Przyjaźń jest najszlachetniejszym uczuciem, do którego
zdolne jest ludzkie serce.
Przyjaźń.
Jedna z naczelnych wartości
w życiu, każdego człowieka.
Przyjaciel, on jest przy Tobie w złych i dobrych chwilach.
Kiedy wylewasz słone łzy
smutku, cierpi wraz z Tobą.
Gdy śmiejesz się z
błahostek, śmieje się razem z Tobą.
Pomocna dłoń, na którą
zawsze możesz liczyć.
W dzisiejszych czasach, na
naszej drodze napotykamy wiele ludzi, którzy nas zawodzą. Odnalezienie szczerej
przyjaźni, która nigdy nas nie zawiedzie, jest jak poszukiwanie skarbu. Mapę na
której wskazana jest droga, często odczytujemy niewłaściwie.
Wielkie szczęście mają Ci,
którzy odnaleźli prawdziwego przyjaciela.
Weszła do małej kawiarenki,
w której panował zawsze, ten niezmiennie, kojący spokój. Do nozdrzy dochodził
słodki zapach ciasta, połączony z wonią kawy. W pomieszczeniu cicho grała
muzyka, a w kącie przy stoliku,
słyszalna była przyciszona rozmowa, dwójki zakochanych. Kiedyś w każde
niedzielne popołudnie, przychodziła tutaj wraz z tatą, oraz mamą. Spędzali
tutaj wspólnie, wspaniały czas. Po wypadku, rodzicielka dziewczyny, unikała
wszystkiego, co przypominało o zmarłym mężu.
O tej porze nie było
wielkiego ruchu, więc była to idealna okazja, aby przyjaciółka znalazła dla
niej wolną chwile. Potrzebowała rozmowy z kimś bliskim, a Włoszka była jedyną
osobą, na którą mogła teraz liczyć. Ich przyjaźń trwała już kilka lat.
Francesca tak naprawdę jako jedyna wiedziała, co szatynka przeżywała po stracie
ojca. Nigdy nie bała powiedzieć się jej tego, co czuje w środku. Poznały się na
tyle dobrze, że dziewczyna zawsze odgadywała, kiedy Violetta starała się ukryć,
pod uśmiechem, swój smutek. Potrafiła wyciągnąć ją z największego dołka. Nie
wyobrażała sobie życia, bez wesołej Włoszki, na której zawsze mogła polegać.
Wiedziała, iż ona, nigdy jej nie zawiedzie. Akceptowała ją taką, jaką była. Nie
musiała przy niej udawać nikogo innego. Mogły liczyć na swoją pomoc, w każdej
sytuacji. Obie miały w sobie jakieś wady, ale nie zważały na nie, w końcu na
świecie nie ma, idealnych ludzi.
Violetta usiadła przy jednym
z wolnych stolików. Rozglądała się w poszukiwaniu swojej najlepszej
przyjaciółki. Nie trudno było ją przeoczyć, ponieważ wyróżniała się na tle
klientów, za sprawą tego, że tutaj pracowała. Szatynka nie rozumiała, dlaczego
Włoszka uparła się na pracę wakacyjną. Rodzice dziewczyny, gdyby chcieli mogliby
kupić cały uniwersytet. Ich fortuna pozwalała na spełnienie, niemalże każdej
zachcianki. Wychowywanie się w takim otoczeniu, na szczęście nie rozpieściło
Cauviglii. Była uparta i dążyła do tego, by dojść do czegoś, bez niczyjej
pomocy. Postawa koleżanki, budziła podziw.
- Vils. Co się stało?
Kolejna kłótnia? – Usłyszała przepełniony troską głos.
Nie musiała nic mówić. Jedno
spojrzenie Fran, wystarczyło, aby mogła wyczytać z twarzy Violetty wszystkie,
drzemiące w niej emocje. Smutek, złość, frustracje, bezsilność.
Przyjaciółka usiadła na
wolnym miejscu, obok niej.
- Przepraszam, że
przeszkadzam Ci w pracy, ale nie mogłam wytrzymać w domu. Musiałam, wyjść, a to
miejsce jest jednym, w którym czuje się dobrze. Tylko, żeby nie zakazali mi wstępu,
także tutaj. – głośno westchnęła. – Tak w ogóle, to kto skonstruował mózg
mężczyzny? Niedługo szlak mnie trafi, przez nich wszystkich. – zacisnęła pięści
zdenerwowana. Żałowała, że nie ma w pobliżu niczego, albo nikogo, na kim
mogłaby wyładować swoją złość. Szkoda, że nie natknęła się na Verdasa. Chętnie
usunęła by pięścią, ten cwaniacki uśmieszek, z jego twarzy. Chociaż ludzie
mieliby, niezły ubaw gdyby rzuciła się na Leona. To wyglądałoby jakby wściekły
kurczak, chciał mierzyć się z lisem.
- Jak mogłaś tak pomyśleć? Martwię
się o Ciebie. – objęła przyjaciółkę ramieniem i przytuliła do siebie. – Violu,
co to byłby wtedy za świat? My kobiety, umarłybyśmy z nudów. – uśmiechnęła się,
aby pokrzepić koleżankę. – Kto tak popsuł Ci humor? Jest, aby na pewno gotowy,
na gniew Fran?
- Może masz racje, ale ja
chyba wolę się już nudzić… Tym razem nie chodzi tylko o wujka. Jest jeszcze
Diego i Leon. – skrzywiła się wymawiając imię, tego ostatniego.
- Diego, co zrobił? Pożałuje
i… Czekaj! Powiedziałaś Leon? Ten Leon? Leon Verdas? – zapytała, zdaniem
Violetty, aż nazbyt entuzjastycznie.
- Trochę mnie zawiódł, ale
widzę, że Verdas bardziej Cię interesuje. Zachowujesz się jakby, przyjechał
jakiś król. – zaśmiała się cicho i pokręciła głową niedowierzająco.
- Zawsze chciałam poznać
tego amanta, który tak zabiegał o Twoje względy. – puściła oczko do
przyjaciółki.
- Co?! – wytrzeszczyła oczy,
zaskoczona słowami Francesci. – Swoimi żartami niszczył mi życie, gdzie w
takiej postawie zaloty?
- Violu, Violu, Violu.
Widzę, że jeszcze wiele muszę Cię nauczyć. Nigdy nie słyszałaś o tak zwanych,
krowich zalotach? – uniosła pytająco brwi.
- Fran, jak już, to
końskich. – wybuchła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Violuś, dlaczego się ze
mnie śmiejesz? Ja tutaj z pełną powagą, próbuje Ci przekazać, o dziwnym
sposobie chłopców, zabiegania o względy dziewczyny.
- Francesca! – usłyszały
podniesiony głos właściciela. – Nie płacę Ci, za plotkowanie.
- Tak jest szefie! –
zasalutowała i podnosiła się z krzesła. – Wybacz Violu, mój szef to burak. –
zachichotała.
- Rozumiem i dziękuje,
napisz do mnie jak skończysz. – posłała Włoszce szczery uśmiech.
Po wyjściu z kawiarni,
zdecydowała się iść, po prostu przed siebie. Czasami było jej naprawdę ciężko,
ale starała się nie poddawać. Życie to nieustająca walka, a tylko Ty
decydujesz, czy wyjdziesz z niej zwycięsko. Przeciwności pojawiają się po to,
aby je przezwyciężyć. Zdobyć siły, do dalszej drogi. Krótka rozmowa, z Fran
poprawiła humor Castillo. Za to właśnie ją kochała, kilka słów z ust
przyjaciółki, potrafiło dodać odrobinę otuchy.
Dotąd spuszczony wzrok,
uniosła. Szybko tego pożałowała, bo ujrzała osobę, której teraz nie chciała
widzieć. Po prostu musiała odpocząć, od płci przeciwnej. Przyspieszyła tempo
kroku, ale było już za późno. Zauważył ją.
