niedziela, 19 stycznia 2014

Capitulo 2.

„Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.”



Szatynka starła łzy ze swoich policzków i podniosła się z ławki. Powolnym krokiem udała się do swojego domu. Wcale jej się tam nie spieszyło, ponieważ szykowała się kolejna kłótnia z ojcem. Była pewna, że znowu nie dojdą do porozumienia. Ich więź została zerwana już dawno temu. Violetta oddaliła się od niego i nic nie wskazywało na to, żeby ich relacje się poprawiły. Ona wciąż była głucha na jego słowa. Nie dostrzegała tego, że chce dla niej jak najlepiej. Czuła jak ból pochłania całą jej duszę, ale nie chciała pomocy taty. Chciała samodzielnie się z tym uporać chociaż wiedziała, że metody, które stosowała w tym celu nie były najlepsze. Kiedy dotarła pod furtkę swojego domu, dostrzegła w oknach palące się światła. Tak jak myślała, German czekał na powrót córki. Wzięła głęboki wdech, aby przygotować się na kolejne kazanie i weszła do środka.- Violetta! – Krzyknął jej ojciec i poderwał się z kanapy. – Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz wychodzić z domu kiedy Ci się podoba! Masz słuchać tego co mam do powiedzenia. – Dodał już spokojniej i podszedł do córki. – Violu, ja naprawdę już nie wiem co mam z Tobą zrobić. Nie wiem co się stało z moją córeczką, ale wierzę, że gdzieś tam w środku wciąż jesteś tą samą osobą. Mi także brakuje twojej matki. Posłuchaj, życie musi toczyć się dalej. Ona nie chciałaby, żebyś porzucała swoje pasje. Proszę, pozwól mi sobie pomóc. Kiedy tata dziewczyny skończył mówić, wciąż nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Chciała się do niego przytulić, poczuć tak jak dawniej. Jednak ten drugi głos w głowie szatynki, który z dnia na dzień przejmował nad nią coraz większą kontrolę, kazał jej zignorować słowa rodzica. - Nie potrzebuje Twojej pomocy. Skąd wiesz czego chciałaby dla mnie mama? Nie ma jej tutaj, a Ty nie masz pojęcia, co by zrobiła na Twoim miejscu. – Popatrzyła na smutną twarz ojca  i udała się do swojego pokoju. - Mylisz się Violu, ona na zawsze pozostanie w naszych sercach. Jeszcze nie skończyłem z Tobą rozmawiać. - Ale ja skończyłam - powiedziała i trzasnęła drzwiami. Dziewczyna rzuciła się na łóżko, a oczy utkwiła w ścianie. Co czuła? Czuła pustkę w środku, która z dnia na dzień robiła się coraz większa. Jedyne co trzymało ją przy życiu, to mała iskierka nadziei, która gdzieś w głębi jej duszy wciąż istniała. Wiedziała, że zagubiła się i zboczyła z właściwej drogi życia. Marzyła, aby w jej egzystencji zjawił się ktoś, kto pomoże w cudowny sposób odnaleźć ją na nowo. Violetta pozostawiła myśli i odpłynęła w upragniony sen, w którym wszystko wydawało się proste.

~*~


German bezsilnie opadł na kanapę, ukrył twarz w dłoniach i głęboko westchnął. - Mario, nie wiem co mam robić. Gdybyś tu była... Na pewno wiedziałbyś co należy uczynić – wyszeptał zrozpaczony. Mężczyzna obwiniał się o to co stało się z jego ukochaną córką. Uważał, że poświęcał jej zbyt mało czasu, aby mogła sobie poradzić z utratą matki. Jemu także było trudno, wiedział jednak, że życie musi toczyć się dalej, a jego żona nie chciałaby, żeby tkwiło w miejscu, pozbawione jakichkolwiek kolorów. Ona zawsze mówiła o tym, aby z każdego dnia czerpać jak najwięcej, ponieważ nikt nie może przewidzieć tego, że będzie on jego ostatnim. Ludzie nie mają wpływu na to kiedy ich istnienie się zakończy. German codziennie myślał o małżonce. Zawsze widział piękny uśmiech, który zdobił jej twarz każdego dnia. Była niczym słowik, rozśpiewana oraz pełna życia. Los był jednak okrutny dla niego i Violetty. Zadecydował o tym, że dopóki będą kroczyć po ziemi już nigdy nie usłyszą jej barwnego głosu, przepełniającego cały dom radością. Wierzył, że kiedyś, po swojej śmierci dostanie nagrodę i ponownie zobaczy miłość swojego życia. Musiał zrobić coś, aby w córce odrodziła się pasja do muzyki oraz szczęście. Kiedyś gdy Violetta była jeszcze uśmiechnięta, bardzo przypominała mu Marie. Chciał zrobić coś, żeby odzyskała radość życia. Nie mógł jednak uczynić tego w pojedynkę. Potrzebował pomocy i wiedział już do kogo musi się zwrócić. Miał nadzieje, że Angie mu pomoże, pomimo tego co narobił. Teraz bardzo dobrze widział, że zrobił źle odsuwając córkę od rodziny żony. Może gdyby miała kontakt ze swoją ciocią oraz babcią byłaby wciąż tą samą osobą. Wziął do ręki telefon i wybrał właściwy numer. -  Angeles? Zanim odłożysz słuchawkę, proszę wysłuchaj mnie. Chodzi o Violette...


Ostatnio jakoś weny brak i bardzo mało czasu miałam. To dlatego tak długo nie było nic nowego.
Pozdrawiam,

Rachel ;*

3 komentarze:

  1. To jest CUDOWNE <333
    Czekam z niecierpliwością na trójeczkę <3333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super dzieki ze zaprosilas mnie do siebie kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie CUDO!!!!
    Czekam na next!!
    Kiedyś Anna Komar teraz Komarek
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń