poniedziałek, 22 grudnia 2014

Capitulo 5.

„Dobrą Walkę toczymy wtedy, gdy stajemy w obronie własnych marzeń; przenosimy ją z pola bitwy do własnego wnętrza.”


Gdzie się znajdowała? Sama tego nie wiedziała. Musiała śnić bo świat w jakim się znalazła, był zbyt idealny. Starała się zachować w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół. Ogród w jakim teraz była, zachwycał swoim rozmiarem. Nie umiała zliczyć ile musi rosnąć w nim kwiatów. Już dawno nie widziała wokół siebie tylu barw. Świata przepełnionego najpiękniejszymi, istniejącymi kolorami. Nie chciała się teraz obudzić. Było jej lekko na sercu. Już dawno nie czuła w sobie takiego spokoju. Największą uwagę przykuwały fiołki, ulubione kwiaty mamy dziewczyny. Przymknęła powieki rozkoszując się przyjemną ciszą, wdychała kojący zapach kwiatów. Nienaruszony spokój otoczenia przerwała melodia. Doskonale znała nuty dochodzące do jej uszu. Postanowiła kierować się w stronę, z której dobiegały dźwięki pianina. Violetta otworzyła oczy. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Tak bardzo tęskniła. Bała się podejść bliżej, ponieważ w każdej chwili ten obraz mógł się rozmyć i po prostu zniknąć. Jej mama wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętała. Na twarzy kobiety widniał delikatny uśmiech, tak bardzo dla niej charakterystyczny. Kiedy spojrzenie pani Castillo spoczęło na twarzy córki, melodia ucichła, a uśmiech zniknął z jej buzi.
- Mamo – wyszeptała. Starała się powstrzymać łzy, które napływały do oczu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w kojących objęciach matki, ale nie mogła się ruszyć. Przeraziło ją zachowanie kobiety. Czy nie cieszyła się, że znowu się spotkały? Postanowiła zaryzykować i podejść bliżej, jednak gdy ruszyła naprzód wszystko zaczęło się rozmywać. Dziewczyna zaczęła rozpaczliwie krzyczeć, ale nie zdołała tam zostać. Obraz stał się bezkształtną, czarną plamą i w jednej chwili wszystko zniknęło.
Szatynka zerwała się z łóżka. Było jej gorąco i z ledwością łapała powietrze. Próbowała uspokoić swoje głośno bijące serce. Opadła ciężko na poduszki. Zastanawiała się co miał oznaczać ten sen. Może mama próbowała przekazać, że jej zachowanie jest złe? Dlaczego teraz pojawiła się w umyśle Violetty? Wiedziała, że nie mogła dalej tak żyć, ale jak miała dokonać zmiany? Była tchórzem. Bała się uczuć oraz tych rzeczy, które były związane z mamą. Melodia ze snu przypomniała, jak kiedyś kochała muzykę. Rozmyślania szatynki przerwało ciche stukanie w drzwi pokoju. Angie – kompletnie o niej zapomniała.
- Czego?! – zawołała poirytowana.
- Violu - usłyszała ciepły głos swojej ciotki. - Wstawaj i się szykuj. Masz dziesięć minut, czekam na dole.
Szatynka zakryła twarz poduszką i cicho krzyknęła. Nie miała ochoty ruszać się z łóżka. Tam na zewnątrz czekał świat, który wciąż ją ranił. Miała dosyć, ale wiedziała, że Angie nie odpuści i będzie ją męczyła cały dzień. Z głośnym westchnięciem wstała, żeby wykonać te same czynności co każdego dnia. Swoim oczom nie żałowała kretki i tuszu, założyła na siebie ubrania w ciemnych barwach. Ubranie zawsze odzwierciedlało jej beznadziejny humor. Wyszła z pokoju i bezszelestnie zeszła po schodach, aby podsłuchać, o czym rozmawiała Angie i German.
- Mam nadzieje, że uda ci się jakoś do niej dotrzeć. Jest coraz gorzej, a ja już nie wiem co mam robić. Jestem okropnym ojcem.
Pierwszy raz widziała, że jej tata płacze. Była złą osobą. Uważała, że to ona powinna umrzeć, a nie Maria. Nie mogła patrzeć jak rani każdego wokół. Swoim najbliższym przysparzała wyłącznie cierpienia. Pobiegła szybko do drzwi i wyszła na zewnątrz, ignorując wołanie cioci. Odeszła jak najdalej od domu. Chciała być teraz sama, potrzebowała samotności. Co jakiś czas odwracała się za siebie, żeby sprawdzić czy przypadkiem Angie, nie podąża za nią. Po policzkach dziewczyny popłynęły łzy.
- Castillo – powiedziała do siebie. – Co się z Tobą dzieje? Znowu ryczysz – wyszeptała.
Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Nie wiedziała co robić, utkwiła w martwym punkcie. Czekała na jakąś wskazówkę. Jakiś znak, który pokaże jak ma pokierować swoim życiem. Wszechświat tymczasem milczał. Była sama. Straciła mamę, która każdy problem umiała przekształcić w błahostkę. Żałowała, że nie jest taka jak ona. Czuła żal, ponieważ nie mogła przywrócić jej życia, w zamian za swoje. Los obdarował ją wyłącznie dziwnym snem, którego nie wiedziała jak ma interpretować. Przerwała swoje rozmyślania bo ktoś na nią wpadł. No tak, przecież stała jak jakaś idiotka na środku chodnika i gapiła się w chmury. Lekko się zachwiała, ale zdołała utrzymać równowagę.
- Prze… Przepraszam – burknęła.
- Mogłabyś uważać, gdzie oddajesz się swoim refleksjom życiowym? – usłyszała cichy śmiech chłopaka.
- A ty mógłbyś patrzeć jak łazisz – odgryzła się i przeniosła swój wzrok na obcego. Chciał chyba jeszcze coś dodać, ale gdy zobaczył, w jakim stanie jest dziewczyna zamknął usta.
- Chcesz może chusteczkę? Przepraszam, ale wyglądasz niezbyt ciekawie.
- Serio? – zaśmiała się ironicznie. Starła rękawem rozmazany tusz.
- Nie rozumiem czemu dziewczyny nakładają na siebie tyle makijażu – chłopak spojrzał w brązowe tęczówki Violetty. – Masz ładne oczy. Nie powinnaś odwracać od nich uwagi, taką ilością kredki. – Powiedział szczerze, lecz odrobinę nieśmiało.
Twarz Castillo oblał rumieniec. Nagle buty wydały jej się nadzwyczaj interesujące, więc utkwiła wzrok w swoich czarnych trampkach. Za kogo on się uważał? Chciał ją poderwać? Może specjalnie wpadł na nią na chodniku? Kolejna przedziwna rzecz. Najpierw sen, potem ten chłopak.
- Czy my się znamy? – zmarszczył brwi. - Wydaje mi się, że gdzieś cię już widziałem.
- Raczej nie – prychnęła. - Myślę, że obracamy się w zupełnie różnych światach.
- Tak, to było głupie. Przepraszam. Następnym razem bardziej uważaj – posłał delikatny uśmiech w stronę szatynki i odszedł.
Violetta patrzyła jak szatyn znika z zasięgu wzroku. Nie chciała dzielić się tym z chłopakiem, ale również wydał się jej dziwnie znajomy. Jednak stwierdziła, że to możliwe, że gdzieś się już spotkali. Machnęła ręką i zdecydowała zając swój umysł teraz czymś innym.