- Violetta! Violetta!
Poczekaj! – krzyczał za nią.
- Spadaj! – odkrzyknęła.
Poczuła na swoim nadgarstku, jego dłoń. Nie udało się, dogonił ją.
- Wysłuchaj mnie, daj mi
chociaż pięć minut. – błagał.
- Diego… Naprawdę nie mam na
to teraz ochoty. – odparła zrezygnowana. – Wiem, że pewnie chcesz mnie
przeprosić, tłumaczyć się, ale Diego ja… Ja nie mam na to siły. Czasami to
wszystko mnie przerasta. Rodzina nie chce mi zaufać, a teraz Ty. Gustavo,
pewnie nieźle zapłacił Ci, za niańczenie mnie? – skrzyżowała ręce na piersi.
- Violetta, to nie tak.
Wszyscy chcemy, żebyś była bezpieczna. Nie pomyślałaś, że cholernie się boje?
Boje się, że pewnego dnia mogę Cię stracić.
Szatynka popatrzyła głęboko
w oczy przyjaciela. Widziała w nich, chcące wypłynąć na powierzchnię, łzy. Czy,
aż tak się o nią bał? Teraz czuła się źle, że doprowadziła go do takiego stanu.
- Diego, przecież to
niedorzeczne. – uśmiechnęła się smutno. - Nic przecież mi się nie stanie.
Chcesz, żebym była szczęśliwa? Zaufaj mi, tylko o to Cię proszę.
- Dobrze. Postaram się
okiełznać, moją nadopiekuńczość. – uniósł kąciki ust ku górze i rozłożył
ramiona, zachęcając dziewczynę do gestu, który zakończy ich nieporozumienie.
- Mam nadzieje, iż się
postarasz. – powiedziała, a po chwili była już w ciepłym uścisku, przyjaciela.
Poczuła jak jej stopy odrywają się od podłoża. Chłopak podniósł ją i okręcił.
- Postaw mnie na ziemię,
głupku. – zaśmiała się i delikatnie walnęła go w ramię. Po chwili stała już na
stabilnym gruncie.
- Nie gniewasz się już na
mnie? – pochylił się. Skradł buziaka na jej rozgrzanym policzku.
- Na mojego najlepszego
przyjaciela? Nigd… - urwała. Jej puls przyśpieszył, los zdecydowanie, nie był
po jej stronie. Kilkanaście kroków od nich, stał Leon. Przypatrywał się im z
dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby był, zazdrosny? Violetta, zastanawiała
się czy to, w ogóle było możliwe. Budził we wnętrzu dziewczyny dziwne uczucia.
Zawsze starała się być opanowana, ale on… Na jego widok, ciało opanowała
wściekłość. Miała ochotę podejść do niego i mu wygarnąć. Oskarżyć o
prześladowanie, ale przecież te zarzuty były bezpodstawne. Może dążył do tego,
żeby ją sprowokować? Wzięła głęboki oddech, pociągnęła Diego za rękę i odeszła
stamtąd jak najprędzej, by emocje, które nią targały, nie wypłynęły na
zewnątrz.
Haloo? Jest tu, ktoś
jeszcze? Długo mnie nie było, ale teraz tak jakby, wracam? :D Ostani rozdział
był 17 kwietnia, dziś jest 17 maja. Śmiesznie się złożyło xD Bardzo dziękuje,
za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;* Rozdział, wyszedł jak wyszedł. Chyba
najdłuższy jaki kiedykolwiek, napisałam xD Opinię pozostawiam wam moi drodzy :D
Jeżeli jest coś nie tak, po prostu powiedzcie xD Moja długa nieobecność,
niekoniecznie dobrze na mnie wpłynęła :D Mam trochę zaległości, ale postaram
się w najbliższym czasie, nadrobić czytanie i komentowanie waszych blogów :D
Odwiedzę też te, których linki znajdują się, w zakładce : Zaproś do siebie ;)
To chyba tyle, dziękuje za uwagę ;*