kolejnego rozdziału :D
No wreszcie coś nowego od Ciebie kochana! :* No dobrze, nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od oczywistego - świetnie napisany rozdział, jak i cała reszta. Podziwiam Twój styla - tak, tak wiem.. powtarzania się ciąg dalszy. Ale co poradzę na to, że uwielbiam Twój rodzaj pisania? Tak jest i z tym się nie dyskutuje. Chyba będę powtarzać to za każdym razem haha :) Jesteś bardzo okrutna dla Violki! Przegrała bidna.. ale w sumie rozumiem ją. Kiedy dopadają Cię takie niemiłe wspomnienia, nie zawsze jesteś w stanie zareagować w sposób silny i wytrwały. Chyba każdy miewa czasem takie chwile.. mam nadzieję, że Viola się odegra na tych pajacach w przyszłości! Wątek z Leonem się rozkręca. Oczywiście Vils nie chce się przyznać do tego, że chłopak jej się podoba i to baaardzo, ale każdy to wie :D prędzej, czy później i ona sobie to uświadomi :)
OdpowiedzUsuńCzekam zatem na ciąg dalszy, bo jestem ciekawa jak rozwiniesz ich wątek :) o czym będą rozmawiać, co się wydarzy podczas powrotu do domu.. ajjj :D CZEKAM!
Weny, dużo weny! :) całuję mocno! :) xoxo
♥
Bardzo dziękuje kochana :*
UsuńJestem trochę zaskoczona, że tak Ci się podoba, to jak piszę :D
To bardzo miłe, widzieć takie słowa, skierowane do mojej osoby ♥
Postaram się być dla niej, trochę mniej okrutna. Ale jakoś nie umiem, hehe :D
Kiedyś jeszcze będzie cieszyła się szczęściem ;) Trochę bez sensu to zdanie, hyhy xD
Cześć, Anusia.
OdpowiedzUsuńWybacz mi, że przybywam do Ciebie dopiero teraz - no wstyd, i jeszcze raz wstyd. Jestem spóźnialska, fakt. Obiecuję poprawę, słowo. Doskonale wiesz, że zawsze staram się pisać dosyć długie komentarze, które będą zawierały choć ziarenko sensu, co zazwyczaj rzadko mi się udaje. Niestety dzisiaj nie jestem pewna, czy zadowolę Cię moim komentarzem, który z całą pewnością będzie bez życia, z przyczyn już Ci wiadomych. Szczerze mówiąc, to tak naprawdę miałam zrobić sobie pewną przerwę, by bloggerki, których komentuję prace, miały choć trochę spokoju ode mnie, tym bardziej teraz, kiedy kiepsko u mnie i zanudzam je jakimś dennymi wypowiedziami mojego autorstwa. Ale nie, nie, nie. Ze mną nie będzie tak łatwo. Katie - taki wrzód na tyłku, hyhy. Przynajmniej dla Ciebie postaram się najbardziej i najpiękniej jak tylko potrafię. Chciałabym choć w najmniejszym stopniu wynagrodzić to, co dla mnie robisz. Jesteś przy mnie w tych dobrych oraz w tych gorszych momentach, które właśnie przeżywam. Humor dzisiaj mi nie dopisuje, to prawda. Zaraz pójdę coś przekąsić, bo brzuch już się o to upomina. Ale wracając,napisałbym Ci tutaj podziękowania itepe itede, ale jak mówiłam Ci wcześniej w naszej rozmowie, słaby dzisiaj ze mnie towarzysz do czegokolwiek.o nie czas i miejsce na tego typu rzeczy, które leżą mi na serduchu. Nie mam siły na nic. Napiszę Ci tylko, że Cię kocham. Kocham Cię najmocniej na świecie i nikt nigdy tego nie zmieni, jasne?
Zaraz zanudzę Cię tu na śmierć. Może przejdę już do rozdziału, okej?
Piękny cytat, jeden z mojej najukochańszej piosenki. Miley Cyrus - "The Climb", prawda? Mam do nie straszny sentyment. W tak krótkich słowach, zdaniach zawarła drugie dno, ukryty sens. Trzeba podnieść głowę do góry i iść dalej, po kolejnych szczeblach drabiny życia. Życie jest tylko jedno, a żadna chwila się już nie powtórzy.
Co dalej, a no tak! Przepiękny gif, widzę go już po raz setny, aczkolwiek nadal wywołuje na mnie te same emocje. Idealnie dopasowany do rozdziału.
Violetta Castillo to taka dziewczyna, która nie daje sobą pomiatać, nie próbuję być na siłę miła i słodka, by przypodobać się każdemu. I chyba to w niej tak lubię, jest zupełnie inna. Szkoda mi jej, na pewno gdyby nie to wspomnienie, to z całą pewnością pokonałaby tych gnojków i pokazałby im kto tutaj rządzi, hyhy. A co do tych dwóch pacanów, to mam ochotę ich walnąć. Tak prosto w twarz. Ugh!
Leon, Leonard, Leoś, ty głuptasie. Jak na razie przekonywanie do siebie Violetty idzie mu niezwykle dobrze. Castillo jednak chce poczekać, mądre dziewczę, ale niech nie czeka za długo bo ja jej go ukradnę. Ups, a może lepiej nie, bo mój Marcinek się wkurzy. Boże, Verdas jaki kochany. Jestem przeogromnie ciekawa co tam dla nas zaplanowałaś w kolejnym rozdziale, głównie chodzi mi o wspólny powrót do domu naszej ukochanej dwójki. Ma być bardzo romantico, jasne? *.*
KOCHAM JESZCZE RAZ! ♥
Kasia :*
UsuńTy to zawsze potrafisz, napisać tyle miłych słów :*
Duża dawka motywacji, więc dziękuje bardzo ♥
Nic nie szkodzi, nie powinnaś się przejmować. Najważniejsze, że udało Ci się przybyć. Nie musiałaś, bo wiem, że dużo się dzieje teraz w Twoim życiu :D To bardzo miłe, że znalazłaś czas i chęci, specjalnie dla mnie :*
Dziękuje, raz jeszcze skarbie ♥
Witaj, Aniołku. ♡
OdpowiedzUsuńMusisz wiedzieć, że może i nie komentuję Twoich prac regularnie, jednak wiedz, że czytam, czytam zawsze. Bardzo podoba mi się jak piszesz, tak lekko. Czyta mi się wszystko z ogromną przyjemnością. Odkąd czytam Twoje dzieła, to mam takie wrażenie, że ten rozdział jest najlepszy, jaki kiedykolwiek napisałaś. Rozwijasz się, co mnie bardzo cieszy. Wszystko dopracowujesz do perfekcji i to doskonale widać. Gołym okiem widać, że dokładnie przemyślałaś fabułę opowiadania, losy poszczególnych bohaterów. Chcę więcej i więcej, wiesz? Uzależniłam się.
Bardzo lubię postać Violetty, co mnie samą dziwi. Mam nadzieję, że niebawem wszystko w jej życiu się poukłada. Ale Leonetta jest najwspanialsza i tyle. Zasługa Leona. :D
Życzę weny, dużo weny. Czekam cierpliwie na siódemkę.
Świetnie piszesz, naprawdę.
Dziękuje z całego serca, za tyle motywujących słów :*
UsuńUwielbiam czytać Twoje komentarze :D
Ciężko mi trochę w to wszystko uwierzyć, bo nie wiem, czy zasługuje na tyle pochwał :)
*.* Moje opowiadanie uzależnia? *.*
Bardzo miło, to słyszeć ♥
Wrócę ;*
OdpowiedzUsuńNie wróciłam , boże co ze mnie za zjeb -.-
UsuńRozdział PEREŁKA
Anulka masz wielki talent, oj kochana ^-^
Leonetta, słoudko
Lecę do siódemeczki :D
Pozdrawiam
Kocham
Maggie
Nic nie szkodzi. Nie przejmuj się kochana :*
Usuńdziękuje za miłe słowa ♥
Wspaniały rozdział. Zazdroszczę ci pomysłów. Moje są beznadziejne.
OdpowiedzUsuńdziękuje ♥
UsuńOjej, nie oceniaj się tak surowo :*
Ja o swoich pomysłach bym tak nie powiedziała. Trochę brakuje mi pewności siebie.
Z tego co widzę, to Tobie również ciężko jest uwierzyć w swoje możliwości.
Na pewno nie jest źle. Więcej wiary :*