~*~

Weszła do ciemnego pomieszczenia, znalazła włącznik i zapaliła światło. Zdziwiło ją jak można wytrzymać w takim bałaganie oraz bardzo nieprzyjemnym zapachu. Z tego co widziała, Diego musiał urządzić zeszłej nocy niezłą imprezę. Niezadowolony chłopak podciągnął się z podłogi.  Próbował utrzymać się na nogach, ale wciąż chwiał się we wszystkie strony.
- Kotku! – zawołał wesoło i skrzywił się łapiąc się za obolałą głowę. – Nie musiałaś mnie budzić tak wcześnie. Ominęła Cię impreza – przybliżył się do dziewczyny, żeby musnąć jej policzek, lecz ona lekko go od siebie odepchnęła.
- Ugh, Diego idź się wykąpać.
- Kobieto, nie mam na to siły – zrzucił z kanapy puste puszki i położył się na niej.
- Masz zamiar leżeć tak przez cały dzień? – skrzyżowała ręce na piersi. – Moglibyśmy dzisiaj zrobić coś razem. Uciekłam przed natrętną ciotką, nie mam ochoty na słuchanie jej kazań.
- Ja muszę się wyspać – zamknął oczy i zignorował obecność dziewczyny. – Poszukaj sobie czegoś mocniejszego, napij się i wszystko od razu stanie się lepsze.
Violetta tylko pokręciła głową i dała sobie spokój. Po prostu chłopak „idealny”. Idiota – pomyślała. Alkohol był zdaniem Diego najlepszy na rozwiązanie wszystkich problemów. Jednak nie skorzystała z propozycji, to na pewno nic by nie naprawiło. Dostarczy chwilowego zapomnienia, a potem wszystko znowu powróci. Dodatkowo z silnym bólem głowy. Wyszła z garażu chłopaka i nie wiedziała, gdzie ma pójść. Czy powinna przerwać tą walkę ze sobą i pozwolić sobie pomóc? Miała dwie możliwości: skierować się do domu, albo pójść prosto przed siebie, bez konkretnego celu. Po dłuższych wahaniach wybrała to pierwsze.


Dziękuje bardzo za komentarze pod ostatnim rozdziałem ;*
Pozdrawiam,
Rachel ;*


3 komentarze:

  1. Jestem!
    Nie masz za co dziękować ;-*
    Co?! Dobrze słyszę?!
    Ty napisałaś najgorszy rozdział?!
    Mylisz się.Każdy Twój rozdział jest jedyny w swoim rodzaju~ten również.
    Jeśli chodzi o błędy,to tylko drobne
    (oj tam,każdemu mogą się zdarzyć ;))
    Bardzo zaintrygował mnie Twój styl pisania rozdziałów.
    Przechodząc do rzeczy uwielbiam,gdy post zaczyna się jakimś życiowym cytatem nawiązującym do danego wydarzenia,po prostu to wielbię<3
    Tak samo jak cytaty ;-D

    Teraz trochę o fabule.
    León i Violetta są sobie znani....
    ....I nawet nie wiedzą jak bardzo ^ ^

    Nie mogę się doczekać 6 rozdziału!!!

    Twoja wierna czytelniczka ;-^

    Teczka12

    OdpowiedzUsuń